Czekały na swojego "pana". Co za sceny z mety wyścigu w Holandii
Komitet powitalny czekał na Thomasa Pidcocka po wygranej w Amstel Gold Race. Brytyjski kolarz zwycięstwo mógł świętować razem ze swoimi... psami.
Zawodnicy mieli do pokonania 253 kilometry i 33 krótkie strome wspinaczki po pagórkach Limburgii. Z takim terenem najlepiej poradził sobie wspomniany Pidcock, na którego na mecie wyścigu czekali wyjątkowi goście.
Mowa o psach. Te wabią się Chestnut i Acon, i są oczkiem w głowie kolarza. Na metę wyścigu zabrała je ukochana Pidcocka, Bethany Louise Zajac. Zdjęcia z tej sytuacji zamieścił w mediach społecznościowych Eurosport (patrz na końcu artykułu).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor NBA nie przestaje zadziwiać. Jak on to trafił?Po zakończonej rywalizacji Thomas Pidcock nie ukrywał radości. Zwłaszcza że ostatnie miesiące w jego wykonaniu nie były szczęśliwe. Karta odwróciła się przy okazji wspomnianego klasyku Amstel Gold Race.
- Miałem bardzo trudny początek roku, dlatego to zwycięstwo jest dla mnie bardzo ważne. Cała drużyna, a przede wszystkim "Kwiato" (Michał Kwiatkowski, przyp. red.) wierzył we mnie i wykonał fantastyczną pracę - przyznał 25-letni Brytyjczyk.
Thomas Pidcock w swojej kolekcji ma wiele sukcesów. Najcenniejszym jest z pewnością złoto zdobyte na igrzyskach olimpijskich w Tokio w wyścigu cross-country.
Zobacz także:
Niepokojące wieści ws. legendy. Pilna operacja