Miałem chwile zwątpienia - rozmowa z Jarosławem Mokrosem, graczem Energi Czarnych Słupsk

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Miałem swoje kryzysy, chwile zwątpienia. Mało osób we mnie wierzyło, ale taki jest sport - mówi Jarosław Mokros, gracz Energi Czarnych Słupsk.

Karol Wasiek: Mecz z Asseco Gdynia to było jedno z lepszych, a może najlepsze spotkanie w barwach Energi Czarnych Słupsk. Jak do tego podchodzisz?

Jarosław Mokros: Patrząc z punktu widzenia statystycznego to myślę, że był to najlepszy mecz w tym sezonie. Z kolei jeśli brać pod uwagę grę zespołową, to już wcześniej miałem kilka udanych epizodów. Cieszę się, że w sobotę zagraliśmy dobrze jako zespół, a moje statystyki nie są najważniejsze. Wiadomo, że budują i motywują do cięższej pracy, ale najważniejsze dla koszykarza jest to, żeby wygrywać.

Ważniejsze w tym meczu było chyba dla ciebie to, że trener w tych najważniejszych momentach na ciebie postawił.

- To prawda. Uważam, że jak grasz w końcówkach meczów to jest znak, że trener ci ufa i pokazuje, że w ciebie wierzy.

Ta radość chyba podwójna, bo wiadomo przecież, że pełnisz rolę zadaniowca w ekipie Andreja Urlepa.

- To prawda. U nas w zespole są role jasno podzielone. Nie ma tak, że każdy ma zdobywać punkty. Prawda jest taka, że jeden jest od rzucania, drugi od zbiórek, a trzeci od robienia asyst.

Jarosław Mokros: Miałem chwile zwątpienia
Jarosław Mokros: Miałem chwile zwątpienia

A liderem jest Trice?

- Myślę, że można tak powiedzieć, chociaż jak widać, w każdym meczu kto inny jest liderem punktowym. Dołączył do nas jeszcze teraz Zimmerman i jesteśmy teraz już w komplecie. Możemy śmiało konkurować z najlepszymi zespołami w lidze.

Wracając ciebie, chyba w sobotę udowodniłeś niektórym ludziom, że warto na ciebie stawiać.

- Myślę, że tak, ale nie chcę też teraz mówić, że jestem najlepszy, bo od tego jestem daleki. Cieszę się, że ten mecz mi się osobiście udał, mam nadzieję, że tę passę podtrzymam. Będę naprawdę ciężko trenował, żeby utrzymać taką formę i grać coraz więcej minut.

Wcześniej przechodziłeś trudne momenty?

- Miałem swoje kryzysy, chwile zwątpienia. Mało osób we mnie wierzyło, ale taki jest sport. Zresztą ja pierwszy raz jestem w drużynie, która ma wysokie aspiracje, jest duża presja. Może też nie do końca sobie z tym radziłem. Myślę, że do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć i w przyszłości to na pewno zaowocuje.

Jednak kibice w sobotę docenili twoją grę i dość głośno skandowali twoje nazwisko. To chyba miły moment?

- Bardzo miły! To naprawdę fajne uczucie. Są kibice, którzy całym sercem dopingują swojej drużynie i na pewno Słupsk takich ma i ich serdecznie pozdrawiam i dziękuje za doping. To mnie motywuje do ciężkiej pracy.

Może kibice nie do końca zdają sobie sprawę z tego, jaką masz rolę w zespole?

- Może tak być. Miałem takie momenty, że zwracałem na to uwagę i było to trochę frustrujące i dołujące, ale miałem rozmowę z trenerem, który jasno mi powiedział, czego ode mnie oczekuje. Mam twardo bronić, zebrać parę piłek, nie odpuszczać, być walecznym. Taka jest moja rola na tę chwilę, może w przyszłości się ona zmieni.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: