Akademicy ograli Zastal. Relacja z meczu AZS AWF Katowice - Intermarche Zastal Zielona Góra

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zielonogórska ekipa po dość pechowej porażce z Żubrami Białystok, miała wyciągnąć wnioski i rozpocząć marsz w górę tabeli. Jednak tak się nie stało. Zielonogórzanie po raz kolejny w tegorocznych rozgrywkach dali się ograć rywalowi, z którym przegrać nie powinni.

Już od początku spotkania można było zaobserwować szybki basket z obu stron. Taki styl gry narzucili katowiczanie, którzy byli bardzo aktywni na parkiecie. Jednak drużyna gości w takiej rywalizacji też potrafiła się odnaleźć i w siódmej minucie wyszła na prowadzenie 12:9. Przy tym stanie trener Zastalu, Tomasz Herkt desygnował do gry Jarosława Kalinowskiego, który tym samym zadebiutował w barwach zielonogórskiej ekipy w obecnym sezonie. Przypomnijmy, że popularny ''Kali'' powrócił do swego macierzystego klubu po epizodzie w AZS-ie OSRiR Kalisz. Wejście starszego z braci Kalinowskich dużo nie pomogło zielonogórzanom, którzy stracili przewagę i po pierwszej kwarcie przegrywali 18:19. Wynik ten ustalił gracz AZS-u, Grzegorz Szybowicz, popisując się celną ''trójką'' równo z syreną oznajmującą koniec odsłony numer jeden.

Początek drugich dwudziestu minut to wymienianie się prowadzeniem pomiędzy obiema drużynami. Zespół AZS AWF prowadził 26:23, aby kilka chwil później to ekipa gości miała przewagę (26:27). Następnie dobry moment miał obrońca katowickiego teamu, Marcin Środa, który po trafieniu za dwa, celnie przymierzył zza linii 6,25. Po tych rzutach było 31:27. Ale nie obyło się również bez mocnego akcentu jednego z zielonogórskich zawodników. Mowa tu o Rafale Rajewiczu, który w krótkim czasie popisał się dwoma wsadami i w dodatku jednym rzutem osobistym. Wyczyn młodzieżowca Zastalu spowodował, że na tablicy świetlnej widniało 31:32. Rajewicz i spółka dalej nie poszli za ciosem. Końcówka drugiej ''ćwiartki'' należała już do ekipy z Katowic, która na długą przerwę schodziła z 5-punktową zaliczką (40:35).

Trzecią kwartę celną ''trójką'' zainaugurował skrzydłowy Zastalu, Marcin Chodkiewicz. Wówczas gracze trenera Hertka do miejscowych tracili tylko dwa ''oczka'' (40:38). Jednak później inicjatywę przejęli katowiccy koszykarze, a Zastal nie miał już zbyt wiele do powiedzenia. W ekipie AZS-u AWF nie do powstrzymania był Piotr Hałas, który punktował raz za razem. Katowiczanie głównie dzięki dobrej postawie tego gracza wyszli na stosunkowo wysokie, bo 9-punktowe prowadzenie (59:50). Do końca odsłony numer trzy śląski beniaminek zdołał jeszcze powiększyć swoją przewagę, gdyż przed ostatnią kwartą było 64:53.

W czwartej części potyczki katowiczanie momentami prowadzili nawet 13 ''oczkami'' (66:53). Ale ''Zastalowcy'' nie złożyli broni i próbowali ratować wynik. W tej kwarcie przebudził się center zielonogórskiej ekipy, Paweł Wiekiera, który nie spudłował za trzy, a chwilę później za dwa, tym samym niwelując straty swojego zespołu do czterech punktów (70:66). Przy tym rezultacie do końca meczu pozostawały trzy minuty. Zielonogórzanie jeszcze mieli realne szanse na zwycięstwo. Ale drużyna ze Śląska nie dała sobie wydrzeć z rąk przewagi i ostatecznie zwyciężyła 78:72.

Co ciekawe, po tej konfrontacji oba zespoły mają taki sam bilans - 4 zwycięstwa i 5 porażek. W przypadku katowickiej ekipy jest to bardzo dobry wynik, gdyż tej przed sezonem wróżono tylko walkę o utrzymanie. Z kolei, jeśli chodzi o Zastal, rezultat ten nie napawa optymizmem. W Zielonej Górze o ponownej serii zwycięstw nikt nic nie mówił, ale chyba nikt z fanów zielonogórskiego basketu nie zakładał, że ''Zastalowcy'' będą mieli aż takie problemy z teoretycznie słabszymi zespołami.

AZS AWF Katowice - Intermarche Zastal Zielona Góra 78:72 (19:18, 21:17, 24:18, 14:19)

Źródło artykułu:
Komentarze (0)