Mirosław Kosowski: Sytuacja nie jest wesoła

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Motor Lublin jest na najlepszej drodze do II ligi. Co prawda ostatnio zanotował dwa kolejne remisy, ale pomogły one na tyle, by w tabeli wyprzedzić jedynie stalowowolską Stal. Do bezpiecznej strefy lublinianie tracą już dziewięć punktów.

W ubiegłym sezonie Motor po 16. kolejkach miał na swoim koncie 17 punktów, co gwarantowało 14. miejsce w tabeli, a lepszą defensywą mógł poszczycić się tylko Kmita Zabierzów. Obecna sytuacja jest znacznie trudniejsza. Lubelska drużyna zgromadziła zaledwie dziewięć punktów i straciła aż 27 bramek, gorsza w tym elemencie jest tylko Stal. - Nie patrzę na strefę spadkową ani na stratę do jakiejś grupy, która jest przed nami. Wiadomo, że rozgrywki kończą się dopiero w czerwcu. Nasza sytuacja w tabeli nie jest wesoła, ale tego można było spodziewać się już przed sezonem - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przekonuje Mirosław Kosowski.

W obecnym sezonie piłkarze i trener Motoru nie mają zbyt wielu powodów do radości.

Przed rozpoczęciem rozgrywek doszło do wielu zmian w kadrze Motoru. Drużynę kompletowano więc w ostatniej chwili, co znalazło odbicie w osiąganych wynikach. Sytuacja finansowa klubu spowodowała, że postawiono głównie na młodych graczy. - Dla mnie jest to cały czas budowanie zespołu. Na dzień dzisiejszy w naszych szeregach zadebiutowało ośmiu zawodników w I lidze. To świadczony o tym, jak młody zespół mamy. Rzeczywiście myślimy o przyszłości Motoru. Na miarę swoich możliwości finansowych staramy się grać zawodnikami, którzy chcą się pokazać w tej klasie rozgrywkowej - wyjaśnia trener Motoru.

W trzech meczach wieńczących jesienne zmagania lubelski zespół zmierzy się z drużynami, z czołowej siódemki I ligi. Mimo wszystko szkoleniowiec wierzy, że jego podopieczni nie są skazani na pożarcie. - Na razie mamy dziewięć punktów. Liczę na to, że w kolejnych spotkaniach pokusimy się o kolejne i tę rundę zakończymy z przyzwoitym dorobkiem - z optymizmem zauważa Kosowski.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)