LeBron James zawieszony przez NBA. Powód szokuje

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  Maddie Malhotra / Na zdjęciu: LeBron James
Getty Images / Maddie Malhotra / Na zdjęciu: LeBron James
zdjęcie autora artykułu

Liga NBA postanowiła wyciągnąć konsekwencje z awantury, do której doszło podczas meczu Detroit Pistons - Los Angeles Lakers.

W tym artykule dowiesz się o:

LeBron James przy walce o zbiórkę trafił łokciem w głowę Isaiaha Stewarta i spowodował na jego twarzy rozcięcie. (więcej TU) Gracz Detroit Pistons wpadł w furię i rzucił się na 36-letniego Jamesa.

Gwiazdor Los Angeles Lakers wyraźnie nie był zainteresowany przepychanką ze Stewartem, ale 20-latek, mocno już zakrwawiony, nie ustawał w swoich staraniach. Powstrzymywali go inni zawodnicy i trenerzy.

Doszło do dużego zamieszania, z którego liga NBA wyciągnęła konsekwencje. Stewart został zawieszony na dwa mecze. Ukarany został także LeBron James.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skąd ona ma tyle energii? Jędrzejczyk jest niczym... rakieta!

NBA uznała, że czterokrotny mistrz "lekkomyślnie uderzył" rywala w twarz. Czeka go przymusowy mecz przerwy, przez który straci 284 tys. dolarów wypłaty. Stewarta kara od ligi będzie kosztowała w praktyce 45 tys. dolarów.

Jamesa zabraknie we wtorkowym spotkaniu, kiedy Los Angeles Lakers w Madison Square Garden zmierzą się z New York Knicks. To jego pierwsze zawieszenie w 19-letniej karierze.

Skrzydłowy "Jeziorowców", Anthony Davis po niedzielnym meczu bronił swojego drużynowego kolegi. - Wszyscy w lidze wiedzą, że LeBron nie jest zawodnikiem, który gra nieczysto. Jak tylko to się stało, obrócił się do niego i powiedział: "Moja wina. Nie zrobiłem tego celowo" - wypowiadał się Davis.

Jak donosi ponadto "The Athletic", James próbował pozyskać numer telefonu Stewarta, żeby osobiście go przeprosić i podkreślić, że cios nie był wyprowadzony z premedytacją.

Czytaj także: Polak rozmawia z legendami NBA. Udowadnia, że niemożliwe nie istnieje [WYWIAD] Syn LeBrona Jamesa robi furorę. Wsad zachwycił gwiazdy (wideo)

Źródło artykułu: