Stracona wielka szansa Polek na złoto? "Przepaść"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  / Na zdjęciu: polska sztafeta 4x400 kobiet
Getty Images / / Na zdjęciu: polska sztafeta 4x400 kobiet
zdjęcie autora artykułu

Brak Anny Kiełbasińskiej na Halowych Mistrzostwach Świata będzie odczuwalny. Polska sztafeta 4x400 m kobiet może jednak i tak walczyć w Belgradzie o najwyższe cele.

- To jest przepaść - nie ma wątpliwości prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Henryk Olszewski.

Jeszcze kilka dni temu polska sztafeta 4x400 metrów kobiet nie była tylko naszym kandydatem do medalu na Halowych Mistrzostwach Świata w Belgradzie. Trzeba to napisać wprost - Aniołki Matusińskiego były faworytkami do złotego medalu, pojawiały się też opinie, że zagrożony jest rekord świata (3:23,67 s).

Niestety, prezentująca w tym roku wybitną formę Anna Kiełbasińska musiała zrezygnować z udziału w najważniejszej imprezie sezonu. Czy Polki straciły tym samym wielką szansę na złoto?

Szok i niedowierzanie

51,10 s. Rezultat biegu na 400 metrów na mityngu w Ostrawie zrobił ogromne wrażenie nie tylko na kibicach, także na polskiej sprinterce. Anna Kiełbasińska długo nie mogła uwierzyć w swój czas, który wyświetlił się na tablicy wyników. Naszą zawodniczkę po prostu zatkało. Nowy rekord kraju stał się faktem.

Reakcja Anny Kiełbasińsiej na wynik biegu w Ostrawie
Reakcja Anny Kiełbasińsiej na wynik biegu w Ostrawie

A przecież w przygotowaniach do sezonu nie wszystko szło idealnie. Już w grudniu na obozie w RPA pojawiły się pewne problemy ze ścięgnem Achillesa.    - Badania wykazały, że mam niewielkie zwyrodnienie (...) W RPA przez pierwszy tydzień robiłam tylko trening zastępczy, by pod koniec już trenować na maksa. Zrobiłam tam ogromną pracę, jeśli chodzi o wytrzymałość - mówiła w rozmowie z WP SportoweFakty (WIĘCEJ TUTAJ).

I szybko wyszło na jaw, że praca wykonana w Afryce przyniosła efekt. Od początku sezonu sprinterka prezentowała się znakomicie, już w pierwszym starcie w Karlsruhe wygrała ze świetnym czasem 51,92 s, w tamtym momencie był to trzeci wynik w historii polskiej lekkoatletyki.

Niestety, wkrótce pojawił się problem mięśniowy, który spowodował wycofanie się ze startu w Copernicus Cup. Mimo przerwy w treningach 31-latka wróciła na Halowe Mistrzostwa Polski, a jej rywalizacja z Justyną Święty-Ersetic i Natalią Kaczmarek była wydarzeniem całej imprezy. Ostatecznie zajęła drugie miejsce ze znakomitym czasem 51,20 s. Jak na jej problemy ze zdrowiem, był to wynik kapitalny.

I gdy wydawało się, że do Halowych Mistrzostw Świata w Belgradzie będzie tylko lepiej, życie brutalnie zweryfikowało jej plany. Koronawirus sprawił, że Polka podjęła trudną decyzję o rezygnacji z udziału w najważniejszej imprezie sezonu.

Ogromna strata

"Najpierw lekkie naderwanie mięśnia, gonienie z treningiem, żeby zdarzyć na halowe Mistrzostwa Polski, a teraz choroba. Zrobiło się trochę tego za dużo... a czasu za mało. Dlatego decyzja o rezygnacji z Mistrzostw Świata wydaje się być jedyną słuszna w tym momencie" - wyjaśniła w mediach społecznościowych.

Co jej decyzja oznacza dla sztafety 4x400 metrów? Jest ogromną stratą, zwłaszcza jeśli chodzi o bieganie w hali. Justyna Święty-Ersetic i Natalia Kaczmarek biegają w tym sezonie równie szybko jak Kiełbasińska, jednak nie posiadają tak znakomitego startu.

Wystawiona na pierwszej zmianie sprinterka mogłaby już po 200 metrach zająć wysokie miejsce, tym samym ustawiając cały bieg. W hali wyprzedzanie jest o wiele trudniejsze niż na otwartym stadionie, ryzykuje się przepychankami, nadrabianiem dystansu, co kosztuje wiele sił.

Kiełbasińska, która przecież przez lata biegała 100 i 200 metrów, dysponuje znakomitym początkiem, co już przynosiło naszej sztafecie efekty, choćby na Halowych Mistrzostwach Europy w Glasgow w 2019 roku. Wtedy już po 200 metrach to ona wyprowadziła Polki na prowadzenie, którego nie oddały już do końca.

Co więc teraz?

Kto na ratunek?

Aleksander Matusiński powołał na HMŚ w Belgradzie sześć zawodniczek. Odpadła Kiełbasińska, więc została piątka - oprócz Święty-Ersetic i Kaczmarek na imprezę pojechały Iga Baumgart-Witan, Aleksandra Gaworska i Kinga Gacka.

Od początku pewniaczką do występu była Baumgart-Witan (w tym sezonie 52,10 s). Trener naszej sztafety i tak pewnie chciał skorzystać z dwójki pozostałych sprinterek, tym bardziej, że ekipę czekają eliminacje, a Święty-Ersetic i Kaczmarek będą biegały indywidualnie i może trzeba będzie dać jednej z nich odpocząć. Teraz nie ma już wyjścia.

Lekkoatletyka jest sportem wymiernym, więc niech przemówią liczby. 52,10 s Kiełbasińskiej porównajmy do najlepszych tegorocznych rezultatów Gawoskiej i Gacki. Niestety, jak mówi Henryk Olszewski, jest to przepaść - odpowiednio 54,07 s i 52,99 s.

Brak Małgorzaty Hołub-Kowalik, która nigdy nie zawodziła w sztafecie, może być jeszcze bardziej odczuwalny.

Szanse nie odjechały

Polskie sprinterki znane są jednak z ogromnej waleczności i umiejętności biegania w sztafecie znacznie szybciej niż indywidualnie. Gaworska ma już przecież ogromne doświadczenie i medale największych imprez (brąz MŚ 2017 i srebro HMŚ 2018), a Gacka to wielki talent naszego sprintu. Kto myśli, że odpuszczą, jest w błędzie.

Nawet mimo braku Kiełbasińskiej Polki pozostają pewnymi kandydatkami do walki o medal. Kto wie, czy nie powalczą o złoto. Zwłaszcza, że USA nie wysyła do Belgradu najszybszych zawodniczek - Alexis Holmes, Britton Wilson i Talithy Diggs. Te wybrały prestiżowe w kraju mistrzostwa akademickie.

Bardzo mocne są Holenderki, zawsze o podium walczą też Jamajki.

Biegi eliminacyjne sztafety kobiet 4x400 m na HMŚ odbędą się w niedzielę o godz. 11:10.

ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi

Źródło artykułu:
Komentarze (2)
avatar
Ataman
20.03.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mam gdzieś polki. Klaver jest najpiekniejsza, zawsze jej kibicuje  
avatar
yes
17.03.2022
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Ktoś powie, że jest to awaria aparatu do pompowania balona! Zobaczymy jak to będzie w praktyce. Czytaj całość