W Górniku brakuje hierarchii - II część rozmowy z Ryszardem Komornickim, szkoleniowcem Górnika Zabrze

W II części rozmowy z naszym portalem trener Górnika, Ryszard Komornicki opowiada o wyzwaniu, jakie zabrzański zespół czeka w zimowym okresie przygotowawczym, zdradza co jest największą bolączką jego drużyny, a także co jest w jego opinii solą pracy szkoleniowca. - Praca trenera jest ciekawa dopiero wtedy, kiedy nie brakuje problemów - powiedział 50-letni opiekun utytułowanego śląskiego klubu.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: W futbolu mówi się, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Patrząc na passę Górnika - sześć spotkań bez zwycięstwa - nadal jest pan optymistą?

Ryszard Komornicki: To zależy od wielu czynników. Nie da się ukryć, że klubie nie dzieje się najlepiej i trzeba tu zmienić naprawdę dużo, by wszystko zaczęło funkcjonować jak należy. Jednak czy będzie mi dane to zmienić, czy będzie to robił ktoś inny, to zupełnie inna sprawa.

Czuje się pan na siłach, by stać się miotłą, która wymiecie z Roosevelta pozorantów, a w ich miejsce wprowadzi zawodników, którym naprawdę się chce?

- Czy czuję się na siłach? Chęci zawsze są. W drużynie wiele rzeczy musi się zmienić i to jest podstawa, by Górnik wreszcie grał na miarę oczekiwań. Jestem gotów podjąć się tego zadania. Czy będzie mi to dane? To już nie jest pytanie do mnie.

Runda jesienna pokazała, że o awans może być dużo trudniej niż się wydawało. Wystarczy panu motywacji, sił i determinacji, by wprowadzić Górnika do ekstraklasy?

- Na razie trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Jestem profesjonalistą i chciałbym, żeby moją pracę z drużyną było widać na boisku. Mam swoją wizję i do jej realizacji potrzebuję wykonawców. Z jednej strony nie chcę wszystkiego zganiać na zawodników, zaś z drugiej - jak już wcześniej powiedziałem - mamy teraz dużo czasu, żeby się zastanowić i podjąć stosowne decyzje.

Ma pan już pierwsze postanowienia?

- Staram się nic nie robić pod wpływem emocji, by tego później nie żałować. Wszystko wymaga głębszego zastanowienia i refleksji. Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, a potem podjąć decyzję, którą uzna się za najbardziej optymalną. Nie chcę nic mówić już teraz, by potem nie żałować, że powiedziałem coś za wcześnie.

Ilu zawodników z obecnej kadry Górnika spełnia pana oczekiwania i wydaje się być dobrym materiałem do pana wizji?

- Muszę wziąć pod uwagę to, że na jesieni mojej drużyny nie omijały urazy. Momentami była ich nawet plaga, bo kontuzjowani byli niemalże wszyscy napastnicy. Teraz na wszystko patrzę ze spokojem. Do zespołu wrócą Adam Banaś i Tomek Zahorski, wróci też z wypożyczenia Marcin Wodecki. W dodatku do pełni sił powinni powrócić wszyscy gracze, którzy w ostatnim czasie nabawili się urazów. Tak więc materiału do pracy jest naprawdę wiele. Trzeba tylko umiejętnie to poskładać.

Są w kadrze zawodnicy, którym mógłby pan z przyjemnością podać rękę i powiedzieć: "Dziękuję ci za dobrze wykonaną robotę"?

- Są tacy zawodnicy. Problem Górnika polega na tym, że wielu piłkarzy nie gra tego, co powinno, bo w drużynie brakuje hierarchii. W każdej ekipie musi być wszystko poukładane, zespół musi mieć liderów, którzy wezmą na swoje barki ciężar kreowania gry i odpowiedzialność za wynik. Żeby wykonać należycie założenia taktyczne trzeba ludzi, którzy potrafiliby przełożyć je na boisko. Patrzę na Adama Dancha czy Mariusza Przybylskiego i widzę, że gdyby ci zawodnicy mieli u swego boku kolegę, który umiałby kreować grę, wznieśliby się na wyżyny swoich umiejętności.

Jaki jest zatem na chwilę obecną największy problem Górnika?

- Przede wszystkim jednolitość charakterów. Mam w kadrze wielu zawodników grających w podobnym stylu. Żeby to wszystko wyglądało jak należy, trzeba nam graczy różniących się od siebie charakterem, kreatywnością, czy stylem rozgrywania piłki. U nas to wszystko wygląda zbyt jednolicie, brakuje piłkarzy, którzy na boisku potrafiliby dyrygować drużyną. Ja jednak patrzę na to ze spokojem. Praca trenera jest ciekawa dopiero wtedy, kiedy nie brakuje problemów. Tam gdzie nie ma kłopotów, trener może zdziałać niewiele.

Dostrzega pan jakieś poważne braki w kadrze Górnika przed rundą wiosenną?

- Na pewno trzeba wzmocnić defensywę, bo mimo że mamy tam kilku naprawdę solidnych zawodników, oni wszyscy potrzebują rywalizacji i adrenaliny. Muszą mieć świadomość, że miejsce w składzie trzeba sobie wywalczyć. Będą nam także potrzebni kreatywni piłkarze do środka pola. Tacy, którzy będą w stanie wziąć na swoje barki ciężar gry i rozgrywanie piłki. Jest jeszcze jeden ważny aspekt. Otóż nie każdy zawodnik jest w stanie podołać wyzwaniu, jakie niesie za sobą gra w Górniku.

Patrząc przez pryzmat rundy jesiennej, czy Górnik nadal ma duże szanse na awans do ekstraklasy?

- Szansa na awans była przed sezonem i jest nadal. Ktoś ostatnio mi zarzucił, że opowiadam bajki. Wiem jedno; bez względu na to, czy gra się na wyjeździe czy u siebie, każdy mecz można wygrać. W tej lidze każdy może zwyciężyć z każdym i to pokazała już runda jesienna. Jestem przekonany, że sprawa awansu jest nadal otwarta.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×