Druga fala koronawirusa ominęła ten kraj, co cieszy kibiców. "Wydarzył się cud"
Omloop Het Nieuwsblad to jeden z wyjątków w kolarskim świecie. Belgijski wyścig nie został odwołany ani w 2020 roku (odbył się tuż przed wiosennym lockdownem), ani w 2021 roku. - Jesteśmy szczęśliwi, ale zostańcie w domach - apelują organizatorzy.
Przed rokiem twardy lockdown spowodował, że zdecydowana większość wiosennych klasyków została albo odwołana, albo przełożona na jesień. Szczęście dopisało tylko organizatorom Omloopa. Wyścig zdążył odbyć się jeszcze przed zamknięciem Europy. A teraz wraca...
10 razy mniej przypadków niż kilka tygodni temu
Omloop jest rozgrywany od 1945 roku, od zakończenia II wojny światowej. I nie złamał go koronawirus. Odbył się zarówno przed rokiem, odbędzie się (z ograniczeniami, o których poniżej) i teraz. W 76-letniej historii nie odbyły się dwie edycje: w 1986 i 2004 roku. Wtedy kolarze przegrali ze... śniegiem. Warunki atmosferyczne były tak fatalne, że organizatorzy nie byli w stanie zapewnić bezpieczeństwa peletonowi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo Lindsey Vonn. Upadek jej nie złamałJak widać, wyścig jest bardziej odporny na ogólnoświatową pandemię niż śnieg. Ale tak różowo nie było jeszcze kilka tygodni temu. Kiedy na przełomie października i listopada dzienna liczba nowych zakażeń w malutkiej Belgii przekroczyła poziom 20 tysięcy przypadków dziennie, władze nawet nie chciały słyszeć o Omloopie.
Epidemiczna bomba
- Wydarzył się cud - cieszą się organizatorzy wyścigu, który rozpoczyna sezon kolarski na Starym Kontynencie. - Co jeszcze kilka tygodni było niemożliwe, teraz stało się realne. Jedziemy!
Trzeba pamiętać oczywiście o obostrzeniach. Bo te nie zniknęły. Belgijskie władze nie mogły sobie pozwolić na to, by wyścig wyglądał jak w poprzednich edycjach. Gdyby tak zrobiły, to podpaliłyby lont epidemicznej bomby. Omloop, podobnie jak pozostałe wiosenne klasyki, gromadzi setki tysięcy kibiców: na starcie, na mecie, w specjalnie przygotowanych strefach kibica, w brukowanych sektorach, na podjazdach. Morze głów - tak można opisać te klasyki.
"Zostańcie na swoich kanapach i włączcie TV" - można przeczytać w specjalnych oświadczeniu organizatorów. "W ten sposób będziecie z kolarzami, z nami, przeżyjecie emocje, ale co najważniejsze zostaniecie w zdrowiu. Aby za rok spotkać się już bez masek, bez dystansu i cieszyć się jak dawniej z wielkiego, sportowego święta."
Sporo Polaków, ale w zagranicznych drużynach
W tegorocznym Omloopie wystartuje całkiem spora liczba zawodniczek i zawodników z Polski: Katarzyna Niewiadoma, Marta Lach, Małgorzata Jasińska, Anna Plichta oraz Maciej Bodnar, Michał Gołaś, Szymon Sajnok, a także Łukasz Wiśniowski. Nie będzie natomiast żadnej polskiej drużyny, CCC Team zakończył swoją działalność ostatniego dnia 2020 roku.
Biało-Czerwoni (poza Niewiadomą, która przez portal cyclingnews.com została przyporządkowana do grona zawodniczek zdolnych do niespodzianki) raczej nie będą walczyli o czołowe miejsca. Będą pracowali na liderów swoich ekip. A grono jest zacne. Począwszy od mistrzów świata (Anna van der Breggen i Julian Alaphilippe), a skończywszy na specjalistach od klasyków (Annemiek Van Vleuten, Greg Van Avermaet czy Philippe Gilbert).
Najważniejsze też, że organizatorzy zadbali, by trasa wyścigu niewiele się zmieniła. Nadal to ponad 200 km naszpikowanych ciężkimi i brukowanymi podjazdami, z najsłynniejszym Muur-Kapelmuur na czele (1 km, średnie nachylenie 7,7 proc.). A to gwarancja wielkich emocji.
Czytaj także: Mocne słowa Michała Kwiatkowskiego. "Doskonałe odwrócenie uwagi od bezradności" >>