Michał Chyliński: Odpłaciliśmy pięknym za nadobne

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Bardzo dobry mecz rozegrali koszykarze Turowa Zgorzelec w Gdyni. Zespół z przygranicza Polski pewnie wygrał na parkiecie mistrzów 90:77, a 15 punktów to zasługa Michała Chylińskiego.

Wynik jest o tyle zaskakujący, że goście zagrali bez nominalnego rozgrywającego - Vukasina Aleksicia. Mimo to przyjezdni potrafili rzucić aż 90 punktów. - Z Aleksiciem w składzie gra się o wiele łatwiej. Wówczas inaczej ustawiamy się na boisku. Pokazujemy jednak, że mimo braków potrafimy sobie radzić, że jesteśmy drużyną kompletną. Potrafimy godnie zastąpić brakujące ogniwa - przyznał Michał Chyliński.

Zgorzelczanie byli tego dnia bardzo dobrze dysponowani rzutowo. Już w pierwszych dziesięciu minutach uzbierali 30 "oczek". - Oddaliśmy im piękne za nadobne. Zrewanżowaliśmy się za porażkę w Zgorzelcu. Bardzo dobra pierwsza kwarta w meczu na wyjeździe pozwala drużynie złapać pewność siebie, potem na boisku ma się większy komfort i łatwiej grać. Z pewnością nasza postawa w pierwszej kwarcie miała wpływ na końcowy wynik - mówił kapitan PGE Turowa Zgorzelec, który przyznał, że w jego zespole przed tym meczem była dodatkowa złość. - Myśl o porażce w Zgorzelcu bardzo nas motywowała i działała podwójnie. Asseco było pierwszym zespołem, który pokonał nas na własnym parkiecie. Chcieliśmy rewanżu, udało się, ale po tym meczu nie możemy popadać w hurraoptymizm. Choć na pewno cieszy, że wygraliśmy mecz u mistrzów Polski, to pozwoli nam z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Słabiej zagrał Aaron Cel, ale i tak ofensywa zespołu ze Zgorzelca świetnie funkcjonowała. Widać było w tym rękę trenera Miodraga Rajkovicia. - Będąc w takiej dyspozycji jak z Asseco, wygralibyśmy z wieloma drużynami! Wszystko nam wpadało do kosza, co jest zasługą sztabu szkoleniowego. Oni potrafili rozpracować słabe strony Prokomu, a my koszykarze potrafiliśmy to wykorzystać - mówił z uśmiechem na ustach Chyliński.

W piątek kolejny hit Tauron Basket Ligi. Turów podejmie wicemistrzów Polski z Sopotu. - Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że zbytnio przed meczami nie odpoczywamy. Nie ma jednak co robić tragedii. Z Treflem także mamy rachunki do wyrównania za zeszły sezon i porażki w półfinale. Poza tym w pierwszej rundzie przegraliśmy w Sopocie - skwitował koszykarz.

Pewną ciekawostką jest fakt, że jeśli PGE Turów ogra sopocian, będzie miał na rozkładzie dwóch byłych asystentów w tym klubie - Andrzeja Adamka oraz Mariusza Niedbalskiego. - Nawet o tym nie pomyślałem. Ciekawie się to ułożyło. Na pewno byłoby fajnie, gdyby nam się udało - śmiał się Michał Chyliński[i].

[/i]

Źródło artykułu: