Po co mu te rajdy? - prasa włoska o wypadku Kubicy

Związany z Italią od kiedy miał 13 lat, Robert Kubica jest traktowany przez Włochów jak swój. Po jego wypadku prasa podkreśla z jednej strony odpowiedzialność teamu F1 za dopuszczenie kierowców do wyścigów innego rodzaju, a z drugiej potrzebę adrenaliny u zawodników.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

"Kierowcy wyścigowi to dziwne istoty" - pisze w komentarzu "La Gazzetta dello Sport". Przypomina się inne przypadki kontuzji poza miejscem pracy zawodników sportów motorowych. Niki Lauda, który złamał żebro podczas motocrossu, chciał uniknąć odpowiedzialności tłumacząc, że... jeździł traktorem. W tej samej konkurencji wypadek miał arcymistrz MotoGP Valentino Rossi. Mark Webber i Nick Heidfeld połamali się na rowerach górskich.

"Dlaczego pierwszy kierowca ważnego teamu F1 jest puszczony wolno, by poza torem robić to, co mu się podoba?" - pyta w komentarzu mediolańska "Gazzetta". "Brak adrenaliny połączony z duchem rywalizacji, który ich napędza, prowadzi do przekraczania limitu we wszystkim co robią. Ryzyko dla pilota jest radością. Ale w obliczu dramatu takiego jak ten Kubicy potrzebujemy refleksji".

Rzymska "la Repubblica" wypadek Kubicy (dwie strony o sprawie) zestawia z rajdową tragedią Franco Balleriniego, która rozegrała się równo rok temu, 7 lutego. Ówczesny selekcjoner włoskiej kadry kolarzy, przyjaciel Czesława Langa, jako nawigator zginął podczas Rally Ronde di Larciano.

"La Repubblia" ("Poza trasą w rajdzie, jego kariera wisi na włosku") dotyka prywatności Kubicy, przypominając o hołdzie, jaki ten zwykł składać papieżowi Janowi Pawłowi II, kierowaniu się w życiu pragmatyzmem ("blefuje tylko w pokerze"), aktywnością ("Nie potrafi spędzić niedzielnego popołudnia w fotelu") i marzeniu o byciu kierowcą, od kiedy mając 4 lata zobaczył za oknem ulicę i poprosił rodziców o samochód. Ojciec Artur z Krakowa i dziewczyna Edyta z Wielkiej Brytanii dotarły do Pietra Ligure wieczorem.

Według "Gazzetty" Ferrari nigdy nie pozwoliłoby Michaelowi Schumacherowi skakać ze spadochronem, a nawet jeździć na motocyklu po ulicach miasta. Sam Schumacher, przebywający w Monachium, wyraził swoje "przerażenie" i "szok" w związku z wypadkiem kolegi z toru. Inna z gwiazd F1, Fernando Alonso, przyjaciel i pokerowy kompan Kubicy, odwiedził krakowianina w szpitalu Santa Corona (w Pietra Ligure, obok Savony), skąd miał wyjść dopiero po kilku godzinach.

Cesare Fiorio, ex manager Ferrari na łamach "Gazzetty": - Kierowca jest własnością teamu i musi być chroniony. Dziennik rekonstruuje graficznie kolizję z barierką: Kubica stracił na zakręcie panowanie nad Fabią z powodu wybrzuszenia asfaltu, przy prędkości 150 km/h. Według lekarzy Kubica, który już w 2003 roku po wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę mógł stracić prawą rękę, szczęśliwie uniknął podwójnej amputacji.

Na miejscu wypadku świadkowie mówili, że Kubica zbliżał się do pechowego zakrętu najszybciej ze wszystkich. - Kiedy inni redukowali bieg z piątego na czwarty, on przechodził na szósty - mówiono. - Zdradził go mokry asfalt - powtarzali inni kierowcy, a pierwszym, który dotarł na miejsce był Mauro Moreno (dotknięty silnymi emocjami nie chciał wchodził w szczegóły tego, co zobaczył).

"La Gazzetta" zamieszcza relację Jakuba Gerbera, który pilotował Kubicę feralnej niedzieli. Z czerwonymi od płaczu oczami, opowiada o początku znajomości z Kubicą (siedem lat temu podczas pokazówki Mickey Mouse w Warszawie) i momentach grozy: - Wiedzieliśmy, że było ślisko. Robert był nieprzytomny, ja wyczołgałem się przez okno, bo drzwi były zablokowane. Od razu wiedziałem, że z Robertem jest niedobrze, miał też siniaka pod okiem po uderzeniu od kierownicy. Ambulans przyjechał szybko, zabrało im pół godziny, żeby go stamtąd wyciągnąć, bo dopiero druga ekipa ratunkowa przywiozła sprzęt do cięcia blachy. Potem stracili też trochę czasu, bo helikopter nie był w stanie wylądować tam gdzie chciał.

O wypadku Kubicy piszą na pierwszej stronie wszystkie włoskie dzienniki sportowe. "Dramat Kubicy: żyje, ale jego kariera jest zagrożona" - pisze "Corriere dello Sport". "Katastrofa Kubicy. Kierowca bez hipokryzji, Formuła 1 nie wystarczy" - czytamy na czołówce turyńskiego "Tuttosport".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×