Udane pożegnanie przy pustych trybunach - relacja z meczu Zagłębie Sosnowiec - Stoczniowiec Gdańsk

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zagłębie zrobiło pierwszy krok ku siódmemu miejscu. Faworytem byli gdańszczanie, ale nie byli oni w stanie pokonać osłabionych brakiem Martina Voznika sosnowiczan. Ci wygrali minimalnie, bo jedną bramką, więc końcowy wynik rywalizacji o siódmą pozycję jest nadal otwarty. Niestety, frekwencja na Stadionie Zimowym nie zachwyciła po raz kolejny. Jednak ci, którzy postanowili dopingować swoją drużynę po raz ostatni w tym sezonie, nie mogą żałować swojej decyzji.

W sosnowieckich szeregach zabrakło Martina Voznika, którego zatrzymały sprawy prywatne - wiadomo, że nie wystąpi również w niedzielnym spotkaniu. Natomiast Stoczniowiec przyjechał do Sosnowca bez Filipa Drzewieckiego,Dawida Maciejewskiego i przede wszystkim Przemysława Odrobnego.

Mimo że faworytami rywalizacji o siódmą lokatę są gdańszczanie, to początek piątkowego meczu tego nie odzwierciedlał, był on bowiem wyrównany. W 2 minucie z akcją sam na sam wyszedł Marcin Kozłowski, ale uderzył obok słupka. W odpowiedzi Stoczniowiec wyszedł z groźną akcją, ale bardzo dobrze zachował się sosnowiecki bramkarz. Wiele strzałów nie odzwierciedlało szybkości spotkania, które wskazywało, że jest to mecz o pietruszkę. W 8 minucie do głosu doszedł młody sosnowiczanin Sebastian Baca, który oddał niesygnalizowany strzał, ale na posterunku był gdański goalkeeper. Bliżej otworzenia wyniku byli sosnowiczanie, którzy stwarzali sobie stuprocentowe sytuacje, ale nie potrafili ich wykończyć. Zagłębie zamknęło rywali w ich tercji, ale nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Gospodarze raz po raz mieli okazję, by zdobyć gola, ale ich skuteczność była katastrofalna, więc gdańszczanie mieli dużo szczęścia.

W szatni Stoczniowca musiały paść mocne słowa, drużyna wyszła bowiem na lód zmobilizowana i nie była już cieniem swoich rywali. To właśnie przyjezdni, a nie jak wydawało się przez premierową tercję, zdobyli pierwszego gola w meczu. W 23 minucie z bliska krążek do sosnowieckiej bramki wpakował Szymon Marzec (0:1). Nieliczni kibice byli rozczarowani takim obrotem sytuacji, więc hokeiści Zagłębia musieli odrobić straty. Zrobili to już cztery minuty później strzałem z bulika (1:1). Jednak przyjezdni nie zwalniali tempa i nadal atakowali, przez dwie minuty mieli dużo okazji do odzyskania prowadzenia, ale bardzo dobrze interweniowali sosnowieccy obrońcy na czele z Tomaszem Dzwonkiem. Sytuacja na lodzie w mgnieniu oka uległa zmianie, w 35 minucie to gospodarze zdobyli drugiego gola (2:1). Dwie minuty później blisko był Marcin Kozłowski, ale posłał krążek obok słupka. Na osiem sekund przed końcem tercji akcja braci Kozłowskich, wykończona przez Tomasza, wprawiła w euforię sosnowieckich kibiców (3:1).

Druga odsłona rozpoczęła się dla gdańszczan dobrze, a skończyła źle. Oczywistym więc było, że po przerwie wyjdą oni na lód jeszcze bardziej zmobilizowani i skoncentrowani na swojej grze i odrobieniu strat. Blisko zdobycia kontaktowej bramki tuż po wznowieniu był Aron Chmielewski, ale trafił on prosto w Tomasza Dzwonka. Przyjezdni atakowali dalej, ale sosnowiecki bramkarz pokonał Mateusza Stużyka. 43. minuta pokazała dobitnie, że cierpliwość popłaca, Roman Skutchan zdobył gola po długiej akcji, w której w końcu skapitulowała obrona Zagłębia (3:2). Poczynania podopiecznych Tadeusza Obłoja na lodzie były coraz bardziej śmielsze i zwiastowały kolejne bramki. W 49 minucie rzeczywiście padł gol, ale dla gospodarzy, Jarosław Dołęga w akcji jeden na jeden nie dał najmniejszych szans Sylwestrowi Solińskiemu (4:2). Czwarte trafienie Zagłębia rozzłościło przyjezdnych, którzy znów musieli gonić wynik. Wyprowadzali oni wiele ataków, ale wszystkie kończyły się niepowodzeniem. Gdańszczanom ciągle czegoś brakowało aż do 56 minuty, gdy brakującym elementem ich gry okazało się szczęście - krążek minął linię bramkową po strzale Macieja Rompkowskiego lobem (4:3). Dwie minuty później Stoczniowiec miał ogromną szansę, by doprowadzić do remisu, ale guma po strzale Romana Skutchana jednak nie wpadła do bramki. Emocje sięgały więc zenitu, goście robili, co mogli, by zdążyć przed końcową syreną zdobyć czwartego gola, ale ich starania nie powiodły się. Po 60 minutach walki zwycięscy z lodu zjeżdżali gospodarze, którzy uczynili pierwszy krok ku zajęciu siódmego miejsca na zakończenie sezonu.

KH Zagłębie Sosnowiec - GKS Stoczniowiec Gdańsk

4:3 (0:0, 3:1, 1:2)

0:1 Szymon Marzec (Mateusz Strużyk, Marcin Kabat) 24' (5/5)

1:1 Jarosław Kuc (Łukasz Podsiadło) 28' (5/4)

2:1 Łukasz Podsiadło (Marcin Kozłowski, Kamil Duszak) 36' (5/3)

3:1 Tomasz Kozłowski (Marcin Kozłowski, Jarosław Kuc) 40' (5/4)

3:2 Roman Skutchan (Petr Janecka, Krzysztof Wróblewski) 43' (5/5)

4:2 Jarosław Dołęga (Łukasz Zachariasz) 50' (4/4)

4:3 Maciej Rompkowski (Aron Chmielewski) 57' (5/5)

Zagłębie: Tomasz Dzwonek - Marcin Kołodziej, Łukasz Kulik (2), Tobiasz Bernat, Łukasz Zachariasz, Jarosław Dołęga - Kamil Duszak, Jarosław Kuc (2), Marcin Kozłowski (2), Tomasz Kozłowski (2), Łukasz Podsiadło - Jakub Jaskólski (2), Andrzej Banaszczak, Michał Jarnutowski, Mateusz Białek, Rafał Cychowski (2) oraz Sebastian Baca, Mateusz Krupiński, Maciej Stehlik (2).

Stoczniowiec: Sylwester Soliński (Bartosz Maza - nie grał) – Artur Kostecki (2), Mateusz Rompkowski (2), Aron Chmielewski, Maciej Rompkowski, Szymon Marzec (2) - Michał Smeja (2), Filip Kwieciński, Maciej Kabat (2), Tomasz Ziółkowski (2), Mateusz Strużyk - Paweł Skrzypkowski (2), Krzysztof Kantor, Roman Skutchan (2), Petr Janecka, Krzysztof Wróblewski.

Najlepszy zawodnik w drużynie Zagłębia: Tomasz Dzwonek

Najlepszy zawodnik w drużynie Stoczniowca: Michał Smeja

Kary: Zagłębie - 14 minut; Stoczniowiec - 16 minut

Widzów: 100

Sędziowali: Przemysław Kępa (główny) oraz Robert Długi, Wojciech Kolusz (liniowi)

Stan rywalizacji: 1:0 dla Zagłębia Sosnowiec

Drugi i zarazem ostatni mecz zostanie rozegrany w Gdańsku w niedzielę 20 marca.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)