NBA: Padł ostatni bastion Wschodu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie ma już niepokonanych zespołów w Konferencji Wschodniej. Atlanta Hawks w spotkaniu z Phoenix Suns musieli przełknąć gorycz porażki. Tej nie zaznali Los Angeles Lakers, którzy rozgromili Portland Trail Blazers.

Joe Johnson (34pkt) i Al Horford (30pkt) robili co w ich mocy, aby dogonić Phoenix Suns. Udało im się odrobić osiemnaście oczek straty z trzeciej kwarty (79:61) i kilkakrotnie doprowadzać do remisu. Jednak w decydującym momencie zawiedli. Na osiem sekund przed końcem przy stanie 114:112 dla gości Johnson spudłował, a Horford nie opanował piłki po zbiórce i ta wyszła poza boisko.

W tej sytuacji podopiecznym Larry'ego Drew nie zostało nic innego jak faulowanie. Na ich nieszczęście Steve Nash nie mylił się i czterokrotnie umieścił piłkę w koszu z linii osobistych, czym przypieczętował zwycięstwo Phoenix.

Dla Słońc 21 punktów uzbierał Jason Richardson.

Hawks przegrali po raz pierwszy od sześciu meczów, a na własnym parkiecie od czternastu. Po raz ostatni Jastrzębie na ich terenie pokonali Dallas Mavericks (26.02).

Atlanta Hawks - Phoenix Suns 114:118 (28:30, 22:31, 38:29, 26:28)

(Johnson 34 (7zb, 6as), Horford 30 (10zb, 5as), Smith (9zb) - Richardson 21, Nash 19 (15as), Dudley 15 (6zb))

Na parkiecie w STPLES Center dominował tylko jeden zespół. Ku radości kibiców byli to miejscowi Los Angeles Lakers, którzy rozbili Portland Trail Blazers. Gospodarze momentami prowadzili różnicą 29 punktów.

Ozdobą spotkania było triple - double Pau Gasola, na które złożyło się 20 oczek, 14 zbiorek i 10 asyst. Hiszpan uzyskał podwójne zdobycze przed końcem trzeciej kwarty. Po raz ostatni takie osiągnięcie udało mu się zrealizować w lutym 2009 roku.

Ekipa z Miasta Aniołów, w której najskuteczniejszy był Lamar Odom (21pkt) jest na dobrej drodze do wyrównania drugiego najlepszego startu w historii klubu (8-0 z sezonu 1987/88). W następnym meczu Lakers mierzyć się będą z Minnesota Timberwolves.

W Blazers przede wszystkim zawiedli Bradon Roy i LaMarcus Aldridge, którzy nie potrafili poradzić sobie z defensywą gospodarzy. Obydwaj zakończyli mecz z dorobkiem ośmiu oczek. Andre Miller miał najwięcej punktów na swoim koncie (20).

Pięć minut na boisku w Los Angeles spędził znany z polskich parkietów Sean Marks (ex Śląsk Wrocław).

Blake do Gasola:

Los Angeles Lakers - Portland Trail Blazers 121:96 (27:14, 31:22, 31:28, 32:32)

(Odom 21 (12zb), Gasol 20 (14zb, 10as), Brown 15 - Miller 20 (5as), Batum 17, Fernandez 13)

Jak nie teraz to kiedy? Zdawali się pytać siebie koszykarze Houston Rockets. Teksańczycy po pięciu porażkach z rzędu pokonali na własnym terenie Minnesota Timberwolves. Dla Rakiet była to pierwsza wygrana w sezonie 2010/11.

- Wyszliśmy parkiet z nastawieniem, że trzeba wreszcie przerwać złą passę i iść w zupełnie innym kierunku - powiedział trener gospodarzy Rick Adelman, który cieszył się z tego jak zagrał jego zespół.

Goście, którzy na początku prowadzili 6:3 kroku Rakietom potrafili dotrzymać jedynie przez sześć minut pierwszej kwarty. Później niepodzielnie królowali zawodnicy z Houston, którym udało się prowadzić różnicą 34 punktów.

Oprócz Kevina Martina (20pkt) i Luisa Scoli (21pkt) dobrze spisywał się Yao Ming. - Widzieliśmy, że mieli problemy z kryciem, dlatego często adresowaliśmy piłkę właśnie do niego - tłumaczył Adelman.

Chińczyk rzucił Leśnym Wilkom 13 oczek.

W zespole prowadzonym przez Kurta Rambisa double - double (16pkt i 16zb) uzyskał Kevin Love.

Houston Rockets - Minnesota Timberwolves 120:94> (26:14, 34:23, 37:20, 23:27)

(Scola 24 (8zb), Martin 21, Hill 14 (6zb) - Love 16 (16zb), Beasley 15, Peković 12 (11zb))

Pozostałe wyniki:

Detroit Pistons - Golden State Warriors 102:97 (23:18, 26:27, 24:31, 29:21)

(Hamilton 27, Stuckey 21 (9as), Villanueva 16 (10zb) - Ellis 24 (6zb), Wright 19 (5as), Williams 12)

Oklahoma City Thunder - Boston Celtics 83:92 (21:28, 16:30, 27:15, 19:19)

(Durant 34 (6zb), Westbrook 16 (10as), Krstić 13 (8as, 6zb) - Allen 19, Pierce 17, Rondo 10 (10as, 5zb)

Źródło artykułu: