Gasper Okorn po powrocie do Polski: Całkowicie zatrzymaliśmy Filipa Dylewicza

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Były trener AZS-u Koszalin i Energi Czarnych Słupsk miło będzie wspominać chwilowy powrót do Polski. Gasper Okorn i prowadzony przez niego Helios Suns Domzale okazali się lepsi od PGE Turowa Zgorzelec w Pucharze Europy FIBA.

Gasper Okorn jest znany w Polsce głównie z prowadzenia Energi Czarnych Słupsk z którą w sezonie 2008/2009 zajął czwarte miejsce oraz trenowania AZS-u Koszalin  podczas rozgrywek sezonu 2013/2014. W drugim z wymienionych klubów Słoweniec zastąpił na stanowisku pierwszego szkoleniowca Zoran Sretenovicia. Pod okiem Okorna ekipa z Koszalina uzyskała w TBL bilans 9-9, ale nie wystarczyło to do awansu do tzw. górnej szóstki, która miała wtedy zagwarantowane miejsce w fazie play-off. 41-letni trener sam zrezygnował wówczas z pracy, a schedę po nim przejął jego ówczesny asystent Igor Milicić.

O wiele milszy od pożegnania z TBL był dla Słoweńca chwilowy powrót do Polski przy okazji rewanżowego starcia PGE Turowa Zgorzelec z Heliosem Suns Domzale. Podopieczni trenera Okorna triumfowali nad zespołem prowadzonym przez Piotra Ignatowicza 97:86. Do rozstrzygnięcia tego meczu potrzebna była jednak dogrywka.

- Jesteśmy bardzo szczęśliwi i zadowoleni ze zwycięstwa w Zgorzelcu. Mieliśmy ciężki początek sezonu w rozgrywkach europejskich, jak i w rodzimej lidze. Jesteśmy nową drużyną w Europie i jest to dla nas duża wygrana, a zarazem niespodzianka - przyznawał po końcowym gwizdku Gasper Okorn.

Początek pojedynku z aktualnymi wicemistrzami Polski nie zwiastował jednak sukcesu dla zespołu prowadzonego przez Słoweńca. Dziesięć punktów zdobył już w samej pierwszej kwarcie Jakub Karolak, a jego Turów prowadził w inauguracyjnej odsłonie spotkania nawet 25:11. Słoweńcy sukcesywnie odrabiali straty i doprowadzili do takiej sytuacji, gdzie to gospodarze ratowali się przed porażką w regulaminowym czasie gry. W trakcie pięciu dodatkowych minut dominował już tylko Helios, który pozwolił zdobyć czarno-zielonym zaledwie trzy punkty, a sam zaaplikował ich czternaście.

Kluczowym elementem okazały się straty. Turów popełnił ich aż siedemnaście, które przyjezdni zamienili łącznie na 16 punktów. Dla porównania po dziesięciu stratach gości zgorzelczanie byli w stanie zdobyć tylko 6 ”oczek”.

Choć słaby występ zanotował Filip Dylewicz, który podczas niespełna 39 minut spędzonych na parkiecie zdołał zapisać na swoim koncie tylko 4 punkty, to godnie zastąpili go inni. Strzeleckie trio Jakub Karolak-Daniel Dillon-Damontre Harris zdobyli łącznie 69 punktów z 86 całego zespołu. Pomimo takiej formy, to Helios wychodził z PGE Turów Areny z tarczą. Dla Słoweńców był to udany rewanż za porażkę na własnym parkiecie 50:58.

- Obie drużyny od czasu pierwszego spotkania dokonały zmian w rotacji. W Turowie nie grają już Tatum i Niedźwiedzki, u nas nie ma Cohn'a i Bjelica. Jeżeli chodzi więc o ten aspekt, to szanse były w miarę wyrównane. Z drugiej strony, w Domzale graliśmy dobrze w obronie, ale brakowało skuteczności. Jeśli grając u siebie zdobywasz tylko 50 punktów, to ciężko jest wygrać. Teraz zaprezentowaliśmy się normalnie w ofensywie i wydaje mi się, że całkowicie zatrzymaliśmy Dylewicza, co było naszym celem - dodawał Gasper Okorn.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)