Czarno-zielonych powrót do finału - relacja z siódmego meczu PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

PGE Turów Zgorzelec wygrał decydujący mecz z Treflem Sopot 77:67 i po raz czwarty w historii zagra w wielkim finale. W nim zespół trenera Jacka Winnickiego zagra z Asseco Prokomem Gdynia, któremu w sezonie zasadniczym zdążył już napsuć sporo krwi.

- Nasza publiczność była fantastyczna przez cały sezon. Nie wątpiła w nas. Jestem pewny, że kibice będą przez cały mecz stać na nogach i dopingować nas - mówił przed spotkaniem rozgrywający PGE Turowa Torey Thomas. Amerykanin i jego koledzy nie zawiedli się. Publiczność, która do ostatniego miejsca wypełniła halę w Zgorzelcu, dopingowała swoich pupili, często na stojąco, wręcz fantastycznie. Zgorzelczanie nie pozostali dłużni i w wielkim stylu wywalczyli awans do wielkiego finału, w którym zmierzą się z siedmiokrotnym mistrzem Polski Asseco Prokomem Gdynia.

W siódmym decydującym meczu nie wszystko układało się jednak po myśli gospodarzy. Gracze trenerów Jacka Winnickiego i Marcina Grygowicza w pierwszej kwarcie szli z Treflem "łeb w łeb", ale przegrali 23:25. W zespole Trefla dwa razy z dystansu trafił Lawrence Kinnard, a siedem punktów dołożył bardzo dobrze dysponowany Adam Waczyński.

PGE Turów rozkręcił się w drugiej kwarcie, pozwalając rywalom zdobyć zaledwie dziewięć punktów. Zgorzelczanie zaczęli świetnie bronić i grać zespołowo w ataku. Na parkiet przykładowo rzucał się Daniel Kickert, a następnie wraz z Robertem Tomaszkiem zdobywał punkty spod kosza. Dolnoślązacy zdominowali też walkę pod tablicami, w całym meczu wygrywając walkę o zbiórki 42:26. - Skakali nam dzisiaj po głowach - dochodziły po meczu opinie z szatni gości. Do przerwy gospodarze wygrywali różnicą 11 pkt. (45:34) i nic dziwnego, że na trybunach panowały świetne nastroje. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas ciężka praca po przerwie. Dwie straty, kilka przegranych zbiórek i wynik mógłby się odwrócić - studził nastroje środkowy PGE Turowa Robert Tomaszek.

Dobry duch drużyny ze Zgorzelca miał rację. Choć goście naciskani przez rywali nie mogli złapać swojego rytmu i pudłowali z linii rzutów wolnych na potęgę, to w końcówce trzeciej kwarty zaczęli trafiać. Prawdziwe problemy PGE Turowa rozpoczęły się jednak w czwartej kwarcie. Za sprawą świetnie dysponowanego skrzydłowego Adama Waczyńskiego Trefl zbliżył się do gospodarzy na dystans trzech punktów (64:61 na 5,25 min do końca). Na domiar złego zespół znad Nysy w kluczowych 10 minutach został mocno osłabiony. Za pięć fauli parkiet musieli bowiem opuścić obrońca Bartosz Bochno oraz środkowi Robert Tomaszek i Daniel Kickert.

Trener Jacek Winnicki zaczął mieć kłopot z rotacją Polakami, ale PGE Turów cały czas utrzymywał się na nieznacznym prowadzeniu. To w dużej mierze zasługa Davida Jacksona. Amerykanin w ostatniej kwarcie zdobył 12 punktów, a w końcówce wraz z Toreyem Thomasem bezbłędnie wykonywał rzuty wolne.

Ostatecznie PGE Turów wygrał kluczowy mecz z Treflem 77:67 i po raz czwarty w historii zagra w wielkim finale. - Będziemy walczyć o tytuł. Gorąco dziękuję kibicom za fantastyczny doping. Awans do finału to nie tylko mój sukces. Finał to także zasługa całego klubu, w tym moich asystentów - Marcina Grygowicza i Edwarda Żaka, a także masażysty Maćka Żmijewskiego i kierownika zespołu Grześka Ardelego. Dziękuję działaczom, że dali mi szansę walczyć z drużyną o złoty medal mistrzostw Polski - powiedział bardzo szczęśliwy trener zgorzelczan Jacek Winnicki. - Będziemy walczyć. Jesteśmy w gazie i zmęczenie nie ma tutaj znaczenia. W sezonie zasadniczym udowodniliśmy, że z Asseco Prokomem jesteśmy w stanie walczyć - powiedział po meczu skrzydłowy PGE Turowa Robert Tomaszek. – Naszym celem nie było wejść do finału. Naszym celem jest go wygrać - zakończył rozgrywający PGE Turowa Torey Thomas.

Pierwszy mecz finałowy 7 maja o godz. 20.15 w Gdyni. Transmisja w TVP Sport i Radiu Wrocław.

PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot 77:67 (23:25, 22:9, 15:14, 17:19)

PGE Turów: Jackson 23, Wysocki 13 (1), Tomaszek 12, Brkić 10 (2), Thomas 8 (1), Kickert 7, Zigeranović 4, Gabiński 0, Bochno 0, Kuebler 0.

Trefl: Waczyński 18 (2), Kikowski 13 (1), Kinnard 11 (2), Ljubotina 7, Dylewicz 6, Harrington 6, Ceranić 4, Stefański 2.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)