Hosley szybko się zniechęca?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Quinton Hosley to gracz, który ma problemy z koncentracją, łatwo się frustruje, łatwo się zniechęca - ocenia Filip Dylewicz z Trefla Sopot.

Blisko dwa tygodnie temu Stelmet Zielona Góra gościł ekipę Trefla Sopot. Wówczas faworytem spotkania byli gracze Mihailo Uvalina, ale zwycięsko z tego pojedynku wyszli jednak koszykarze z Trójmiasta. Trener Żan Tabak świetnie ustawił swoją drużynę na ten mecz, bardzo dobrze pracowała sopocka defensywa.

Gracze z Sopotu zdawali sobie sprawę, że ich priorytetowym zadaniem będzie powstrzymanie duetu Hodge-Hosley. Obaj zdobyli co prawda łącznie 29 punktów, ale na bardzo słabej skuteczności (8/27 z gry). Sopocianie łatwo wygrali 84:72. - Myślę, że każdy, kto się interesuje koszykówką zdaje sobie sprawę z tego, że na dzień dzisiejszy drużyna Stelmetu oprócz tego, że ma bardzo dobrych dziesięciu graczy, którzy w polskiej lidze na pewno znaczą dosyć sporo. Mimo to opiera cały swój potencjał na dwóch graczach i nie wiem, czy to jest pomysł trenera, czy oni po prostu tak siebie wykreowali, ale w tej koszykówce, na polskich parkietach na najwyższym poziomie dwóch graczy nie wygrywa mistrzostwa i na pewno drużyna Stelmetu doświadczyła tego w meczu z nami. Dwóch graczy zostało absolutnie wyłączonych, widzieliśmy, że ich gra opiera się na grze jeden na jeden, trener nas przed tym przestrzegał, mówił, że są to znakomici gracze ofensywni, ale również defensywni, jednakże ta druga opcja nie do końca u nich się sprawdza, ponieważ, żeby mieć siłę na atak, oszczędzają się w obronie i to było oczywiste. Udało nam się ich zatrzymać, mam nadzieję, że to nie był pojedynczy przypadek, ale nasza defensywa w tym sezonie jest zupełnie inna, niż dotychczas prezentowaliśmy i nie jesteśmy tylko bardzo dobrym ofensywnym zespołem, ale jesteśmy w stanie też wyłączyć najgroźniejszych graczy z drużyny przeciwnej - ocenia Filip Dylewicz z Trefla Sopot.

A jak kapitan ekipy z Trójmiasta ocenia Quintona Hosley'a? - Na pewno indywidualnie jest to niesamowity gracz, z niesamowitymi dyspozycjami fizycznymi, jego atletyzm, poruszanie się przy swoim wzroście jest naprawdę spektakularne i to, że grał w tych wielkich zespołach europejskich wcale nie było przypadkowe. Jednakże widać, że jest to gracz, który ma problemy z koncentracją, łatwo się frustruje, łatwo się zniechęca i widać, że w tych wielkich zespołach się nie sprawdził, dlatego też, mimo tego, że jest bardzo dobry motorycznie i bardzo uzdolniony, na dłużej nie zagrzał miejsca w jakichś bardzo dobrych zespołach, jednakże na polskie realia jest to bardzo groźny gracz i myślę, że w jeszcze niejednym meczu udowodni, że jest naprawdę bardzo dobrym zawodnikiem.

Wiele osób związanych z koszykówką porównuje Hosley'a do Qyntela Woodsa, który kilka lat temu był gwiazdą Asseco Prokomu Gdynia. Jak do tych porównań odnosi się kapitan Trefla Sopot? - Myślę, że są podobni, myślę, że Qyntel miał lepsze warunki fizyczne, był wyższy chyba, masywniejszy i jednak, może nie ruszał się tak dobrze, nie był w stanie tak grać dynamicznie jak robi to Hosley, natomiast w grze jeden na jeden, myślę, że był nawet lepszy. Oyntel też niespełniony talent w NBA, tak samo Europa i zawodnik o znakomitych predyspozycjach fizycznych, a jednak nie zafunkcjonował - twierdzi Dylewicz.

Filip Dylewicz jest jedną z największych gwiazd Tauron Basket Ligi
Filip Dylewicz jest jedną z największych gwiazd Tauron Basket Ligi

Kapitan Trefla Sopot był gwiazdą tamtego spotkania, bo rzucił aż 25 punktów, dokładając do tego 9 zbiórek. - Czy się czuję bohaterem? Nie, cieszę się, że moja predyspozycja dnia pozwolił na to, że zagrałem tak, jak zagrałem. Czasami ma się lepsze dni, czasami ma się gorsze, ale nie ukrywajmy, takich spotkań w sezonie gra się 3,4 i to jest naprawdę max, który można osiągnąć. Życzyłbym sobie w każdym meczu, natomiast miałem problemy ze skutecznością za 3 punkty, trafiłem dokładnie te cztery trójki, mimo oddanych dziewięciu rzutów. Jednakże nasza koncepcja opiera się właśnie na tego typu zagraniach, jest bardziej grą na obwodzie, kiedy jestem otwarty – mam rzucać i tak naprawdę w 24 sekundy ma się jedną pozycję czystą do oddania rzutu i jeżeli jestem otwarty, to dlaczego miałbym nie rzucać - wspomina Dylewicz.

Gwiazda Trefla Sopot podkreśla, że niezwykle ważna w drużynach sportowych jest chemia, atmosfera w zespole. Dylewicz wspomina, że nawet za czasów Prokomu Trefla Sopot nie zawsze udawało się zbudować odpowiednią atmosferę w zespole. - Myślę, że jest to umiejętność trenera, dobrania tak personalnie graczy, żeby funkcjonował cały zespół, żeby był kolektyw, żeby była chemia w szatni, na boisku, żeby wszyscy gracze czuli, że są potrzebni w zespole i myślę, że te wielkie zespoły właśnie tak funkcjonują i mieliśmy wiele przykładów w świecie basketu, że jednak wielkie gwiazdy, wielkie nazwiska nie grają. Nawet w Prokomie Treflu, kiedy był Milan Gurović, Van den Spiegel, Wołkowyski, Best, kiedy były nazwiska, które wydawać by się mogło, gwarantowały występ nawet w Final Four, spowodowały, że oprócz mistrzostwa Polski nic wielkiego nie było osiągnięte w Top16, ale Top 16 to nie jest nic wielkiego prawda i to też obrazuje, że jednak każdy w zespole powinien czuć się dobrze i każdy powinien czuć się potrzebny - dodaje kapitan Trefla Sopot.

Źródło artykułu:
Komentarze (6)
avatar
maba
12.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dlatego bym go w...ił, za 40 tys $ miesięcznie to on nic nie pokazuje, tylko bałagan w drużynie robi!!!!  
avatar
maba
12.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Słuszna wypowiedz Dylewicza, w tamtym sezonie w zastalu teoretycznie byli gorsi gracze a inne zespoły miały lepsze składy (czarni, turów, anwil)a zdobyliśmy brązowy medal! Teraz Zastal to mi pr Czytaj całość
michalzg
12.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dylewicz napisał to co i ja napisałem wczoraj. Mamy 10-11 graczy a Uvalin pozowlił grać dwóm, a reszta patrzy i podaje do nich. Tak się nie da grać, to nie buduje dobrej atmosfery w drużynie i Czytaj całość