Tu nie stuka się młotkiem - komentarze po meczu Sudety Jelenia Góra - Znicz Basket Pruszków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Miejscowości z górą w nazwie w tym sezonie są szczęśliwe dla koszykarzy Znicza Basket Pruszków. Zespół z Mazowsza na inaugurację ligi pokonał w Zielonej Górze miejscowy Intermarche Zastal, a teraz zwyciężył Sudety Jelenia Góra. Borykający się z problemami finansowymi gospodarze w końcówce grali bez Tomasza Wojdyły, który w trzeciej kwarcie naciągnął pachwinę.

Ireneusz Taraszkiewicz (szkoleniowiec Sudetów Jelenia Góra): Wiedzieliśmy, że Weatherspoon musi rzucić swoje, ale wielkiej krzywdy nam nie zrobił. Byliśmy przygotowani na niego. Chyba w poprzednich spotkaniach zagrał lepiej. Janek opuścił w nas w momencie, w którym nie powinien tego robić. Dwukrotnie w środę widziałem piłkę w kluczowych momentach w koszu. Najpierw w kontrze, gdy Krzysztof Samiec zagrał do nieprzygotowanego Tomka Prostaka, a w samej końcówce gdy z dobrej pozycji Sławek Nowak przestrzelił rzut spod samego kosza. Te dwie akcje mogły przesądzić o końcowym wyniku spotkania. W końcówce zabrakło nam Tomka, który naciągnął pachwinę. Na pewno w decydujących momentach do naszej gry wprowadziłby spokój. Od połowy trzeciej kwarty Wojdyłę zastąpił Wojciech Klimek. Jego występ można zaliczyć do dobrych, chociaż przegranych spotkań nigdy nie zaliczam do udanych. Pokazał się z lepszej strony jak Paweł Minciel, który również miał okazję przebywać na parkiecie. Czy będziemy mieli za co pojechać do Białegostoku? Oto proszę pytać już działaczy.

Sławomir Nowak (zawodnik Sudetów Jelenia Góra): Mało trenowaliśmy w tym tygodniu, połowa zespołu była chora, a ja cały czas jestem na antybiotyku. Przed tym spotkaniem odbyłem tylko jeden trening z zespołem. Pomimo perturbacji jakie przeszliśmy w ostatnim czasie, zagraliśmy dobre zawody. Forma fizyczna to jedno, forma psychiczna to drugie. Jak wszyscy wiedzą w tym klubie dzieje się ostatnio nie najlepiej, dlatego tak to wygląda, jak wygląda. Szkoda, że przegraliśmy, ale taka jest kolej rzeczy. Do każdego meczu staramy się motywować tak samo, ale to nie jest zawód w którym przychodzi się do pracy na osiem godzin i stuka młotkiem lub kilofem. Przy tych pracach nie potrzeba żadnych dodatkowych bodźców. To jest sport, tutaj trzeba odpowiedniego nastawienia, a żeby zespół odpowiednio funkcjonował musi być wszystko odpowiednio poukładane. Tego nam w tym momencie brakuje.

Jakub Czech (zawodnik Znicza Basket Pruszków):- Bardzo potrzebowaliśmy tej wygranej. Mam nadzieję, że po dojściu Janka nasza gra będzie wyglądać coraz lepiej. To już nasze drugie zwycięstwo z rzędu, jeśli chcemy zagrać w play-off, musimy kontynuować dobrą passę. Nie będę ukrywał. W związku z moim występem w Jeleniej Górze odczuwałem stres, przecież w tym klubie z przerwami grałem 4 lata. Chciałem się pokazać z jak najlepszej strony. Jak zobaczyłem tych wszystkich ludzi na hali to poczułem się jak w domu, ale z drugiej strony barykady. Zagraliśmy z Sudetami bez Grześka Malewskiego, dlatego często eksperymentowaliśmy z ustawieniem.

Źródło artykułu: