Bardzo nie lubię zmian w trakcie sezonu - rozmowa z Szymonem Szewczykiem, graczem AZS-u Koszalin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Stało się, jak się stało. Taką decyzję podjął zarząd klubu i my zawodnicy na pewno to uszanujemy. Tyle. Szkoda, że tego sezonu nie dokończyliśmy razem - mówi Szymon Szewczyk.

[b]

Karol Wasiek: Zaskoczony takim obrotem spraw?[/b]

Szymon Szewczyk: Jak najbardziej, ale jeśli mam być szczery, to wolałbym się na ten temat nie wypowiadać, bo mam na to wszystko swoje zdanie. Stało się, jak się stało. Taką decyzję podjął zarząd klubu i my zawodnicy na pewno to uszanujemy. Tyle. Szkoda, że tego sezonu nie dokończyliśmy razem. Tak jak zaczynaliśmy, tak powinniśmy zakończyć. Tak się jednak losy potoczyły, że głową za to zapłacił Igor Milicić.

Dowiedzieliście się z prasy, czy ktoś z klubu wam przekazał taką informację?

- Poinformował nas o tym Igor Milicić.

[ad=rectangle]

Była chemia z trenerem Miliciciem?

- Oczywiście, że była. Gdyby jej nie było, to nie byłoby drużyny. Wiadomo, że nie zawsze zawodnik zgadza się z trenerem, może mieć swoje zdanie, ale tak naprawdę za taktykę odpowiada szkoleniowiec. A my gracze powinniśmy wykonywać założenia taktyczne trenera.

Jak oceniasz tę decyzję? To chyba dość ryzykowna zmiana na prawie miesiąc przed play-offami?

- Wiadomo, że nie jest to komfortowa sytuacja, ale musimy zebrać się w sobie jako drużyna i dokończyć to, co zaczęliśmy kilka miesięcy temu. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby kilka miesięcy pracy poszło na marne.

Szymon Szewczyk: Nie lubię zmian w trakcie sezonu
Szymon Szewczyk: Nie lubię zmian w trakcie sezonu

Reasumując tę zmianę trenera - twoim zdaniem - trener Igor Milicić nadal powinien pracować z wami?

- Ja bardzo nie lubię zmian w trakcie sezonu i to nieważne jakie by one nie były. Szanuję decyzję zarządu. Nie chcę się wypowiadać zbytnio na ten temat, bo to nie są nasze decyzje. Nic do tego nie mamy. Jesteśmy zawodnikami i będziemy grać pod skrzydłami trenera.

Dwie ostatnie porażki to chwilowy kryzys, czy coś głębszego?

- Mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys. Wiesz, w sezonie zawsze zdarzają się przestoje. Każda drużyna ma takie coś. My, niestety, zaliczyliśmy to miesiąc przed końcem sezonu. Skomplikowaliśmy sobie robotę. Na dodatek te wcześniejsze zwycięstwa, takie jak z Rosą Radom, idą w zapomnienie, ponieważ musimy do samego końca bić się o miejsca w pierwszej czwórce. Musimy wygrywać, a na dodatek liczyć na wpadki innych drużyn, by zająć trzecie miejsce. A przecież możemy spaść na szóste...

Szóste dla was byłoby chyba dramatem?

- Jak najbardziej. Nie ważne jest to, co dzieje się wokół nas. Najważniejsze jest to, jak zareagujemy i jak do tego podejdziemy. Mamy na tyle doświadczonych zawodników, że powinniśmy podołać tej sytuacji.

W ostatnim czasie sporo krytyki przewinęło się na temat waszej gry. Ludzie mówili, że ona się bardzo zindywidualizowała, mało było rozwiązań zespołowych. Jak na takie głosy się zapatrujesz?

- Nie mam wpływu na czyjeś myślenie. To są opinie innych ludzi. Ja mogę zapewnić, że my w szatni wszystko sobie wyjaśniliśmy. Wiemy, co mniej więcej nie grało. Przede wszystkim chodzi o to, aby powrócić do radości z gry - do tego, aby koszykówka była zabawą - w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Mamy cieszyć się grą.

Źródło artykułu: