EBL. Legia Warszawa sprzedała gwiazdę. Za ile? Znamy kulisy wielkiego transferu

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Justin Bibbins
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Justin Bibbins
zdjęcie autora artykułu

- 20 tysięcy euro za Bibbinsa? Do takiej oferty w ogóle nie usiedlibyśmy do rozmów. Pojawiły się ogromne pieniądze na stole, niespotykane jak na polską ligą w ostatnich latach - mówi nam Jarosław Jankowski z Legii Warszawa.

W tym tygodniu francuski klub Elan Béarnais Pau Orthez wykupił kontrakt Justina Bibbinsa z Legii Warszawa. Amerykanin był liderem zespołu i jedną z największych gwiazd Energa Basket Ligi. Legia dyktowała warunki, bo w kontrakcie Bibbinsa nie było zapisanej kwoty wykupu. Francuzi byli bardzo zdeterminowani, złożyli kilka ofert. Udało się wynegocjować dużą sumę. W Legii mówią, że była to oferta "nie do odrzucenia". Koszykarz średnio notował 18,5 punktu i 7 asyst. Filigranowy rozgrywający napędzał grę Legii, która do tej pory jest największą rewelacją rozgrywek. Bibbinsa w Legii zastąpi Lester Medford, który do niedawna występował w Starcie Lublin. Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dlaczego Legia Warszawa w trakcie rozgrywek oddała Justina Bibbinsa, lidera zespołu i jedną z największych gwiazd PLK?

Jarosław Jankowski, przewodniczący rady nadzorczej w koszykarskiej sekcji Legii Warszawa: Trzeba zacząć od tego, że Legia nie chciała sprzedawać Justina Bibbinsa, ale pojawiła się tzw. "oferta nie do odrzucenia". W koszykówce, a zwłaszcza w czasach pandemii, takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko. Justin nie miał wpisanej w kontrakcie kwoty odstępnego, więc mogliśmy dyktować cenę, choć, tak jak mówię, nie planowaliśmy go sprzedawać. Na początku w ogóle nie chcieliśmy rozmawiać z jego agentem, gdy zadzwonił z pytaniem: "czy Justin może odejść?". Powiedzieliśmy, że nie ma takiej opcji, bo ma ważną umowę i jest naszym liderem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James trenuje z córką

Co się zmieniło, że nagle zmieniliście zdanie?

Francuzi byli bardzo zdeterminowani. Gdy jedną ofertę odrzuciliśmy, to zaraz momentalnie przychodziła następna z wyższą kwotą odstępnego. Łącznie odrzuciliśmy trzy propozycje, jakie do nas skierowali. W końcu nastąpiło obustronne porozumienie, dzięki któremu Justin Bibbins zagra we francuskiej ekstraklasie. Pojawiły się ogromne pieniądze na stole, niespotykane jak na polską ligą w ostatnich latach.

To prawda, że rzuciliście kwotę zaporową, na zasadzie: "jak tyle zapłacą, to sprzedamy zawodnika?"

Tak i to była inicjatywa trenera Wojciecha Kamińskiego. Chcieliśmy mieć argument, gdyby ewentualnie nie doszło do transakcji. Rzuciliśmy kwotę zaporową i trochę nas Francuzi zaskoczyli, że przysłali ofertę z taką właśnie sumą.

Jaka to była kwota?

To była oferta trzykrotnie wyższa od pierwszej propozycji.

Czyli ile?

Niech to pozostanie tajemnicą. Nie ujawnię kwoty.

Pod koniec stycznia Anwil sprzedał do Hiszpanii Tony'ego Wrotena. Wtedy w kuluarach mówiło się o kwocie 20 tysięcy euro. Jak ta kwota ma się do sprzedaży Bibbinsa?

Odniosę się do tego w ten sposób: do takiej oferty w ogóle nie usiedlibyśmy do rozmów.

Szukając analogii przejdźmy na chwilę do piłki nożnej. Czy kwotę za sprzedaż Bibbinsa można porównać do sytuacji, gdyby ktoś zgłosił się z ofertą na poziomie 6-8 mln euro za Tomasa Pekharta?

Zacznijmy od tego, że w Legii, jak i każdym klubie na świecie, każdy piłkarz jest na sprzedaż. Nie będę się odnosił do wartości Tomasa, bo według mnie jest na dzisiaj dużo większa, jest świetnym zawodnikiem, który ma szansę zostać królem strzelców PKO Ekstraklasy. Podsumowując sprzedaż Bibbinsa: to była oferta zaskakująca, tzw. "nie do odrzucenia". Dodam także, że Francuzi błyskawicznie wywiązali się ze wszystkich warunków umowy. Trzeba też jasno powiedzieć, że skoro bardzo mocny klub z ligi francuskiej był tak bardzo mocno zdeterminowany do tego transferu, to  bardzo dobrze świadczy o pracy trenera Kamińskiego i o naszym klubie.

Sam zawodnik naciskał na transfer?

Zachował się bardzo racjonalnie. Nie naciskał, ale oczywiście nie ukrywał tego, że to jest dla niego ogromna szansa: świetny klub, mocna liga, bardzo dobre wynagrodzenie. Rozumieliśmy to, nie chcieliśmy blokować mu takiej możliwości, dlatego próbowaliśmy to wszystko wypośrodkować. Tłumaczyliśmy Justinowi, że nie możemy pozwolić sobie na jego odejście za małą kwotę oraz gdy nie będziemy mieli wybranego ewentualnego następcy, który spełni nasze oczekiwania.

Do Legii w jego miejsce trafi Lester Medford. Zaskakujący wybór, bo w Starcie Lublin Amerykanin nie przekonywał...

Szukaliśmy zawodnika, który jest gotowy do gry w każdym momencie. Nie jest tajemnicą, że już wcześniej go obserwowaliśmy, podobnie jak Armaniego Moore'a. Z różnych względów nie doszło do transferu tego drugiego. Medford nie wyglądał najlepiej w Lublinie, ale patrzyliśmy na niego znacznie szerzej. W poprzednich klubach wyglądał naprawdę przyzwoicie. Na Łotwie był jednym z liderów zespołu, który występował w Lidze Mistrzów. To nie jest słaby zawodnik. Wierzę w niego.

Kibice piszą - Legia w momencie sprzedaży Bibbinsa właśnie wywiesiła białą flagę i poddała sezon. Co pan im powie?

To jest nietrafiona argumentacja. Gdy tak było, to byśmy nie przeprowadzili transferu nowego rozgrywającego. Nie poddaliśmy sezonu. Przypomnę, że Lester Medford był ściągany do Startu Lublin, zespołu z dużymi ambicjami, który był wicemistrzem Polski. Miał tam walczyć o najwyższe cele także w Lidze Mistrzów. To też był jeden z argumentów tego transferu.

Zobacz także: Andrzej Pluta: Nie wszyscy w Polsce mają pomysł na młodych graczy [WYWIAD] Przemysław Frasunkiewicz mówi o rozmowach z Anwilem, budowaniu "drzewek" i wspieraniu polskich trenerów [WYWIAD] Aleksander Dziewa: Wzoruję się na Kuligu. Studia planem "B" na życie [WYWIAD] Jak "Król Almeida" wracał do Polski. "Anwil to dla mnie coś więcej"

Źródło artykułu: