Amerykańska siła gości - relacja z meczu Sportino Inowrocław - Znicz Jarosław

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W środę Sportino łatwo rozprawiło się w Pucharze Polski z Górnikiem, co miało być dodatkowym impulsem do zwycięstwa w lidze. Ze Zniczem, straciło najmniej punktów w tym sezonie, a w zespole dobre zawody rozegrali dwaj debiutanci - Quinton Day i Mindaugas Budzinauskas. Ale wszystko to nie wystarczyło do zwycięstwa. Podopieczni Andrzeja Kowalczyka ulegli największej niespodziance obecnych rozgrywek, Zniczowi Jarosław 62:72.

O tyle, że premierowy występ Day’a, którego poprzednim klubem w Polsce był właśnie Znicz, awizowany był od początku tygodnia, to już debiut Budzinauskasa stanowił duże zaskoczenie. Litwin został bowiem sprowadzony do Inowrocławia jako asystent Kowalczyka, i dotychczas pełnił taką rolę. I mimo, że treningi wznowił niedawno, w pierwszej połowie był wyróżniającym się zawodnikiem swojej drużyny. Rzucił w niej 10 punktów, miał też 3 przechwyty i zbiórkę. - W Sportino po raz pierwszy zagrało dwóch nowych koszykarzy. Trochę się tego obawiałem, bowiem w takich sytuacjach zazwyczaj chcą się oni dobrze pokazać, a to wywołuje w zespole entuzjazm. I początek mieli bardzo dobry - skomentował trener jarosławian Dariusz Szczubiał. Budzinauskas m.in. dwukrotnie trafił z dystansu, a akurat ten element w pierwszych minutach, był wielkim mankamentem gospodarzy. W ciągu 16 minut spudłowali aż 11 z 12 takich rzutów. - Nieskuteczność inowrocławian pomogła nam w odniesieniu zwycięstwa. Muszę to przyznać - dodał opiekun Znicza.

W jego zespole, jak już w tym sezonie zdążyli do tego przyzwyczaić, brylowało trzech Amerykanów. John Williamson, Jeremy Chappell i Keddric Mays zdobyli w sumie 60 z 72 punktów całej ekipy. - To są nasi liderzy. Taktyka oparta jest właśnie na nich. Ze swoich ról wywiązują się znakomicie - chwalił kolegów rozgrywający Dawid Witos. Sportino czwarty raz z rzędu słabo zaprezentowało się w trzeciej kwarcie. Tym razem przegrało ją różnicą 10 oczek. - Po raz kolejny źle w niej zagraliśmy, ale nie to stanowi nasz największy problemem. To odpowiednie zbilansowanie drużyny. Z tym jest kłopot. Zarówno poszczególnych graczy, ich pozycji jak i Polaków z obcokrajowcami - ocenił Andrzej Kowalczyk, trener inowrocławian. - Trudno mi cokolwiek powiedzieć na temat naszej gry po przerwie. Znów wychodzimy na parkiet po dobrych 20 minutach i gubimy rytm gry. Naprawdę nie wiem, czym to może być spowodowane - tłumaczył Przemysław Łuszczewski. Skrzydłowy Sportino ma za sobą grę w Zniczu, podobnie jak Sani Ibrahim i wspomniany Day. Wszyscy oni wyszli w pierwszej piątce w sobotniej potyczce przeciwko ekipie z Podkarpacia. - To był ciężki mecz. Kilka rzutów musieliśmy oddawać z trudnych pozycji, ale najważniejsze, że one wpadały. Cieszymy się ze zwycięstwa - podsumował Williamson, jeden z bohaterów Znicza. On sam, zdobywając 24 punkty, ustanowił swój rekord w tym sezonie.

Sportino Inowrocław - Znicz Jarosław 62:72 (12:15, 24:20, 13:23, 13:14)

Sportino: Ted Scott 19, Quinton Day 14, Mindaugas Budzinauskas 12, Sani Ibrahim 7, Przemysław Łuszczewski 5, Vitalius Stanevicius 3, Grzegorz Arabas 2, Anthony Anderson 0, Maciej Raczyński 0, Artur Robak 0.

Znicz: John Williamson 24, Jeremy Chappel 22, Keddric Mays 14, Tomasz Zabłocki 6, Bartosz Sarzało 6, Dawid Witos 0, Artur Mikołajko 0, Andrzej Misiewicz 0.

Źródło artykułu: