HME Toruń 2021. Sędziowie na cenzurowanym. Polacy już nie wytrzymują

Powoli kończy się cierpliwość reprezentantów Polski. Decyzje sędziów podczas Halowych Mistrzostw Europy wywołują ogromne kontrowersje, a nasi lekkoatleci protestują.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Marcin Lewandowski Getty Images / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski
Marcin Lewandowski położył się spać jako złoty medalista Halowych Mistrzostw Europy. Takie tytuły poszły też do sobotnich gazet. A jednak - w przypadku sędziów trzeba być czujnym do końca. Złoty medal Polak miał wirtualnie na szyi tylko przez dwie godziny. W sobotę jego było srebro.

I kapitan naszej kadry nie miał żadnych pretensji do Jacoba Ingebrigtsena, zresztą z wzajemnością. Polak powtarzał, że dla niego zwycięzcą jest Norweg. Miał jednak wielki problem z tym, jak sędziowie załatwili całą sprawę.

- Bardzo kontrowersyjna decyzja. Dziwnie, że tak się stało, bo wszyscy sędziowie, i polscy, i zagraniczni, stwierdzili jednogłośnie, że powinna być dyskwalifikacja, jednak komisja zdecydowała, bez podania powodu, że nic się nie zmienia - przekonywał doświadczony biegacz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ana Ivanović w nowej dla siebie roli. Internauci zachwyceni

I gdy jeszcze na dobre nie opadł kurz po całej sprawie, a Lewandowski ledwo zdążył odebrać swój medal, sędziowie znów wkroczyli na scenę. I znowu w przypadku reprezentanta Polski.

Mateusz Borkowski był rozpromieniony. Miał za sobą jeden z najlepszych biegów w życiu i wywalczony w świetnym stylu awans do finału HME. Polskiemu 800-metrowcowi uśmiech zszedł z twarzy bardzo szybko, gdy dziennikarze poinformowali o dyskwalifikacji.

- Co? Dyskwalifikacja? Ale za co? Poważnie? Nie no, chyba żartujecie. Przecież tam wszystko było zgodnie z regułami. Po prostu jestem w szoku. Przecież wczoraj za to samo przywrócono Ingebrigtsena! Na pewno tak tego nie zostawimy - grzmiał ze złości Borkowski (WIĘCEJ TUTAJ).

Polak klął pod nosem i trudno mu się dziwić. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego został zdyskwalifikowany. Co więcej, o co chodzi nie wiedział też Szwed Andreas Kramer, którego rzekomo nasz rodak miał popchnąć i narazić na upadek.

Na szczęście nasza ekipa złożyła protest i według najnowszych informacji, został on uwzględniony i Borkowskiego zobaczymy w niedzielnym finale 800 metrów.

Tylko że nikt nie może zagwarantować, że decyzja nie zostanie ponownie zmieniona. Szwedzi mają bowiem prawo do odwołania...

Problem jednak jest duży. W sobotę Lewandowski, na znak swojego protestu i braku sprawiedliwości w decyzjach, zrezygnował z członkostwa w Komisji Zawodniczej European Athletics. Zdenerwowanie kolegi w pełni rozumiał także Adam Kszczot, również zasiadający w tym samym gremium.

- Coś tu jest fatalnie nie tak. Nie może być tak, że sędziowie podejmują jednogłośnie jedną decyzję, a komisja ją zmienia - przekonywał nasz multimedalista mistrzostw świata i Europy w biegu na 800 metrów.

A i przecież on też ma za sobą kuriozalne dyskwalifikacje. Tak jak choćby w 2017 roku we Francji, gdy organizatorzy Drużynowych Mistrzostw Europy pozostawili na pierwszym torze... wielkie pudło z numerem. Polak na nie wpadł, a ratując się przed upadkiem przekroczył linię. Co zrobili sędziowie? Nie mogli zdyskwalifikować organizatorów, więc zwycięstwo stracił Kszczot.

Halowe Mistrzostwa Europy w Toruniu ogląda się znakomicie, nawet bez kibiców. Pojawia się wiele wartościowych wyników, zagraniczni zawodnicy i dziennikarze są zadowoleni z gościnności i profesjonalizmu Polaków. I chcemy by tak tę imprezę  zapamiętali, nie z powodu kontrowersyjnych decyzji sędziów.

Tak jak po HMŚ w 2018 roku wielu do dziś postrzega Birmingham.

Ingebrigtsen odpowiedział na słowa Lewandowskiego--->>>

Z Torunia - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×