Sztab kryzysowy w Bielsku-Białej

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Na nic się zdało ultimatum zarządu Podbeskidzia, które przed serią spotkań na własnym stadionie postawiło przed piłkarzami konkretny cel - komplet punktów w trzech meczach. Okazało się jednak, że udało ugrać się tylko trzy oczka z Dolcanem Ząbki. Czy fatalne wyniki mocno odbiją się echem w kadrze bielskiego I-ligowca?

Gdy Podbeskidzie zmiażdżyło Dolcan Ząbki 4:0 wydawało się, że wszystko wróciło na dobre tory. Prezes Górali był jednak wówczas bardzo sceptyczny. - Będę się cieszył dopiero wówczas, gdy piłkarze wygrają dwa pozostałe mecze przed własną publicznością. Dziewięć punktów to ich cel, gdy go nie wykonają, trzeba będzie coś z tą drużyną zrobić - zapowiadał sternik Podbeskidzia, Jerzy Wolas.

Już po meczu z łódzkim Widzewem było wiadome, że ultimatum nie zostanie spełnione. Łagodzącym czynnikiem klęski z liderem był fakt bardzo wyrównanego spotkania. Podbeskidzie zagrało dobrze i nic nie wskazywało, że po meczu z KSZO nastroje w Bielsku-Białej zmienią się diametralnie w ciągu trzech dni.

Jerzy Wolas i Władysław Szypuła mieli nad czym myśleć w nocy ze środy na czwartek

Okazało się jednak inaczej. Fatalny mecz przed własną publicznością z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski zakończył się zwycięstwem przyjezdnych. - Spotkamy się w czwartek, bo musimy podjąć wiele decyzji - grzmiał po spotkaniu dyrektor Górali, Władysław Szypuła. - Nie dziwie się kibicom upustu frustracji - dodał.

Jakie będą decyzje zarządu? Tego na tą chwile nie wie nikt. Być może polecą głowy. Najbardziej prawdopodobne wydają się ciecia kontraktów oraz spore roszady w zespole, który dzielą od strefy spadkowej zaledwie trzy oczka... Można spodziewać się także weryfikacji przedsezonowych zapowiedzi o celach drużyny.

Źródło artykułu: