Wybory prezydenckie 2020. Szymon Ziółkowski: Szczepionka na COVID-19 powinna być obowiązkowa

Przed Polakami jeszcze długa droga do demokratycznej dorosłości - uważa mistrz olimpijski i były poseł Koalicji Obywatelskiej Szymon Ziółkowski. - Brak debaty z prawdziwego zdarzenia przed drugą turą wyborów to niezbity dowód - mówi.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Szymon Ziółkowski PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Szymon Ziółkowski
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Po debacie w Końskich ostro krytykuje pan prezydenta Andrzeja Dudę na swoim Twitterze. Zwłaszcza za wypowiedź o szczepieniach. Używając lekkoatletycznej nomenklatury, pan prezydent spalił ten rzut?

Szymon Ziółkowski, mistrz olimpijski (Sydney 2000) i mistrz świata (Edmonton 2003) w rzucie młotem, były poseł Koalicji Obywatelskiej: Zdecydowanie! To, co pan prezydent walnął z tymi szczepionkami... I jeszcze powiedział to w czasie, gdy cały świat zmaga się z pandemią koronawirusa. Jeszcze tydzień temu po powrocie ze Stanów Zjednoczonych odtrąbił, że dogadał się z Donaldem Trumpem w sprawie szczepionki na COVID-19. A teraz się okazuje, że szczepienie ludzi na tę chorobę nie jest jego zdaniem niezbędne. To stoi w sprzeczności również ze słowami ministra Łukasza Szumowskiego, który powiedział, że maseczki będziemy nosić dopóki nie będzie ogólnodostępnej szczepionki. Dużo w tym wszystkim niekonsekwencji.

Broniąc pana prezydenta można powiedzieć, że po prostu opowiedział się za wolnością wyboru.

Są jednak takie sytuacje, gdy nie powinno być wyboru. Przepisy ruchu drogowego wprowadzamy dla wszystkich i to, że żyjemy w demokratycznym kraju nie oznacza, że ktoś może sobie jeździć lewą stroną jezdni. Możemy pojechać autem dokąd chcemy, ale jak dojedziemy do ronda, skręcimy na nim w prawo, a nie w lewo. Nie tylko dlatego, że może się nam coś stać, ale też w trosce o bezpieczeństwo innych. Tak samo jest ze szczepieniami, zwłaszcza w przypadku pandemii. Moim zdaniem nie ma tu miejsca na wybór. Dobro ogółu jest zdecydowanie istotniejsze, niż czyjeś widzimisię. Dlatego jeśli pojawi się sprawdzona, skuteczna szczepionka na COVID-19, powinna być obowiązkowa dla wszystkich.

Temat szczepionek zdecydowanie przyćmił wcześniejszą debatę o debacie. Zamiast jednego ringu z dwoma przeciwnikami mieliśmy dwie areny, na których zawodnicy walczyli samotnie. Jak pan ocenia taką formę rywalizacji?

Miało być wielkie kumite, pojedynek karate, a skończyło się na kata. Dwóch rywali pokazało trochę umiejętności i tyle. Ja wolałbym, żeby panowie Duda i Trzaskowski usiedli naprzeciwko siebie i odpowiadali na te same pytania, albo nawzajem je sobie zadawali. Osoby ubiegające się o najwyższy urząd w państwie na pewno są w stanie zadawać sobie bardzo ciekawe i bardzo ważne pytania. Pokazać swoje dobre strony, wypunktować słabości przeciwnika. Wykazać się w bezpośrednim starciu umiejętnościami dyplomatycznymi, strategicznymi, przygotowaniem do pełnienia urzędu. Widzielibyśmy też reakcje obu kandydatów na zadawane pytania, moglibyśmy dużo wyczytać z ich mowy ciała. Jeden pojedynek twarzą w twarz byłby dużo ciekawszy, niż dwa wydarzenia, które zobaczyliśmy w poniedziałkowy wieczór.

Kiedy przeciwnik jest tuż obok, kiedy ma się go w zasięgu wzroku, walczy się inaczej?

Oczywiście. Ja nie lubiłem startów, w których byłem otoczony dużo słabszymi rywalami, nie miałem z kim walczyć. Trudno było mi się wtedy zmotywować. Wolałem grać z najlepszymi o najwyższą stawkę i bardzo często właśnie wtedy osiągałem najlepsze wyniki w sezonie. Stres mnie mobilizował. Jak brałem młot do ręki, wydawał mi się przynajmniej o pół kilograma lżejszy. Są jednak zawodnicy, którzy reagują odwrotnie.

I w takiej telewizyjnej debacie, która może zdecydować o losach wyborów, jeden kandydat wespnie się na wyżyny, a drugiego zje presja. Na przykład zostajesz zgaszony pierwszym pytaniem, padasz na deski i musisz się podnieść. Nie każdy to potrafi. Jak nie potrafisz, to kolejne trudne pytanie może się okazać nokautujące. A ręcznika nie ma kto rzucić, trzeba wytrwać do końca debaty. Niestety, w tej kampanii nie udało się doprowadzić do takiej politycznej walki jeden na jednego. Oby udało się za pięć lat.

Jako zwolennik Koalicji Obywatelskiej na pewno powie pan, że w korespondencyjnym starciu wygrał Rafał Trzaskowski. 

W mojej opinii był lepszy od pana prezydenta Dudy. Trzaskowski pokazał się jako osoba otwarta, odpowiadał na pytania wszystkich redakcji, które się pojawiły. Także tych sympatyzujących z władzą. W przypadku Końskich o żadnej spontaniczności nie było mowy. Osoby, które miały być zwykłymi obywatelami, odczytywały pytania z kartki. Trudno mi uwierzyć, że starszy pan, który zadawał jedno z pytań, za najistotniejszą dla siebie sprawę wybrał kwestię LGBT. Do tego okazuje się, że prezydent Duda korzystał z promptera.

Tu muszę przerwać, bo dla pana prezydenta promptera nie było. Korzystał z niego prowadzący rozmowę Michał Adamczyk.

Mam nadzieję, że rzeczywiście tak było. Odniosłem jednak wrażenie, że przynajmniej część pytań była panu prezydentowi znana. W końcu Telewizja Polska, która organizowała spotkanie w Końskich, stara się jak może, żeby wesprzeć głowę państwa w ponownym wygraniu wyścigu do Belwederu. Ja nie chciałbym, żeby doszło do tej reelekcji.

Dlaczego?

Kiedyś mówiło się o Lechu Wałęsie: pokazał, że każdy może być prezydentem. Pan prezydent Andrzej Duda pokazał, że jednak nie każdy. Na pewno ma teraz słabszą kampanię niż pięć lat temu. Ta z 2015 roku była nową jakością w polskiej polityce. Teraz jest zdecydowanie gorzej, ale nie ma się co dziwić. Wtedy Duda był pretendentem z czystym kontem, teraz startuje jako głowa państwa, której mimo pięciu lat sprawowania urzędu nie do końca udało się zrealizować obietnice, które złożył startując za pierwszym razem.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"

Tak jak w sporcie, w polityce też łatwiej jest wspiąć się na szczyt, niż się na nim utrzymać?

Zdecydowanie tak. Z własnego doświadczenia wiem, że wygrać po raz pierwszy, trochę z zaskoczenia, jest dużo łatwiej, niż wywalczyć kolejne złoto. A w polityce drugie zwycięstwo jest moim zdaniem jeszcze trudniejsze. Chociażby ze względu na bagaż obietnic, które złożyliśmy za pierwszym razem. No i złotego medalisty nie wybierają kibice, wszystko zależy tylko od nas i wykonanej przez nas pracy.

Tegoroczna kampania wyborcza to emocjonujący konkurs pełen pięknych rzutów, czy raczej nerwówka, w której przeważają próby spalone?

Przede wszystkim ta kampania mi się dłuży, to chyba najdłuższa kampania nowoczesnej Europy. Merytoryki mamy w niej tyle, co kot napłakał. Dużo wrzutem bez związku z kompetencjami prezydenta, a to działa demobilizująco na elektorat wszystkich kandydatów. Ludzie są przez to zdezorientowani, nie wiedzą, po co mają iść głosować, co ten prezydent będzie mógł zrobić. Na szczęście lada dzień kampania się kończy. Mam nadzieję, że jej finałem będzie wymiana obywatela "pod żyrandolem". Wszystkie najwyższe urzędy w państwie nie powinny być w jednych rękach. Prezydent wywodzący się z opozycji przywróci równowagę. Jeśli tak się stanie, jest szansa, że w naszym kraju zacznie się dobrze dziać.

Liczy pan na wysoką frekwencję w niedzielę?

Bardzo. Trzeba wziąć sprawy we własne ręce i iść zagłosować. Uważam zresztą, że udział w wyborach powinien być w Polsce obowiązkowy. Do demokracji trzeba dorosnąć, a jeżeli mamy z tym problem, to trzeba nam w tym pomóc.

Polacy do tej demokracji jeszcze nie dorośli?

Jest coraz lepiej, ale do ideału daleko. Ze wszystkich krajów dawnego bloku wschodniego chyba i tak dorośliśmy najbardziej, co jednak nie zmienia faktu, że przed nami jeszcze długa droga do tej dorosłości. Brak debaty z prawdziwego zdarzenia przed drugą turą wyborów to niezbity dowód.

Czytaj także:
Wybory 2020. Paweł Papke o słowach Andrzeja Dudy w sprawie szczepionki: Śmiech przez łzy
Wybory 2020. Justyna Kowalczyk zniesmaczona wypowiedzią Andrzeja Dudy o szczepionkach. "Ręce opadają"

Na kogo zagłosujesz w drugiej turze wyborów prezydenckich?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×