Sebastian pobiegnie, aby Kuba mógł chodzić. Jest marzenie do spełnienia!
Wszystko skończyło się pięć lat temu. Skończyło, bo paskudna choroba odebrała Kubie możliwość sprawnego poruszania się. A jest coraz gorzej. Pomóc może kosztowna terapia. I długi bieg. Znalazł się człowiek, który pokona maraton, żeby pomóc chłopcu.
Zaczęła się walka o to, aby Kuba mógł chodzić. Przecież to on nauczył swoją siostrę Tosię, jak stawia się pierwsze kroki.
Brał za rączkę i oprowadzał po domu
- Najpierw były mocne skurcze mięśni. Bardzo bolesne. Potem zaczął chodzić "kaczkowato". Mimo tego brał małą siostrę za rękę i pokazywał okolicę. Tosia zaczęła stawiać pierwsze kroki, kiedy on przestawał chodzić - opowiada pani Anna Badowska, matka chłopca.
Dzisiaj 14-latek pierwsze kroki siostry nazywa swoim największym osiągnięciem.
Na chorobę Kuby nie ma lekarstwa. Potrzeba długich i drogich rehabilitacji, aby zanik mięśni nie okaleczył chłopca jeszcze bardziej. - On musi chodzić, żeby jego mięśnie nie opadły z sił. Rehabilitacja choć trochę cofa chorobę - tłumaczy Badowska.O dramacie rodziny ze Starej Wsi pod Nowym Sączem nie wiedział Sebastian Barnaś, współwłaściciel spółki z branży IT. Kiedy postanowił wziąć się za siebie, zacząć biegać, stracić kilka kilogramów i wrócić do wagi sprzed lat, nie łączył tego z żadnym szczytnym celem. O swoim zamiarze powiedział jednak kilku osobom i... stało się.
- Wszystko zazwyczaj zaczyna się nieco egoistycznie. Potem przeradza się jednak w coś dużego. Zacząłem mozolnie trenować, ale potrzebowałem jakiegoś celu. Pomyślałem o Maratonie Warszawskim. Przypadkiem rozmawiałem o tym z Joanną Pokrzyk, dyrektorem marketingu jednej z firm zajmujących się cateringiem dietetycznym. Znam się z nią na kanwie biznesowej. Zaproponowała, że zrobi ze mnie maratończyka z prawdziwego zdarzenia. Ale zaraz, przecież przy tym można komuś pomóc! Tak powstała akcja "Ponad Ograniczenia - Metr za złotówkę" - wyjaśnia Barnaś.
Wybór padł na Kubę. Jego babcia pracuje w tej samej firmie, co Joanna Pokrzyk. - Osoba szalenie ciepła. Nigdy na nic się nie skarży. Przypadkiem, pocztą pantoflową, dotarła do nas informacja, że wnuczek pani Kasi potrzebuje wsparcia. Decyzja była oczywista. Nie możemy pozwolić, aby chłopiec spędził resztę życia przykuty do łóżka - przyznaje współorganizator akcji.
Każdy metr to złotówka
Barnaś opisuje Kubę jako osobę, która mimo olbrzymich trudności, brnie do przodu z uśmiechem. Chłopiec stał się jego inspiracją. Razem z koleżanką zorganizował więc szczególną zbiórkę. Chce zdobyć 42 195 zł na rehabilitację. To oznacza złotówkę za każdy przebiegnięty metr maratonu.
Ważył 145 kg, był alkoholikiem. Niesamowita historia ultramaratończyka Davida Clarka >>
A co jeśli wpłaty przerosną oczekiwanie organizatorów? - Jestem osobą, która, gdy czegoś się podejmuje, to albo to zrobi, albo... umrze! Więc, co tu dużo mówić, pobiegnę dalej. Warszawa będzie musiała jakoś to wytrzymać - puentuje Barnaś.
Nie trzeba więc ograniczać się do niewielkich wpłat, choć i te mogą zdziałać cuda! Pieniądze można łatwo przelewać za pośrednictwem portalu zrzutka.pl.