Petra Ujhelyi: Bez zbędnego oglądania się na rywala zrobimy wszystko by zwyciężyć

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po pokonaniu Energi Toruń Biała Gwiazda zgodnie z oczekiwaniami awansowała do wielkiego finału. I choć przeciwnika z którym powalczy o złoty medal jeszcze nie zna, to jednak już od poniedziałku jej zawodniczki przygotowują się ściśle pod kątem ostatecznej rywalizacji.

Wiślaczki bezpośrednią promocję do tego zaszczytnego etapu rozgrywek wywalczyły w zaledwie trzech spotkaniach. Tylko tyle potrzebowały bowiem do rozprawienia się z toruńską Energą, która mimo ambicji nie potrafiła na dłuższą metę zagrozić wyżej utytułowanemu rywalowi. - Długo pracowałyśmy na taki rezultat i zdajemy sobie sprawę, iż obecnie pozostał nam do zrealizowania jeszcze jeden cel. Generalnie jako zespół jesteśmy podekscytowane tym, że przyjdzie nam walczyć o złoto, co z kolei wywołuje dodatkową mobilizację. Ponadto dzięki szybkim wygranym z ekipą z miasta Kopernika w nadchodzącym czasie będziemy bardziej wypoczęte od rywalek - mówi Petra Ujhelyi. Nie da się ukryć, że dłuższą pauzę w tym wypadku należy traktować jako spore udogodnienie. W końcu przy tak napiętym terminarzu często trudno znaleźć choćby chwilę na regenerację sił, a przecież w świecie sportu odgrywa ona ogromne znaczenie. - Bez wątpienia ten czynnik jest bardzo istotny. Liczę, że zyskamy świeżość pod względem fizycznym oraz mentalnym i korzystnie przełoży się to na późniejszą postawę na parkiecie - potwierdza Węgierka. W jej przypadku pojedynki finałowe będą również osobistym wyzwaniem. Dzieje się tak dlatego, że od pamiętnego turnieju Euroligi w Stambule doświadczona środkowa jest ważną zawodniczką w rotacji trenera Jose Ignacio Hernandeza i w najbliższej przyszłości przypuszczalnie również otrzyma szansę występu. - Na polepszenie mojej formy na pewno duży wpływ miało zażegnanie kontuzji pleców, która dokuczała mi przez kilka dobrych tygodni. Obecnie wychodząc na boisko czuję się znacznie pewniej i mogę pozwolić sobie na zdecydowanie więcej. Wcześniej notowałam spore wahania i wielokrotnie prezentowałam się poniżej oczekiwań. Ponadto mobilizuje mnie świadomość, że jakiś czas temu weszłyśmy w fazę decydujących rozstrzygnięć - wyjaśnia Ujhelyi. Pewne zastrzeżenia natomiast pojawiają się w kwestii poziomu prezentowanego przez krakowską ekipę. Ten, mimo ostatnich przekonujących triumfów był daleki od oczekiwanego, co wzbudziło lekkie zafrasowanie u osób związanych bezpośrednio z klubem. - Trzeba pamiętać przy tym, że początkowo na potyczki z Energą rzutowało rozczarowanie jakiego doznałyśmy na turnieju FinalEight. Ponowne skupienie się i przestawienie na ligę polską wymagało po prostu chwili czasu. Pozostaje nam zatem zapomnieć o tamtych wydarzeniach i po prostu skoncentrować się na realizacji ostatniego celu, jaki został przed nami postawiony -twierdzi środkowa. Z kim wobec tego była koszykarka m in. Bracco Geas Sesto San Giovanni chciałaby się spotkać w finale? - Stawiam jednak na CCC, które w piątym starciu będzie miało po swojej stronie atut własnego parkietu. A to bardzo wiele. Oczywiście gdynianki również odznaczają się walecznością i charakterem, lecz biorąc pod uwagę choćby szerokość składu trzeba powiedzieć iż większy potencjał ma drużyna z Dolnego Śląska. Niemniej bez zbędnego oglądania się na rywala zrobimy wszystko by zwyciężyć.

Źródło artykułu: