Trudna przeprawa sopocian - relacja z meczu Trefl Sopot - AZS Koszalin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sobotnie spotkanie pomiędzy Treflem Sopot a AZS-em Koszalin przysporzyło sporo emocji kibicom zgromadzonym w hali Ergo Arena. Lepsi z tego pojedynku wyszli sopocianie, którzy dość długo nie potrafili znaleźć sposobu na koszaliński zespół. Ostatecznie zwyciężyli 84:76.

W tym artykule dowiesz się o:

Drużyna AZS-u Koszalin przyjechała do Sopotu bez kontuzjowanego George’a Reese’a. W meczowej dwunastce był J.J. Montgomery, ale on nie pojawił się na parkiecie nawet na chwilę. Trener Andrej Urlep zdecydował się desygnować na parkiet polską piątkę. Słoweński szkoleniowiec przed meczem bardzo ciepło przywitał się zarówno z Filipem Dylewiczem, jak i Łukaszem Koszarkiem.

W początkowej fazie spotkania swoimi umiejętnościami popisywali się głównie środkowi obu drużyn. Rafał Bigus, jak równy z równym walczył z Johnem Turkiem, który ostatnio spisuje się rewelacyjnie. Warto przytoczyć tutaj statystyki Amerykanina - w ostatnich pięciu meczach Turek osiągał rewelacyjne średnie 22,2 punktów oraz 9,6 zbiórki.

Drużyna z Koszalina bez żadnych kompleksów rozpoczęła to spotkanie. Gracze Urlepa w połowie pierwszej kwarcie prowadzili 14:7, by później jeszcze podwyższyć prowadzenie(19:7). Wspomniany wcześniej Bigus miał na koncie już osiem punktów(3/3 z gry). Sopocianie sprawiali wrażenie totalnie zdekoncentrowanych. Słabo spisywali się liderzy Trefla - Koszarek oraz Dylewicz zdobyli łącznie tylko 3 punkty w pierwszej odsłonie.

Gra koszalinian mogła się podobać. Ataki drużyny napędzał dobrze znany w Sopocie - Igor Milicić. Goście prowadzili już dwunastoma punktami, ale do głosu zaczęła dochodzić drużyna lidera tabeli TBL. Koszalinianie popełniali proste błędy, a w szeregach Trefla sporo ożywienia wniósł Jermaine Mallet.

Po celnym rzucie trzypunktowym Koszarka zrobiło się już tylko 31:27 dla gości z Koszalina. Nieźle w szeregach trenera Urlepa prezentował się LaMont McIntosh. Amerykanin imponował niezwykle szybkością i był trudny do zatrzymania dla sopockiej defensywy. Na przerwę goście schodzili z trzypunktową przewagą(40:37).

W dwóch pierwszych kwartach koszalinianie byli lepsi zarówno na deskach(20-12), jak i w asystach(9-7). Warto odnotować 100% skuteczność gości w rzutach dystansowych(7/7)! Rzadko takie sytuacje mają miejsce na ligowych parkietach.

Trener Karlis Muiznieks musiał użyć w szatni dosyć mocnych słów, ponieważ po przerwie sopocianie zaczęli grać z większą agresją. Jednak gracze Urlepa dotrzymywali kroku gospodarzom. Świetnie w trzeciej kwarcie prezentował się Kamil Łączyński, który popisał się nawet akcją „3+1”. Po punktach Dylewicza na tablicy świetlnej pojawił się remis po 55. Od tego momentu lekką przewagę osiągnęli sopocianie.

Po rzucie Łukasza Wiśniewskiego było już 68:61. Gospodarze zaczęli grać zdecydowanie bardziej konsekwentnie w ataku oraz poprawili obronę. W szeregach Trefla w decydujących momentach spotkania dobrze prezentowali się Koszarek oraz Turek, którzy poprowadzili lidera TBL do kolejnej wygrany.

- To był dla nas bardzo trudny mecz. Szanujemy zespół z Koszalina, ale jeśli chcemy wygrywać i dobrze grać, musimy grać cały czas agresywnie w obronie i być skoncentrowani przez całe spotkanie - mówił po meczu trener Muiznieks.

Trefl Sopot – AZS Koszalin 84:76 (12:24, 25:16, 24:18, 23:18) Trefl:

Koszarek 20, Wiśniewski 18, Turek 16, Waczyński 14, Dylewicz 9, Cummings 3, Mallett 2, Kuzminskas 2, Szymkiewicz 0, Fraś 0, Stalicki 0.

AZS: Bigus 19, Milicić 18, Eziukwu 10, McIntosh 9, Łączyński 9, Dutkiewicz 8, Jarmakowicz 8, Surmacz 0, Bieg 0, Montgomery 0.

Źródło artykułu:
Komentarze (2)
Fan Radexu
6.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A tam pierdolisz. Wszystko było pod kontrolom. Myśleli, że z takimi frajerami to na stojąco wygrają. Ale po pierwszej kwarcie zobaczyli że z Urlepem nie ma żartów i w pozostałych pokazali im gd Czytaj całość
iksinski
6.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Urlep ze swoimi chlopakami trochę napedzil stracha Treflowi, ktory chyba po zwyciestwie nad Turowem za szybko uwierzyl, ze ot tak sobie zgarnie pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym. a tu pra Czytaj całość