Z Wisłą przegrały, no ale w derbach były lepsze - relacja z meczu MUKS - Wisła Can-Pack

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zgodnie z przewidywaniami, nie było niespodzianki w niedzielnym meczu Ford Germaz Ekstraklasy w Poznaniu, gdzie MUKS gładko przegrał z Wisłą Can-Pack Kraków 52:88. Gospodynie kroku mistrzyniom polski dotrzymywały jedynie przez kilka pierwszych minut spotkania.

W ekipie Jarosława Zyskowskiego, który po raz pierwszy wystąpił oficjalnie w roli pierwszego trenera MUKS, zadebiutowała Larissa Williams i od razu pokazała, że zamierza być kluczową zawodniczką swojej ekipy - w pierwszej połowie oddała niemal połowę rzutów całego zespołu i zdobyła grubo ponad połowę punktów. - Nie była to zamierzona taktyka, nie sądzę też, że Larissa chciała się pokazać, piłka przechodziła przez ręce innych koszykarek, a tylko Williams chciała kończyć - wyjaśniał trener MUKS.

Przewaga Wisły Can-Pack ani przez chwilę nie podlegała wątpliwości - krakowianki lepiej zbierały (34:28), celniej rzucały (z gry 49 proc.), miały mniej strat (11:16), więcej asyst (14:7). Pod koszem MUKS podopieczne Jose Hernandeza robiły niemal co chciały - Katarzyna Krężel, Anke De Mondt czy Milka Bjelica co chwilę bezkarnie wychodziły na czyste pozycje, a gdy ich nie wykorzystywały, to zbierały i ponawiały akcje.

W obronie również wiślaczki prezentowały się o klasę lepiej MUKS było niewiele, kibicom pozostawało więc oklaskiwanie pojedynczych, indywidualnych zagrań wspomniane już Williams, Żanety Durak czy Dominika Owczarzak. - I z tego należy się cieszyć - komentował Zyskowski. - Nawet gdy realizowaliśmy założenia taktyczne, to gdy Wisła przyspieszała grę, nie mieliśmy żadnych szans - przyznał.

- To dla nas dobry trening przed kolejnym meczem w Eurolidze - komentowała Agnieszka Śnieżek. - Muszę przyznać, że mimo iż gramy bez Petry Ujhelyi, Eweliny Kobryn i Erin Phillips, to gramy nieźle. Ten mecz mieliśmy pod kontrolą, bo od pierwszej kwarty byliśmy maksymalnie skoncentrowani. W spotkaniach z takimi zespołami, jak MUKS to bardzo ważne - dodawał Jose Hernandez. W jego zespole pierwsze skrzypce grały Powell (18 pkt.) oraz Bjelica (17 pkt i 9 zb.), aktywna pod koszem była Krężel, która aż 6 razy była faulowana i wykonywała aż 10 rzutów wolnych.

Na boisku, z racji różnicy klas dzielącej oba zespoły, wielkich emocji nie było, rozrywkę zapewniał natomiast spiker zawodów, który w ciągu całego spotkania wielokrotnie i do znudzenia przypominał kibicom o sukcesie MUKS sprzed tygodnia, gdy w derbach Poznania zespół Zyskowskiego pokonał INEA AZS 71:45. W czasie meczu prezentował też swoistą propagandę sukcesu - nawet gdy MUKS przegrywał 20 czy 30 punktami słyszeliśmy o "świetnej grze MUKS". Fakt, zespół z Poznania nie zaprezentował się bardzo źle, jednak przy porażce 36 punktami mówienie o "dobrej grze" może skutkować jedynie śmiechem.

Zostając w atmosferze poznańskiego piekiełka przypomnijmy, że w meczu INEA AZS z Wisłą Can-Pack padł wynik 41:75.

W następnej kolejce Wisła podejmie Matizol Lider Pruszków, MUKS pojedzie do Łodzi walczyć z ŁKS Siemens AGD.

MUKS Poznań - Wisła Can Pack Kraków

52:88

(14:31, 11:15, 13:29, 14:13)

MUKS: Larissa Williams 22, Agnieszka Makowska 7, Dominika Owczarzak 6, Martha White 6, Monique Hudson 5, Żaneta Durak 3, Magdalena Koperwas 3, Magdalena Idziorek 0, Aneta Burandt 0, Anna Tanasejczuk 0.

Wisła Can Pack: Nicole Powell 18, Milka Bjelica 17, Katarzyna Krężel 15, Ana Dabovic 13, Anke DeMondt 11, Joanna Czarnecka 8, Agnieszka Śnieżek 4, Paulina Pawlak 2, Aleksandra Ćwięk 0.

Źródło artykułu: