Kpili z niego, że biega jak kaczka. Ale nikt nie potrafił dogonić Michaela Johnsona

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Mike Powell  / Na zdjęciu: Michael Johnson
Getty Images / Mike Powell / Na zdjęciu: Michael Johnson
zdjęcie autora artykułu

Nienaturalnie wyprostowana sylwetka. Krótki krok. - Będzie bić rekordy, jeśli zmieni styl biegania - tak eksperci mówili o Michaelu Johnsonie. On tylko się z tego śmiał. Rekordy świata i tak pobił. Legendarny Amerykanin 13 września kończy 50 lat.

Pierwsi żartowali z niego koledzy, gdy ścigał się z nimi w szkole. Pojawiały się docinki: "Jak ty śmiesznie biegasz!". - Pomyślałem sobie: "Taaaa, oglądałem was, chłopaki, jak przekroczyłem linię mety. Zauważyłem, że wy też biegacie śmiesznie. Biegacie tak… wolno" - wspominał początki przygody z lekkoatletyką Michael Johnson, jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii tej dyscypliny.

Później uwagi do jego stylu zaczęli mieć trenerzy, dziennikarze i eksperci. Nikt nie biegał tak jak on - wyprostowany, z wypchniętą do przodu klatką piersiową, do tego krótki krok, nisko unoszone kolana i nietypowa praca rąk. - Biega jak kaczka - pisali dziennikarze. - Z jego wyprostowanym stylem biegu wygląda jak posąg - to opinia z ESPN. - Skłamałbym, gdybym powiedział, że myślałem, że Michael będzie światowej klasy sprinterem. Nie sądzę, że ktoś tak myślał - przyznał jego wieloletni trener Clyde Hart.

- Może być rekordzistą świata, jeśli zmieni styl biegania. Ma w sobie coś wyjątkowego - podkreślali eksperci. Johnson nawet nie chciał tego słuchać. Miał szczęście, że jego trener był jedynym szkoleniowcem, który nie kazał mu pracować nad zmianą techniki. Clyde Hart uznał w pewnym momencie, że "kaczy" styl urodzonego w Dallas sportowca będzie dla niego najefektywniejszym, a próby modyfikowania techniki mogłyby przynieść tylko gorsze efekty.

Johnson przyznał po latach, że cała ta dyskusja o jego bieganiu go śmieszyła. - Bo wygrywałem.

Szaranowicz aż usiadł z wrażenia

Wygrywał, i to w jakim stylu. W ostatniej dekadzie kibice ekscytowali się popisami Usaina Bolta. Zanim nastała era Jamajczyka, na piedestale znajdował się Johnson. Podobnie jak Bolt potrafił przesuwać granice ludzkich możliwości. Najbardziej pamiętnym wyczynem był ten z 1 sierpnia 1996 roku.

"Ostro poszli! Frankie Fredericks poszedł znakomicie, już dogonił Boldona. Johnson idzie mocno… Johnson, Johnson! Jaki będzie rekord? Rekord świata musi być. Niewiarygodne zwycięstwo! 19,32. Czy państwo widzą to co my? To jest niewiarygodny rekord świata, to jest fenomenalne, to jest atleta tych igrzysk! On mówił 19,5. Siadam z wrażenia, to jest… Nie mogę po prostu uwierzyć. To jest wydarzenie XXI wieku. Coś niesamowitego" - komentarz Włodzimierza Szaranowicza w TVP zapamiętany zostanie jako jeden z najbardziej emocjonalnych w historii.

Michael Johnson ustanowił tego dnia fenomenalny rekord świata w biegu na 200 m. Poprawił własne osiągnięcie o 0,34 s. Na tak krótkim dystansie był to niebywały wyczyn. Komentatorzy porównywali to do słynnego skoku Boba Beamona (8,90 m na igrzyskach w Meksyku, rekord świata w skoku w dal, który przetrwał 23 lata). Drugą część dystansu Amerykanin pokonał w 9,2 s, a między 50. a 150. metrem zmierzono mu kosmiczny międzyczas - 8,76 s. - Rzadko jestem zszokowany po swoim występie. A tym razem jestem - mówił.

Historyczny dublet w złotych butach

Tego dnia Johnson przeszedł do historii także z innego powodu. Został pierwszym - i do dziś jedynym - sportowcem, który podczas jednych igrzysk triumfował na 200 i 400 m. Przed ustanowieniem fantastycznego rekordu świata zwyciężył bowiem na dystansie dłuższym. - Zawsze panował pewien stereotyp. Jak biegasz 200 m, to biegasz także 100 m. A jeśli biegasz 400 m, to jest to wszystko, co robisz - tłumaczył.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawne zdjęcie polskiego biegacza. Różnica kolosalna

Olimpijski triumf był tym, o czym marzył od lat. Dwie pierwsze próby zakończyły się niepowodzeniem. W 1988 r. Michael przygotowywał się do igrzysk w Seulu, ale krótko przed kwalifikacjami doznał zmęczeniowego złamania kości strzałkowej. Cztery lata później jechał do Barcelony jako faworyt na dystansie 200 m. Krótko przed startem wybrał się wraz ze swoim agentem na obiad w Salamance. Mieli udać się do Burger Kinga, ale w ostatniej chwili zmienili zdanie i weszli do restauracji El Candil. Zamówili grillowane i wędzone mięso. To był błąd.

Johnson i jego agent zatruli się w Salamance. Amerykanin na barcelońskiej bieżni początkowo był cieniem samego siebie. Odpadł w półfinale biegu na 200 m, ze słabym czasem 20,78 s. Poprawił sobie humor na zakończenie igrzysk, zdobywając z kolegami złoto w sztafecie 4x400 m.

W Atlancie wiedział, że nie może sobie pozwolić na niepowodzenie. Był już wówczas gwiazdą globalną, która zarabiała wielkie pieniądze z kontraktów reklamowych. Firma Nike przygotowała specjalnie dla niego złote kolce na olimpijskie starty w 1996 r. Towarzyszyła temu duża kampania reklamowa. O Johnsonie mówiono "The Man With the Golden Shoes" ("Człowiek ze złotymi butami"). Johnsonowi specjalnie dopasowano obuwie - lewy but w rozmiarze (amerykańskim) 10,5, prawy - 11. Sprinter ma bowiem jedną stopę krótszą od drugiej.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., DLACZEGO JOHNSONA NAZYWANO AROGANTEM I TCHÓRZEM, W JAKICH OKOLICZNOŚCIACH STRACIŁ JEDEN ZE ZŁOTYCH MEDALI OLIMPIJSKICH I CO ROBI DZIŚ?

[nextpage]Dla niektórych złote buty Johnsona miały być dowodem na jego arogancję. Amerykanin głośno mówił o tym, że chce tworzyć historię i zdobyć dwa złote medale. - Jedyny człowiek, który może mnie pokonać to ja sam - to jego cytat. Gdyby powinęła mu się noga, musiałby zmierzyć się z falą krytyki. Udźwignął jednak ogromną presję, jaka na nim ciążyła. - Wybór złotych butów mógł być odebrany jako oznaka zarozumialstwa. Ale byłem pewny siebie i nigdy nie wątpiłem w zdobycie złotych medali, które pasowałyby do mojego lśniącego obuwia - pisał w biografii "Gold Rush" ("Gorączka złota").

Rywal oskarżył go o tchórzostwo

Po wyczynie w Atlancie toczyła się dyskusja pt. "Kto jest najszybszym człowiekiem świata?". Zazwyczaj tytuł ten przypadał zwycięzcy biegu na 100 m. Na tym dystansie na igrzyskach najlepszy był Donovan Bailey, który przy okazji pobił rekord świata (9,84 s). W mediach to jednak Johnson był przedstawiany jako „fastest man”. Był tylko jeden sposób, by to rozstrzygnąć - zorganizować ich pojedynek.

1 czerwca 1997 r. Bailey i Johnson zmierzyli się w SkyDome w Toronto, na nietypowym dystansie 150 m (75 m po łuku i 75 m po prostej). Kanadyjczyk i Amerykanin dostali po 500 tys. dolarów za sam udział. Dla zwycięzcy przygotowano dodatkowy milion. Bailey lepiej wyszedł z bloków, wyprzedził na łuku Johnsona, który miał odpowiedzieć w końcówce, ale… Po kilku sekundach emocje się skończyły. Podwójny mistrz olimpijski z Atlanty wycofał się z powodu kontuzji.

Bailey (wygrał z czasem 14,99 s) podał rywalowi rękę, ale potem zaczął oskarżać go o symulowanie urazu. - To tchórz. Bał się przegrać. Powinien raz jeszcze wystartować, żebym mógł mu ponownie skopać tyłek - denerwował się Kanadyjczyk. Ta porażka to jedna z nielicznych rys na wizerunku Michaela Johnsona.

ZOBACZ WIDEO: #dziedobryLatoWP. Lićwinko i Baumgart o MŚ w Londynie: Wzajemnie się wspierałyśmy

Powetował ją sobie, sięgając po kolejne tytuły mistrza świata (łącznie zdobył aż osiem złotych medali MŚ), a także bijąc rekord świata na 400 m podczas MŚ w Sewilli w 1999 r. (43,18 s). Do kolekcji z igrzysk dorzucił triumf na 400 m w Sydney (2000). Był to jego czwarty i ostatni tytuł mistrza olimpijskiego. W tym miejscu warto zatrzymać się na moment i wyjaśnić pewną istotną kwestię.

Oszukany i zdradzony przez kolegów

"13 x Olympic & World Championship gold medalist", czyli "13-krotny złoty medalista olimpijski i mistrzostw świata" - taki wpis widnieje w wizytówce Johnsona na Twitterze. Rzeczywiście, 13 razy stawał na najwyższym stopniu podium, ale w oficjalnych statystykach ma "tylko" 12 złotych "krążków". Jeden z nich stracił, gdy wyszło na jaw, co robili jego koledzy ze sztafety 4x400 m z igrzysk w Sydney.

Antonio Pettigrew w 2008 r. przyznał się do stosowania dopingu. Już wcześniej o niedozwolone wspomaganie oskarżani byli inni członkowie amerykańskiej ekipy: Jerome Young (biegał w eliminacjach), a także Alvin i Calvin Harrisonowie. Team USA pewnie triumfował w finale igrzysk w 2000 r. (miał ponad dwie sekundy przewagi nad Nigerią), ale po latach odebrano mu złoty medal.

Johnson podkreślał, że czuje się "oszukany, zdradzony i zawiedziony". Natychmiast zapowiedział, że odda złoto, bo brzydzi się takim zwycięstwem. Nie potrafił zrozumieć zachowania kolegów. - To było kompletnie niepotrzebne. Nasza sztafeta miała taką przewagę nad innymi, że moglibyśmy mieć ciebie w zespole, a i tak byśmy wygrali - powiedział do dziennikarki "The Telegraph" w 2012 r. - Przez osiem lat mogłem powiedzieć, że jestem pięciokrotnym mistrzem olimpijskim. A potem musiałem zacząć mówić "czterokrotnym". To nie brzmi tak samo. Teraz jednak jestem raczej smutny niż zły - dodał Johnson, mając na myśli tragiczny finał tej historii. Wspomniany Antonio Pettigrew w 2010 r. popełnił samobójstwo.

12 złotych medali i historyczny dublet z Atlanty - tym Johnson może szczycić się do dziś. Rekordy świata już stracił. Ten na 200 m miał pozostać w tabelach przez kilka dekad, tymczasem po 12 latach poprawił go Usain Bolt (19,30 s na igrzyskach w Pekinie; a później 19,19 s na MŚ w Berlinie). 17 lat - tyle przetrwał rekord na 400 m (osiągnięcie Amerykanina poprawił na IO w Rio de Janeiro Wayde van Niekerk z RPA). Johnson twierdzi, że nie zabolało go to. - Nie można oczekiwać, że będzie się rekordzistą wiecznie - stwierdził.

Po zakończeniu kariery legendarny sprinter założył firmę Michael Johnson Performance. To ośrodek treningowy w Teksasie, w którym szkolą się sportowcy w różnym wieku, wywodzący się z różnych dyscyplin. Johnson - i jego fachowcy - pomaga im osiąganiu pełni ich potencjału. Oprócz tego jest cenionym ekspertem, m.in. w BBC, dla której pracował podczas sierpniowych mistrzostw świata w Londynie, a także motywacyjnym mówcą.

W ostatnim czasie Johnson wspierał kandydaturę Los Angeles w staraniach o igrzyska olimpijskie (miasto walczyło z Paryżem o organizację imprezy w 2024 r.; ostatecznie gospodarzem ma być stolica Francji, a Los Angeles podejmie sportowców w 2028 r.). Na poniższym zdjęciu widzimy legendę lekkoatletyki z prezydentem Emmanuelem Macronem.

Źródło artykułu: