MŚ Londyn 2017: Ramil Guliyev, czyli wielka nadzieja Turków

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Złoty medalista MŚ w Londynie na 200 m Ramil Guliyev nie mógł na mecie uwierzyć w swoje szczęście
PAP/EPA / Złoty medalista MŚ w Londynie na 200 m Ramil Guliyev nie mógł na mecie uwierzyć w swoje szczęście
zdjęcie autora artykułu

Złoto Ramila Guliyeva w biegu na 200 m to wielka sensacja, choć sprinter jest w elicie, która pobiegła setkę poniżej 10 sekund. Do Azera, który biega pod turecką flagą, dzwonił z gratulacjami prezydent Recep Tayyip Erdogan.

W tym artykule dowiesz się o:

To miał być albo niesamowity epilog historii Isaaka Makwali - sprintera, który nie został dopuszczony do startu w finale na 400 m, a w eliminacjach na 200 m pobiegł sam, albo wielki triumf i drugi złoty medal faworyta - Wayde’a van Niekerka, który wygrywając na 200 i 400 m chciał nawiązać do legendarnego osiągnięcia Michaela Johnsona. Pierwszy od 2009 roku finał biegu na 200 metrów bez Usaina Bolta zakończył się jednak ogromną niespodzianką. Życiowy sukces osiągnął jedyny białoskóry w całej stawce - Ramil Guliyev, któremu bukmacherzy nie dawali żadnych szans na medal. Zresztą słusznie. Azer reprezentujący Turcję w tym roku plasował się poza pierwszą dziesiątką na światowych listach.

- To nie jest dla mnie szok, ale wciąż nie wydaje się to realne. Pokazałem wszystko, co potrafię, w tym biegu. Udało się. To zdecydowanie najlepszy moment w mojej karierze - mówił wzruszony po biegu.

Jego zwycięstwo było niespodziewane, ale niezupełnie przypadkowe. Guliyev jeszcze przed mistrzostwami udowodnił, że jest w wielkiej formie i trzeba będzie się z nim liczyć. W lipcu w biegu na 100 m złamał barierę 10 sekund (9,97 s.), zostając dopiero trzecim w historii białym sprinterem, któremu udało się tego dokonać. Choć do rekordu świata (9,58 s.) zabrakło mu sporo, dołączył do elitarnego grona Europejczyków mogących pochwalić się wynikiem poniżej 10 sekund na 100 metrów i poniżej 20 sekund na 200 m.

Droga na szczyt była jednak kręta. Przed siedmioma laty Azer uwikłał się w konflikt z tamtejszą federacją, dlatego że chciał na stałe przenieść się do Stambułu. Związek postawił jednak ultimatum - wracasz, albo możesz szukać sobie innej reprezentacji. Dla Guliyeva to była prosta decyzja. Przeniósł się do Turcji, gdzie miał zapewnione zdecydowanie lepsze zaplecze treningowe i przede wszystkim finansowe. Decyzji nie żałuje. Przed igrzyskami olimpijskim w Rio de Janeiro przyznał, że to najlepsza rzecz, jaką zrobił w życiu.

ZOBACZ WIDEO Metoda Adama Kszczota. "To prywatna rzecz. Jeżeli ma działać, musi zostać ze mną"

Nim zadebiutował pod turecką flagą, musiał odbyć trzyletnią karencję nałożoną przez IAAF za zmianę barw narodowych, choć lekkoatletyczna federacja Azerbejdżanu próbowała go jeszcze skłonić do zmiany decyzji. Rozbiło się jednak o pieniądze.

- Odrzucił nas swoimi wymaganiami. Ramil chciał pięć tysięcy miesięcznie dla siebie (w przeliczeniu na złotówki około 20 tys. - red) , swojego ojca i trenera Mukhina - mówił jeden z ówczesnych ministrów. Oprócz tego zawodnik żądał także tytułu honorowego sportowca dla ojca, a także mieszkania dla siebie.

W związku z karencją lekkoatleta opuścił mistrzostwa świata w 2011 roku i igrzyska olimpijskie rok później, ale nie zatrzymało to jego kariery. Gdy powrócił na bieżnię, zaczął osiągać coraz lepsze wyniki. Jako turecki lekkoatleta zajął szóste miejsce na poprzednim czempionacie globu, z kolei w 2016 roku został srebrnym medalistą mistrzostw Europy.

Po nieoczekiwanym sukcesie odebrał mnóstwo telefonów z gratulacjami. Jak zdradził, dzwonił nawet prezydent Turcji - Recep Tayyip Erdogan, podkreślając rolę jego osiągnięcia dla sportu w kraju. Wszak to pierwszy złoty medal tej reprezentacji w historii mistrzostw świata.

Źródło artykułu: