Jeszcze wiele trzeba poprawić - rozmowa z Anke DeMondt, zawodniczką Wisły Can-Pack Kraków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Anke DeMondt w ostatnich spotkaniach była bez wątpienia najlepszą koszykarką w szeregach mistrzyń Polski. Po pierwszej wygranej na euroligowych parkietach reprezentantka Belgii opowiada portalowi SportoweFakty.pl o trudach pojedynku i wizji drużyny na najbliższe miesiące.

Adam Popek: Pojedynek z Good Angels Koszyce nie należał w waszym wykonaniu do najlepszych, jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że udało się wyjść z niego zwycięsko, pomimo wielu mankamentów.

Anke DeMondt: To środowe spotkanie w ogóle było dla nas bardzo trudne. Obie drużyny postawiły przede wszystkim na defensywę. Zdaję sobie sprawę, że nasza gra nie była ładna dla oka. Na pewno złożyło się na to kilka czynników naraz, w tym fakt, że w drużynie ostatnio pojawiło się kilka zawodniczek, które nie uczestniczyły w przedsezonowych przygotowaniach. Wiadomo, że w takiej sytuacji musiałyśmy się postarać, by możliwie jak najszybciej wkomponować je do reszty grupy i nauczyć się wzajemnej współpracy. Ten ostatni czynnik akurat nie został jeszcze dopracowany do perfekcji, stąd też niekiedy można było zaobserwować nieporozumienia przy rozgrywaniu kolejnych akcji. Dlatego uważam, że tym bardziej powinniśmy docenić rezultat, jaki został osiągnięty. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że nawet mimo trudnych momentów, nie traciłyśmy wiary w końcowy sukces, w końcu grałyśmy we własnej hali i przede wszystkim tu musimy wygrywać. Takie było nasze założenie i zdołałyśmy je zrealizować. Teraz przed nami czas, by jeszcze bardziej przyłożyć się do treningów, bo tych mankamentów w naszej grze było sporo i nie da się ukryć, że trzeba je wyeliminować. A to jest możliwe tylko dzięki ciężkiej, sumiennej pracy.

Słowaczki okazały się dla was niezwykle wymagającym rywalem.

- Zgadza się, przyjechały do Krakowa bardzo dobrze przygotowane, co pokazywały już od pierwszych minut. Szczególnie trudno było nam sprostać ich defensywie, która przez prawie cały mecz funkcjonowała na wysokim poziomie. W związku z tym nie byłyśmy w stanie seryjnie zdobywać kolejnych punktów i widać to doskonale po końcowym rezultacie. Taka sytuacja wymusiła na nas przyłożenie większej wagi do obrony, przez co i my skupiłyśmy się przede wszystkim na przeszkadzaniu rywalkom. Jednak w trakcie sezonowej rywalizacji takie mecze się zdarzają i musimy umieć radzić sobie również ze zmasowaną obroną. Przecież nie zawsze wszystko będzie układało się po naszej myśli, więc niech to będzie dla nas cenna lekcja na przyszłość.

Ale akurat w ofensywie miałyście mnóstwo okazji do zdobyczy punktowej, tylko, że nie wykorzystywałyście tego należycie. Taka sytuacja powtarza się już po raz kolejny na przestrzeni ostatnich dni.

- Wydaje mi się, że czasem winny jest temu pośpiech. Chcemy jak najszybciej zakończyć akcję rzutem i na dodatek wymagamy, by był on jeszcze celny. Poza tym chyba pojawia się myślenie w stylu, że można coś osiągnąć w zbyt łatwy sposób, a to okazuje się zgubne. Przeciwnik przecież tylko czyha na nasz błąd. Myślę jednak, że te problemy są jedynie przejściowe. Gdy w końcu na dobre się zgramy, nauczymy się razem funkcjonować na boisku, to jestem przekonana, że takie sytuacje będą należały do rzadkości. A póki co jako zespół nie poznaliśmy się jeszcze na tyle dobrze, by grać na najwyższym możliwym poziomie. Nawet w czasie gry doskonale można zaobserwować momenty, gdy jedna z nas chce wchodzić pod kosz, podczas gdy inna wychodzi akurat do podania. Stąd właśnie biorą się te wszystkie nieporozumienia. Wszystko jest jednak do dopracowania i właśnie poprawa tych błędów wydaje się być naszym motywem przewodnim na kolejne tygodnie. Bo co do tego, że jesteśmy naprawdę silną drużyną i możemy ugrać razem bardzo wiele, nie mam najmniejszych wątpliwości. Czas pracuje na naszą korzyść i jestem przekonana, że na przykład za miesiąc nasza forma będzie o niebo lepsza.

Za to do obrony, o której już wcześniej wspominałaś, trudno mieć większe pretensje.

- Zgadza się. Przeciwniczki w całym meczu zdobyły zaledwie czterdzieści pięć punktów, co chyba najlepiej świadczy o tym, że ta formacja nie zawiodła. Zresztą to dobry znak dla nas, że potrafimy tak skutecznie bronić dostępu do własnego kosza, bo w przyszłości wielokrotnie nam się to może przydać. W środowy wieczór od pierwszych minut byłyśmy mocno skoncentrowane na defensywie i każda z nas wykonała ogromną pracę w tym względzie. Morał płynie z tego taki, że nie zawsze musisz rzucić nie wiadomo jak dużą liczbę punktów, by zwyciężyć. Czasem kluczem jest twarda, nieustępliwa defensywa. Taka, jaką zaprezentowałyśmy w tym inauguracyjnym pojedynku.

To, że po końcowej syrenie mogłyście się cieszyć ze zwycięstwa, było w dużej mierze twoją zasługą. Już drugi raz z rzędu okazałaś się najlepszą zawodniczką w szeregach Białej Gwiazdy.

- Sądzę, że w największym stopniu jest to kwestia doświadczenia, które w moim przypadku wielokrotnie okazuje się bardzo pomocne. Prawdą jest jednak, że nie tylko ja się przysłużyłam do tej wygranej. W drużynie jest przecież wiele zawodniczek, które od lat grają na wysokim poziomie i również wiele znaczą dla całego zespołu. Może nie zawsze wszystkie jednocześnie prezentujemy najwyższy poziom, ale do tego jeszcze dojdziemy. W momencie, gdy osiągniemy ten pułap, Wisła będzie jeszcze silniejsza i oby to miało miejsce w decydujących momentach sezonu.

Po raz pierwszy po dłuższej przerwie w zespole wystąpiła Erin Phillips, która wróciła do Krakowa w zeszły piątek. Trudno wam się współpracowało na parkiecie?

- Erin jest bardzo energiczną zawodniczką, która lubi być cały czas pod grą. W związku z tym też naturalnym było, że nie zawsze idealnie się rozumiałyśmy. Nie miałyśmy przecież zbyt wielu okazji do tego, by razem popracować. Erin odbyła z nami zaledwie kilka treningów, więc trudno po tak małej liczbie wspólnych zajęć spodziewać się cudów. To jednak tak jak mówiłam, z czasem minie. Teraz już będziemy razem trenować i występować w meczach, w związku z tym prędzej czy później efekt "nowości" minie. Co ważne, Phillips już w ciągu swojego kilkunastominutowego występu udowodniła, że może wiele dać całej drużynie, przede wszystkim dzięki ogromnej aktywności. Zobaczymy zatem, jak to wszystko będzie funkcjonowało w dalszej przyszłości. Spodziewam się głównie pozytywnych efektów.

Bardzo ważne jest też to, że w przeciwieństwie do ligowych meczów nie przespałyście początku, co bez wątpienia pomogło w zgarnięciu kompletu punktów.

- Wynikało to z tego, że już od pierwszych sekund byłyśmy przygotowane do ciężkiej walki. Oczywiście naszym obowiązkiem jest zawsze wychodzić na parkiet z takim nastawieniem, ale fakt, że było to nasze pierwsze spotkanie w Eurolidze w tym sezonie, jeszcze bardziej spotęgował naszą motywację. Chciałyśmy za wszelką cenę zwyciężyć, by rozpocząć zmagania w tych rozgrywkach pomyślnie. Nie da się ukryć, że w ostatnich dniach myślałyśmy już tylko o tym. Ten mecz pokazał, że potrafimy być skoncentrowane od pierwszych minut na boiskowych wydarzeniach, w związku z tym w kolejnych meczach również powinnyśmy to udowodnić. Niezależnie od rangi przeciwnika czy rozgrywek.

Jednak w kolejnym pucharowym pojedynku czeka was o wiele trudniejsze zadanie, bo Spartak Moskwa to absolutna czołówka europejska. Zdołacie włączyć się do walki o zwycięstwo?

- Żeby tak się stało, musimy większą wagę przyłożyć do naszej gry w ataku i za każdym razem szukać optymalnych rozwiązań akcji ofensywnych. Nie możemy robić tego zbyt pochopnie, o czym już wspominałam. Jeśli to uda się osiągnąć, jestem pewna, że nasza skuteczność będzie też o wiele lepsza i zdołamy zagrozić Spartakowi. Oprócz tego nie możemy zapominać także o obronie, bo w konfrontacjach z tak silnym rywalem musisz być świetny w każdym elemencie. Nie mamy nic do stracenia, więc postaramy się zagrać w ofensywie nieco odważniej. Mam nadzieję, że przyniesie to spodziewane efekty.

Jak znosicie trudy rozgrywania spotkań właściwie co trzy dni? Nie przeszkadza wam ten napięty terminarz?

- Ja jestem akurat do tego przyzwyczajona. Myślę, że pozostałe zawodniczki, które od początku brały udział w przygotowaniach do sezonu, również nie mają z tego tytułu większych problemów. Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku dziewczyn, które niedawno do nas dołączyły, bo oprócz tego wszystkiego muszą jeszcze na nowo wkomponować się do zespołu. Do tego trzeba podejść spokojnie. Wiadomo bowiem, że gra w europejskich pucharach niesie ze sobą spore obciążenia, trzeba wiele czasu spędzić w podróży i nie da się ukryć, że na taki wysiłek trzeba być odpowiednio przygotowanym. Jesteśmy jednak klasowym zespołem i nawet jeśli mamy jakieś niedociągnięcia, to nie przesłaniają one pozytywów.

Mecz z "Dobrymi Aniołami" pokazał, że nie będzie wam łatwo osiągnąć cel, jakim jest awans do Final Eight.

- Oczywiście, że tak. Euroliga gwarantuje bardzo wysoki poziom, przez co w każdym spotkaniu musimy dawać z siebie maksimum. Niezależnie czy jest to inauguracja, czy mecz w fazie medalowej. Krok po kroku musimy pokonywać kolejne trudności i przede wszystkim wygrywać na własnym parkiecie, nigdzie indziej nie będzie nam łatwiej o korzystny wynik. Nie ma sensu jednak wybiegać zbyt daleko w przyszłość, póki co mamy pojedynki grupowe i skupiamy się na tym, by wypracować sobie w nich jak najlepszy bilans przed kolejną rundą.

Źródło artykułu: