Wilki zostały spłoszone - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Wilki Morskie Szczecin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Krakowskie koszykarki nie zawiodły i w pierwszym noworocznym spotkaniu rozgrywanym przy własnej publiczności pokonały beniaminka ze Szczecina.

Gospodynie zgodnie z przypuszczeniami szybko objęły inicjatywę. Początkowo co prawda podobnie jak przeciwniczki grały zbyt nerwowo, ale nie przeszkodziło im to prowadzić po paru minutach 10:2. Pochwalić należało . Legitymująca się węgierskim paszportem obwodowa co chwilę zaskakiwała rywalki rzutem z dystansu lub wejściem pod kosz. Oba te schematy miała świetnie opanowane. Dużą aktywność wykazywała także. Polka doskonale uzupełniała wspominaną wcześniej koleżankę, wykorzystując swobodę zostawianą przez przyjezdne.

Formacja defensywna szczecinianek wielokrotnie zbyt wolno reagowała na boiskowe wydarzenia, co tworzyło w łatwy sposób okazje wiślaczkom do powiększenia ogólnego dorobku. Nie dziwiło zatem, że w 10 minucie wynik brzmiał 24:13.

Beniaminek próbował opierać swoje poczynania o , tyle że doświadczona środkowa najczęściej pudłowała. Zawodziły również inne Amerykanki -  i . Poczynania obu chwilami przypominały wręcz streetball. Bez wątpienia też częściej mogły kierować podania pod adresem koleżanek, zwłaszcza, że one pokazały parę ciekawych zagrań.  oraz K w pierwszej połowie uzyskały najwięcej "oczek" spośród całej ekipy gości.

Wiślaczki po raz kolejny nie dały plamy i kontynuują passę zwycięstw
Wiślaczki po raz kolejny nie dały plamy i kontynuują passę zwycięstw

Niemniej to nie wystarczało. Na ich poczynania odpowiedziała wprowadzona z ławki . Łotyszka wedle poleceń trenera  wchodziła pomiędzy defensorki oponenta, a gdy otrzymała piłkę i uniosła ją ponad głowę, wtedy nie było już możliwości powstrzymania. Tym samym długą przerwę małopolski kolektyw spędził wygrywając 40:24.

Po zmianie stron dystans dzielący obie drużyny nieco zmalał za sprawą Kotnis, która naprawdę zanotowała godny uwagi występ. Jednak na posterunku stała. Wystarczyło kilka inteligentnych podań  w kierunku 25-letniej podkoszowej i Wisła znów odskoczyła. Generalnie cały czas kontrolowała sytuację, wobec czego nie musiała się specjalnie martwić o triumf. Tuż przed czwartą kwartą swoje "trzy grosze" dołożyła jeszcze Quigley. Krakowianki w ten sposób od pomyślnego końca dzielił mały kroczek.

Zaraz potem został on postawiony. Dzięki temu Biała Gwiazda nadal pozostaje niepokonana. W sobotę stoczy ostatni pojedynek rundy zasadniczej przeciwko CCC Polkowice. Zwycięstwo pozwoli zyskać ogromną przewagę mentalną nad Pomarańczowymi, które dotąd prezentowały formę na pewno niższą od zeszłorocznej, kiedy zdominowały ekstraklasę.

Wisła Can-Pack Kraków - King Wilki Morskie Szczecin 76:61 (24:13, 16:11, 17:21, 19:16)

Wisła Can-Pack: Quigley 19, Lavender 15, Szott-Hejmej 13, Tamane 11, McCray 8, Żurowska 8, Ouvina 2, Jujka 0, Pawlak 0.

King Wilki Morskie: Kotnis 17, Kraayeveld 9, Adamowicz 7, Maruszczak 7, Sosnowska 7, Teclemariam 7, Stasiuk 3, Mrozińska 2, Swanier 2.

Źródło artykułu: