Orest Lenczyk: Proszę nie kopać Matusiaka

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie od wczoraj duet Orest Lenczyk - Radosław Matusiak jest uznawany za wzór lojalności w piłkarskim świecie. Doświadczony szkoleniowiec zaufał przed laty napastnikowi znajdującemu się na zakręcie kariery, a ten odwdzięczył się znakomitą grą.

Skorzystali na tym obaj. Bramki i asysty "Radomatu" dały GKS-owi Bełchatów najpierw w sezonie 2005/2006 utrzymanie w ekstraklasie, a w kolejnych rozgrywkach pomogły zdobyć Brunatnym wicemistrzostwo kraju. Matusiak z kolei świetną grą przebił się do reprezentacji Polski i zwrócił na siebie uwagę klubów z mocniejszych lig. W efekcie w styczniu 2007 roku przeniósł się do Palermo. - Pan Lenczyk prowadził mnie przez półtora roku. Wypromowałem się w GKS-ie. Strzeliłem 20 bramek w 45 meczach - wspomina Matusiak. Lenczyk miał żal do piłkarza, że ten w połowie znakomitego sezonu opuścił klub i przeniósł się do Serie A. - Radek teraz siedzi na ławce, a mógł z nami mieć mistrzostwo Polski - mówił gorzko Lenczyk. GKS Bełchatów w sezonie 2006/2007 niemal na ostatniej prostej stracił tytuł mistrzowski na rzecz Zagłębia Lubin.

Ich drogi spotkały się trzy i pół roku później w Cracovii. Lenczyk wcielił się w rolę strażaka mającego uratować fatalnie rozpoczęty sezon. Jego pierwszym ruchem było sprowadzenie na Kałuży Matusiaka, grającego wówczas dla Widzewa Łódź. - Jestem przekonany, że Radek w Cracovii nie będzie kijem od szczotki, ale postacią - zapowiadał Lenczyk. Przy dużym udziale Matusiaka Pasy wygrały z Lechem Poznań, jego bramka dała punkt w spotkaniu z Koroną Kielce, ale później z kolejki na kolejkę blask doświadczonego napastnika gasł w oczach. Przebudził się pod koniec rundy jesiennej, kiedy trafił do bramki Piasta Gliwice. Wiosną Matusiak znowu rozczarowywał. Co prawda w meczu z Koroną zanotował dwie bramki, ale druga z nich padła po odbiciu się piłki od jego pleców po uderzeniu Dariusza Pawlusińskiego.

Bez względu na formę, Matusiak zawsze znajdował się w wyjściowym składzie Cracovii. Wyjątki były dwa - jesienią w meczu z Polonią Warszawa oraz wiosną w Poznaniu Lechem zasiadł na ławce rezerwowych. Zadecydowała jednak o tym nie słabsza dyspozycja, a w pierwszym przypadku niedoleczona kontuzja, a w drugim plan taktyczny przeciwko Kolejorzowi, gdzie Matusiak miał pojawić się na boisku na "podmęczonego" rywala. W ostatnich dniach jednak coś pękło w Lenczyku. W miniony weekend publicznie skrytykował Matusiaka za niewykorzystanie drugiego rzutu karnego w spotkaniu z Polonią Bytom. - Zarozumialstwo zgubiło Radka. Nie jest aż tak dobrym wykonawcą jedenastek, by po strzeleniu pierwszej brał się za wykonywanie drugiej. Wytknąłem mu to w szatni - mówił w minioną sobotę Lenczyk. Pasy ostatecznie wygrały 2:1 po golu Bartosza Ślusarskiego w ostatniej minucie, ale przez zmarnowany rzut karny mecz kosztował krakowian dużo więcej sił i nerwów.

Trzy dni później Lenczyk posadził swojego pupila na ławce rezerwowych w pojedynku z Odrą Wodzisław Śląski. Jego miejsce w ataku zajął Georgij Owsjannikow. - Nie ma przyczyny. Przyczyna jest taka, że jestem trenerem. Obserwuję zawodników codziennie i wiem w jakiej są formie. Owsjannikow był w takiej dyspozycji, że musiałem dać mu zagrać. Uważam, że się nie pomyliłem - tłumaczył swoją decyzję Lenczyk. To pierwsza w historii relacji Lenczyka z Matusiakiem sytuacja, w której ten drugi ze względu na gorszą formę wylądował na ławce rezerwowych w meczu ligowym. - Proszę nie kopać Matusiaka. Jeszcze się może przydać - ripostuje trener.

Ma to nastąpić już w piątkowym meczu 27. kolejki ekstraklasy, w którym Cracovia spotka się właśnie z GKS Bełchatów. To pierwsza okazja, by zarówno Lenczyk, jak i Matusiak zjawili się przy Sportowej. - Nie wiem jakiego przyjęcia się spodziewać. Wiadomo, że w małych miasteczkach reakcje mogą być różne - tłumaczy Matusiak, który podobnie jak Lenczyk miłe wspomnienia z Bełchatowa przeplata z mniej przyjemnymi. Doświadczonego szkoleniowca pożegnano z klubu w bardzo nieprzyjaznej atmosferze pomówień o rasizm i prywatę. Matusiak natomiast kiedy rozstał się z Heerenveen i postanowił wrócić do Polski, chciał zakotwiczyć w GKS-ie. Długo jednak nie mógł dojść do porozumienia z włodarzami klubu, którzy ostatecznie słali do prasy paszkwile na reprezentanta Polski. - Nie chcę już wracać do tego. Zostałem potraktowany w GKS-ie jak problem. Teraz jestem w Cracovii i to jest najważniejsze - ucina 28-letni napastnik.

Matusiak nadal utrzymuje bliskie kontakty z dawnymi znajomymi z GKS-u: - Z Dariuszem Pietrasiakiem byłem na wakacjach. Na ryby jeżdżę z kolei z masażystą GKS-u. W GKS-ie jest kilku dobrych piłkarzy. Choćby wspomniany Pietrasiak jest dobrym obrońcą na polskie warunki. Na boisku nie ma jednak być taryfy ulgowej. - Po zwycięstwie z Odrą mamy pewne utrzymanie, ale do Bełchatowa jedziemy podtrzymać dobrą passę i zapunktować - kończy Matusiak.

Źródło artykułu: