O Dylewiczu mogę rozmawiać tylko z nim samym - rozmowa z Mariuszem Niedbalskim, asystentem Dariusa Maskoliunasa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Na tę chwilę żaden z naszych zawodników nie wygląda tragicznie - mówi Mariusz Niedbalski, który od przyszłego sezonu będzie asystentem Dariusa Maskoliunasa.

Karol Wasiek: Wyniki w sparingach są miarodajnym obrazem tego, w jakiej formie się obecnie znajdujemy?

Mariusz Niedbalski: Może nie formy, ale bardziej tego, czy zespół nabiera charakteru, kształtu i czy potrafi ze sobą coraz lepiej współpracować, bo w takim kierunku to powinno iść, że z każdym dniem ta kooperacja powinna być coraz lepsza. Wielu jest nowych zawodników w Treflu Sopot, ale cieszy to, że ci gracze szybko się zaaklimatyzowali. W piątek pięciu zawodników miało podwójną zdobycz punktową, w dodatku Jeter i Vasiliauskas uzbierali razem 12 asyst. Ta współpraca powoli się pojawia. Na dniach dołączy do zespołu trener Maskoliunas. Myślę, że mam sporą wiedzę na temat drużyny i będę w stanie wiele rzeczy przekazać. Uważam, że stworzymy ciekawy duet trenerski.

Te wszystkie informacje ma pan spisane w notatkach, czy na bieżąco je pan przekazuje trenerowi Maskoliunasowi?

- Wszystko trzeba dokumentować, żeby coś ważnego nie wyleciało z głowy. Należę do trenerów, którzy wszystko muszą mieć zapisane.

Niby tylko sparingi, ale na ławce Trefla Sopot jest trochę nerwowo. Z czego to wynika?

- Jeżeli ktoś czegoś nie zrealizuje to trzeba zwrócić mu uwagę. Staram się pobudzać zespół i czasami zawodnik musi usłyszeć coś niemiłego. Nie jestem zwolennikiem częstego chwalenia, poza tym na tym etapie powinniśmy wytykać sobie błędy niż chwalić za dobre zagrania, żeby tych błędów było jak najmniej. Każdy sparing trzeba wykorzystać maksymalnie. Muszę się zachowywać jak w meczu ligowym, żeby te 40 minut wykorzystać.

Siedząc na trybunach usłyszałem takie zdanie: "Ale ten Trefl gra inaczej, jak nie ma Dylewicza". Podpisuje się pan pod tym stwierdzeniem?

- O Filipie Dylewiczu mogę rozmawiać tylko z Filipem Dylewiczem. (śmiech)

Teraz zawodnicy realizują pańską taktykę, czy to bardziej pomysły Dariusa Maskoliunasa?

- Proszę zauważyć to, że wielu trenerów reprezentacji prowadzi na co dzień zespoły i nie było ich podczas turnieju w klubach. Nie uważam, żeby to był jakiś problem, że trenera Maskoliunasa nie było na początku okresu przygotowawczego. Z litewskim trenerem jestem w stałym kontakcie. Dużo rozmawiamy o zespole, co będziemy musieli poprawić, kto jest w jakiej dyspozycji, kto ile kilogramów zrzucił.

Jakie jest pana zdanie na temat tego zespołu?

- Nie lubię chwalić, jestem ostrożny. Nigdy sparing nie pokaże w 100 procentach, jak będzie wyglądać zespół w sezonie zasadniczym, jak będzie radzić sobie z presją. Wszystko zweryfikuje boisko, ale my zrobimy wszystko, żeby Trefl znów bił się o jak najwyższe cele.

Widać, że niektórzy gracze nie są jeszcze gotowi fizycznie do walki w meczach ekstraklasowych. Ile jeszcze im czasu potrzeba?

- Ciężko to czasowo powiedzieć. Oni muszą się przygotowywać każdego dnia na 100 procent, a my trenerzy musimy im to zapewnić. Mówimy to o Nicholsonie, czy Majstoroviciu, ale tak naprawdę możemy wymienić pół ligi. Nie wiemy, co tak naprawdę robią gracze podczas przerwy wakacyjnej. Jeden jest rzetelny, a drugi leży trzy miesiące brzuchem do góry. Powiem tak: na tę chwilę żaden z naszych zawodników nie wygląda tragicznie.

Źródło artykułu: