Ten rosyjski miliarder pomógł Rafałowi Majce zaistnieć w zawodowym peletonie
Jego życiorys jest niezwykle bogaty: zaczynał jako kolarz, potem handlował w Warszawie, sprzedał sieć pierogarnii słynnemu Romanowi Abramowiczowi, założył pierwszy w Rosji bank internetowy. A to nie wszystko.
Przełom XX i XXI wieku, bazar Różyckiego w Warszawie. To tutaj Rosjanie handlowali czym popadnie: ubrania, buty, tania elektronika, biżuteria. Wśród wielu rozpoczynających przygodę z biznesem przybyszów zza wschodniej granicy był niepozorny 30-latek, Oleg Tinkow. Urodzony na Syberii przedsiębiorca próbował zarobić na czym się tylko dało. Nie miał specjalizacji. - Handlowało się tym, co akurat dało się w Rosji tanio kupić, a w Polsce drogo sprzedać, najczęściej jednak przywoziłem złoto - śmieje się człowiek, który po kilkunastu latach działalności jest jednym z najbogatszych ludzi w Rosji.
Był mistrzem Syberii
- Dzięki Olegowi Rafał Majka jest teraz czołowym kolarzem świata - usłyszałem kiedyś takie stwierdzenie z ust jednego z moich rozmówców, świetnie zorientowanego w środowisku.
ZOBACZ WIDEO Sevilla ograła Atletico. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Tinkow właśnie odchodzi z kolarstwa, a Majka przechodzi do nowej grupy (Bora-Hansgrohe). To idealny czas, aby przybliżyć sylwetkę rosyjskiego miliardera. Miliardera, który - mam takie wrażenie - jeszcze wróci do zawodowego peletonu. O czym napiszę jeszcze na końcu artykułu.
Tinkow zakochał się w kolarstwie w młodości. Będąc uczniem jednej z syberyjskich szkół średnich, regularnie ścigał się na rowerze. Miał nawet talent. Był mistrzem Syberii. W najmniej oczekiwanym momencie przyszło jednak powołanie do wojska i zakończył "karierę". - Do dzisiaj nie mogę sobie tego wybaczyć - mówi w wywiadach. - Nawet zawodowi kolarze, z którymi często trenuję, podkreślają, że mógłbym wiele osiągnąć.
Abramowiczowi sprzedał sieć... pierogarnii
Tak, to nie jest pomyłka. Tinkow wielokrotnie uczestniczył w zimowych obozach przygotowawczych swojego teamu. Ścigał się po hiszpańskich drogach z Alberto Contadorem czy Majką. Podczas największych wyścigów świata uwielbiał rano - kilka godzin przed peletonem - wsiąść na rower i przejechać trasę, która czekała na zawodowców. - On naprawdę potrafił wspiąć się na każdy szczyt - opowiada Paweł Poljański. - Jak na faceta już po czterdziestce, to jest w doskonałej formie.
- Kolarstwo to moja miłość, a na dodatek doskonałe miejsce dla reklamy mojego biznesu - Tinkow powtarzał w wielu wywiadach. - Peleton to tani sport, w porównaniu do piłki nożnej czy Formuły 1. Budżet grupy to ok. 20-30 mln euro. Budżet Chelsea? Sami rozumiecie.
Nieprzypadkowo wymienił w swoim zestawieniu londyńską Chelsea Londyn. Roman Abramowicz - właściciel "The Blues", to jego biznesowy partner i dobry znajomy. Swego czasu sprzedał mu za 21 milionów dolarów sieć pierogarnii w całej Rosji.
Majątek Tinkowa to ponad dwa miliardy dolarów. Zaczął od wspomnianego już bazaru Różyckiego, potem była sieć sklepików z elektroniką, następnie pierogarnie i restauracje, w końcu przyszedł czas na browar. W 2003 roku wprowadził na rynek piwo Tinkoff. To był strzał w dziesiątkę. Rosjanie - gustujący raczej w mocniejszych trunkach - szturmowali supermarkety. Tinkoff pojawił się nawet w USA, gdzie reklamowano go jako napitek, który był w XVIII wieku dostarczany na carski dwór. To oczywiście było kłamstwo. - Ale marketingowo świetnie się sprzedało - śmieje się Tinkow.
"Zadłużał się u podejrzanych typów"
Po przemyśle browarniczym (wtedy był już milionerem) postanowił wejść w bankowość. W 2006 roku założył pierwszy w Rosji prawdziwie internetowy bank. Trafił idealnie. Rosjanie w tym czasie powoli przekonywali się do wirtualnych pieniędzy. Tinkow zarobił na tym biznesie (i nadal zarabia) miliardy.
Potem tłumaczył, że media społecznościowe traktuje jako miejsce do zabawy i prowokacji, więc nie należy przywiązywać szczególnej wagi do jego słów. - Zdarza mi się pisać w tych miejscach po opróżnieniu kilku butelek wódki, kiedy siedzę sobie w mojej willi w Toskanii - próbował wszystko obrócić w żart.
Contador mu wybaczył (a co innego miał zrobić?) i jeździł kolejne lata w ekipie Rosjanina. Kontrowersje wokół Tinkowa dotyczą także jego majątku. A właściwie wczesnych lat działalności w biznesie. - W Rosji na początku lat 90. nie dało się zarabiać milionów, nie romansując z władzą i półświatkiem. Tylko za ich przyzwoleniem mogły rosnąć fortuny. Tinkow też zadłużał się u podejrzanych typów, a w stosunku do polityków był oportunistą - swego czasu "Gazeta Wyborcza" cytowała profesora Erik Kulaviga, znawcę Rosji z Syddansk Universitet.
Ostro skrytykował Unię Europejską
Związki Tinkowa z Władimirem Putinem widać na odległość. Biznesmen zaciekle broni prezydenta Rosji, określa się mianem patrioty. Podczas spotkania z amerykańskimi dziennikarzami mówił, że gdyby był młodszy to zgłosiłby się do wojska i pojechał walczyć o Krym, bo to jest terytorium Rosji. A gdy ostatecznie półwysep został odłączony od Ukrainy, napisał w internecie, że szuka na Krymie willi z basenem. "Płacę rublami" - komentował.
Ostro wypowiedział się również o decyzji Unii Europejskiej, która nałożyła na Rosję sankcje ekonomiczne. - To jakaś paranoja - mówił. - Przecież my nie chcemy zająć ani Polski (dziadkowie żony Tinkowa pochodzili z naszego kraju - przyp. red.), ani Łotwy, Litwy czy Estonii. Jesteśmy największym krajem świata. Po co nam powiększenie powierzchni kraju? Bruksela się ośmiesza. I robi poważny błąd, którego prezydent Putin i my, Rosjanie, nigdy nie zapomnimy.
Obecnie akcje jego banku są na rekordowo niskim poziomie - efekt niepewnej sytuacji w Rosji. Ale on się nie przejmuje. - Rosjanie są silni, nie takie rzeczy w historii byli w stanie przetrzymać - buńczucznie odpowiada.
Jedno jest pewne, w peletonie będzie brakowało tak barwnej i ciekawej postaci. Będzie brakowało jego eventów, wypowiedzi, prowokacji. Choć mam wrażenie, że za kilka lat może wrócić. Jeżeli będzie rozwijał kolejny biznes (nieoficjalnie mówiło się już o liniach lotniczych), to będzie potrzebował platformy marketingowej. Zawodowy peleton nadaje się do tego idealnie. A Tinkow czuje się w nim jak ryba w wodzie.
Marek Bobakowski