Śląsk wyrównuje stan rywalizacji (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wrocławianie znakomicie wykorzystali błędy popełniane przez wicemistrzów Polski i w kluczowym momentach wymuszali straty, które zamieniali na punkty. Akcję meczu przeprowadził Paweł Mróz, który popisał się bardzo efektownym wsadem niemalże z linii rzutów wolnych!

Początek drugiego spotkania był niemalże taki sam, jak ten sprzed dwóch dni. Goście po raz drugi znakomicie rozpoczęli spotkanie - po dwóch trójkach Dominika Tomczyka i dwóch punktach Rashida Atkinsa wrocławianie szybko objęli prowadzenie 8:0. PGE Turów natychmiast jednak zniwelował straty, bowiem trafiali Thomas Kelati i Robert Witka (pierwsze punkty zdobył też David Logan), ale to siedemnastokrotni mistrzowie Polski wygrywali 17:15 po pierwszej kwarcie.

- Nie zagraliśmy zgodnie z planem. Po raz kolejny źle zaczęliśmy spotkanie, a nasi centrzy nie spisali się dobrze w obronie i pozwolili na zbyt dużo rzutów za trzy punkty – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Saso Filipovski, trener PGE Turowa.

Gospodarze po trójce Iwo Kitzingera i akcji 2+1 Dragisy Drobnjaka objęli prowadzenie 21:19 po nieco ponad minucie drugiej kwarty. Od tego momentu inicjatywa należała do koszykarzy Śląska, ponieważ trener Rimas Kurtinaitis zdecydował się zastosować obronę strefową. To spowodowało multum problemów wicemistrzów Polski, bo zgorzelczanie przez prawie trzy minuty nie zdobyli punktów, a znakomitą zmianę pod koszem dał Paweł Mróz i wrocławianie prowadzili 28:21. Sytuację odmieniła nieco trójka Davida Logana, ale to był sygnał dla Mroza, który popisał się serią sześciu punktów. Śląsk po potężnym wsadzie polskiego środkowego i trójce Dominika Tomczyka, na kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszych dwudziestu minut, prowadzili 39:25. Mróz i Tomczyk w tej części gry zdobyli dla gości łącznie 23 punkty z czego trafili sześć trójek na siedem prób.

Po przerwie Turów, prowadzony przez Davida Logana, ruszył do odrabiania strat i to się udało, chociaż Amerykanin był nieskuteczny. Wicemistrzowie Polski, podobnie jak to miało miejsce w niedzielę, znakomicie zagrali w obronie w trzeciej odsłonie meczu i praktycznie do minimum ograniczyli poczynania Rashida Atkinsa. Podopieczni Saso Filipovskiego po kolejnej trójce Witki doprowadzili do wyrównania po 47, ale Dewan Robinson zdobył sześć punktów z rzędu i przed ostatnią kwartą zgorzelczanie przegrywali tylko punktami.

Na początku ostatniej kwarty w szeregach PGE Turowa zabrakło tej obrony, którą zespół prezentował jeszcze kilka minut wcześniej. Oba zespoły poszły na wymianę ciosów, co nie było najlepszym sposobem zgorzelczan na wygraną. O ile wcześniej wicemistrzowie Polski potrafili znakomicie odpowiadać na serię punktów wrocławian i odrabiać straty, to tym razem gospodarze odpowiadali… błędami i stratami. Zupełnie niepilnowany na obwodzie Robinson trafił za trzy i gracze Śląska prowadzili różnicą jedenastu punktów.

- Mogę być zadowolony tylko z trzeciej kwarty, w której zagraliśmy dobrze w defensywie, a również nasz atak stał na wysokim poziomie, ale w czwartej odsłonie meczu przestaliśmy grać mądrze i popełniliśmy sporo strat. Kiedy potrzebowaliśmy punktów i mądrej gry, to traciliśmy piłkę – zakończył Filipovski.

Na pięć minut przed końcem ta przewaga wynosiła jednak już tylko dwa punkty (66:64), ponieważ ciężar gry po obu stronach parkietu wziął na siebie Dragisa Drobnjak. W bardzo ważnym momencie piłkę po niecelnym rzucie za trzy Marko Scekica zebrał Oliver Stević, a faulowany Dawan Robinson wykorzystał oba rzuty wolne i Śląsk prowadził 71:65. W odpowiedzi natychmiast za trzy trafił Iwo Kitzinger, ale ponownie faulowany Robinson znów wykorzystał dwa rzuty wolne. Wicemistrzowie Polski w końcówce skupili się już na przewinieniach, a wrocławianie bezwzględnie korzystali z prezentów w postaci rzutów wolnych i wygrywając drugie spotkanie doprowadzili do remisu w serii 1:1.

- Dużo lepiej zagraliśmy w obronie i straciliśmy o wiele mniej piłek niż w niedzielę, co w moim odczuciu było jednym z powodów naszej wygranej – tłumaczył po meczu Rimas Kurtinatis, trener Śląska.

- Śląsk pokazał serce i zdecydowanie bardziej chciał wygrać ten mecz – mówił wyraźnie zasmucony porażką Thomas Kelati, który po przerwie został zatrzymany i zdobył tylko dwa punkty. – Wrocławianie byli dużo twardszą drużyną oraz w imieniu całej drużyny chciałbym przeprosić za naszą postawę i zapewnić, że to się więcej nie powtórzy – dodał Kelati.

Znakomite zawody rozegrał Dominik Tomczyk, który spotkanie zakończył z dorobkiem szenastu punktów i czteroma trójkami na pięć prób. - Nie byliśmy zaskoczeni grą Tomczyka, ponieważ wiedzieliśmy, że jest groźny w rzutach za trzy punkty, ale moi gracze nie wykonali naszych planów - mówił po meczu Filipovski, który dodał po chwili, iż wrocławian ma rozpracowanych, ale trzeba to wykorzystać na parkiecie.

PGE Turów Zgorzelec - Śląsk Wrocław 72:78 (15:17, 12:22, 24:16, 21:23)

PGE Turów Zgorzelec: David Logan 18, Dragisa Drobnjak 16, Iwo Kitzinger 13, Robert Witka 11, Thomas Kelati 11, Andres Rodriguez 2, Marko Scekic 1, Slobodan Ljubotina 0, Vjeko Petrovic 0.

Śląsk Wrocław: Dominik Tomczyk 16, Rashid Atkins 15, Dawan Robinson 15, Paweł Mróz 12, Oliver Stevic 10, Bartosz Diduszko 4, Torrell Martin 4, Jared Homan 2, Aivaras Kiausas 0.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)