Problem tkwi w psychice - trenerski dwugłos po meczu MKS Dąbrowa Górnicza - Spójnia Stargard Szczeciński

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Stawką spotkania w Dąbrowie Górniczej było sześć punktów. Po dotkliwej porażce w Łańcucie MKS zdołał podnieść się z kolan i wręcz zdemolował swoich środowych rywali ze Stargardu. Jednak trener nie dokonał żadnych zmian w grze swojej drużyny. <i>- W naszej drużynie nie było żadnych zmian, diametralnej wymiany wszystkich zagrywek. Ostatnie dwa dni spędziliśmy w spokojnej atmosferze i na rzetelnej rozmowie</i> - przyznał Wojciech Wieczorek.

Wojciech Wieczorek (trener MKS-u Dąbrowa Górnicza): Dzięki temu zwycięstwu scaliła się czołowa szóstka. Teraz naszym zadaniem jest zajęcie jak najwyższego miejsca przed play-off'ami. Byłoby dobrze, gdybyśmy uplasowali się na trzeciej-czwartej pozycji. Podczas meczu w Łańcucie nie trafialiśmy z jakiejkolwiek pozycji, a przeciwnik punktował nas tak jak my Spójnię. W naszej drużynie nie było żadnych zmian, diametralnej wymiany wszystkich zagrywek. Po prostu uważamy, że problemy związane ze skutecznością tkwią w psychice zawodników. Wystarczy spojrzeć co dzieje się na rozgrzewce - na 12 rzutów trafiamy 9-10. Rozpoczyna się mecz i zaczyna się problem. Ostatnie dwa dni spędziliśmy w spokojnej atmosferze i na rzetelnej rozmowie, co przyniosło skutek w meczu ze Spójnią. Teraz musimy zrobić wszystko, by dobrze przygotować się do wyjazdowego meczu z Polonią 2011, który wbrew pozorom będzie trudny. Warszawski zespół na własnym parkiecie stwarza bowiem problemy wszystkim - nie ma znaczenia czy to jest Politechnika, czyli koledzy z treningów, czy Sportino, czy piąty-szósty zespół ligi.

Tadeusz Aleksandrowicz (trener Spójni Stargard Szczeciński): Chyba odcierpieliśmy ten mecz ze Sportino. Nie wiem, nie poznawałem swojej drużyny. Byliśmy za wolni, na każdym kroku byliśmy wolniejsi od rywali, na zbiórkach i jeden na jeden. Gra nie szła nam zupełnie. Może przyszło zmęczenie podróżą lub treningami albo siedziało nam w kościach to spotkanie ze Sportino, po którym nie doszliśmy do siebie.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)