Dwa lata temu zmarła Irena Szewińska. "Są takie pustki, których nie da się wypełnić"

29 czerwca mijają dwa lata od śmierci najwybitniejszej polskiej sportsmenki w historii. Irena Szewińska odeszła od nas zdecydowanie zbyt wcześnie, a jej brak jest coraz mocniej odczuwalny.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Irena Szewińska zmarła w wieku 72 lat Getty Images / Ian Walton/Getty Images / Irena Szewińska zmarła w wieku 72 lat
Jej choroba nie była tajemnicą, jednak do utraty Ireny Szewińskiej polski sport nie umiał się przygotować. Bo nie mógł. Dokładnie dwa lata temu, 29 czerwca 2018 roku, odeszła od nas najwybitniejsza lekkoatletka w dziejach polskiego sportu, zdobywczyni aż siedmiu medali olimpijskich, w tym trzech złotych.

Najwybitniejsza

- Zawsze po ludziach bliskich zostaje pustka. Są jednak takie pustki, których nie da się wypełnić - mówił nam (więcej TUTAJ) po jej śmierci Włodzimierz Szaranowicz. Legendarny komentator TVP widział wiele (a może wszystko?), przeżył odejścia wielu wybitnych polskich sportowców. Nie miał jednak wątpliwości, że śmierć Szewińskiej to cios potężny.

Szaranowicz miał szczęście przeżywać jej największe sukcesy, młodszym kibicom i dziennikarzom zostały opowieści i archiwalne nagrania, ale na szczęście ona nie dawała o sobie zapomnieć i nie pozwalała, by ktoś pamiętał ją tylko z bieżni.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Była prezeską Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, wiceprezeską Polskiego Komitetu Olimpijskiego, członkinią MKOL oraz IAAF. Zawsze tam, gdzie polscy sportowcy brali udział w ważnych wydarzeniach, a gdy oni zdobywali medale, to ona wieszała im je na szyi.

Zawsze elegancka, pełna wdzięku, odbierana z wielkim szacunkiem. - Podczas igrzysk, w strefie olimpijskiej, są spotkania członków MKOl. Pojawiają się tam prezydenci, głowy państw, zaproszone gwiazdy showbiznesu. Wszyscy zwracali się do niej z niesamowitą admiracją. Najpopularniejsza, najbardziej rozpoznawana. Równać mogli się z nią tylko Siergiej Bubka, a obecnie Sebastian Coe - ujawniał Szaranowicz.

Bo w trakcie sportowej kariery była gwiazdą na miarę Usaina Bolta. Jej osiągnięcia są niewiarygodne - siedem medali igrzysk olimpijskich (w tym trzy złote) na trzech igrzyskach, dziesięć na mistrzostwach Europy (pięć złotych), rekordy świata. Wielka na 100 metrów, 200 metrów, 400 metrów, w skoku w dal - była fenomenem na skalę światową.

Słowa ważniejsze od medali

Nie pojawiała się jednak tylko tam, gdzie kamery i tysiące kibiców. Jej wielką pasją było rozpowszechnianie sportu wśród dzieci i młodzieży. Jeszcze na kilka tygodni przed śmiercią była gościem honorowym corocznego pikniku olimpijskiego na warszawskim Żoliborzu. Pełna werwy i optymizmu przekonywała, by inwestować w dzieci i sport. - Bo sport to fantastyczny wynalazek - mówiła.

Być może jej nieustanna walka i zaangażowanie w promowanie sportu znaczy wcale nie mniej niż olimpijskie medale? Ilu młodych zawodników zdecydowało o postawieniu na sport po krótkim spotkaniu z legendą? Dla ilu sportowców pochwała od mistrzyni była największą nagrodą?

Wobec sportowców zawsze odnosiła się z szacunkiem, wspierała w trudnych chwilach, a oni wiedzieli, że cokolwiek się stanie, będą mogli na nią liczyć. Robert Korzeniowski dziękował jej za wielką pomoc, gdy po pamiętnej dyskwalifikacji na igrzyskach w Barcelonie wielu postawiło na nim krzyżyk, a ona stanęła za nim murem i walczyła do końca o utrzymanie dla zawodnika stypendium.

Po jej śmierci Justyna Kowalczyk ujawniła, że przed dekoracją na igrzyskach olimpijskich w Soczi Szewińska poprosiła ją o autograf. - Zatkało mnie! Pani Irena (TA PANI IRENA!!!) prosi mnie o autografy! To, że tam była tego wieczoru, było dla mnie ważniejsze i bardziej doniosłe niż odbiór olimpijskiego złota! - pisała wybitna biegaczka narciarska.

Gdy w 2014 roku zdiagnozowano nowotwór u Szewińskiej, nie zamierzała zmieniać swojego trybu życia. Cały czas była obecna, cały czas można było słyszeć jej głos, była wszędzie tam, gdzie dla polskiego sportu działy się rzeczy ważne. Dzielnie stawiała się chorobie, tak jak na bieżni, nie dopuszczając do siebie myśli o porażce.

Pustka

Angażowała się mocno w organizację igrzysk olimpijskich w Tokio, tych samych, które w stolicy Japonii miały się rozpocząć już za kilka tygodni. To było dla niej szczególne miejsce - to właśnie tam w 1964 roku Polka zdobyła swoje pierwsze olimpijskie medale. Sukces tych igrzysk miał być jej ostatnią misją.

Wybuch pandemii koronawirusa spowodował jednak, że wiosną tego roku podjęto decyzję o przełożeniu imprezy. Irena Szewińska tego nie doczekała, zmarła nagle, w wieku 72 lat, polski i światowy sport stracił ją zbyt wcześnie. Czy tego też nie dało się odłożyć w czasie?

W tak trudnych i skomplikowanych czasach, nie tylko dla sportu i olimpizmu, brakuje nam jej jakby jeszcze bardziej. Jej głosu rozsądku, ale przede wszystkim szacunku do drugiego człowieka, którego coraz częściej trzeba szukać ze zdwojoną siłą.

Irena Szewińska. Gwiazda z krwi i kości

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×