Piotr Niedźwiedzki: Jesteśmy nieobliczalni

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trwa dobra seria Kotwicy Kołobrzeg. Zwycięstwo z Polpharmą, a także Stelmetem Zielona Góra pozwoliło ekipie Tomasza Mrożka odbić się od dna ligowej tabeli.

Czarodzieje z Wydm w poprzednich starciach imponowali skutecznością, a także młodzieńczą fantazją, której może zazdrościć nadmorskiemu zespołowi wiele ekip Tauron Basket Ligi. Kołobrzeżanie już od początku sezonu postrzegani byli jako czerwona latarnia ligi, lecz ostatnie pojedynki zdecydowanie temu zaprzeczają. Podopieczni Tomasza Mrożka grają szybko, ładnie dla oka, a co najważniejsze bardzo skutecznie. Kibice w Kołobrzegu przecierali oczy ze zdumienia, widząc tak świetną dyspozycje swoich ulubieńców podczas spotkania z drużyną z Zielonej Góry.

- Można powiedzieć, że jesteśmy nieobliczalni - mówi Piotr Niedźwiedzki. - Zawsze twierdziłem, że mamy dobrą ekipę, jednak potrzebujemy czasu, aby się zgrać i wejść na odpowiedni poziom. Ostatni mecz potwierdził, że jesteśmy mocni, a tym samym możemy powalczyć z każdym w lidze - dodaje center Kotwicy.

Przed ekipą z Kołobrzegu jednak kolejne trudne zadanie. Zespół Czarodziejów z Wydm udaje się do dalekiego Zgorzelca, aby podjąć świetnie w tym sezonie grający PGE Turów. Spotkanie to zapowiada się wyjątkowo ciekawie, a goście swoich szans poszukają pod koszem, a także w zmęczeniu Turowa. Występy w krótkim odstępie czasu w rozgrywkach ligi VTB są bardzo wyczerpujące, a zawodnicy Miodraga Rajkovicia wyglądają fizycznie zdecydowanie gorzej, niż to miało miejsca na początku sezonu.

- Wszyscy musimy dać z siebie wszystko w tym pojedynku - dodaje Niedźwiedzki. - Ostatni mecz pokazał, że zespołowo jesteśmy naprawdę bardzo silni. Musimy sobie pomagać, dzielić się piłką, a wtedy zwycięstwo może stać się naprawdę bardzo realne. Nie myślę o problemach Turowa. Dzięki występom w lidze VTB zespół ten nabiera dodatkowego doświadczenia i nie uważam, aby miało to jakieś znaczenie przed sobotnim pojedynkiem - kończy gracz Czarodziejów z Wydm.

Źródło artykułu: