Dominik Salamon: Słowa uznania dla Zagłębia, a w szczególności dla Tomasza Dzwonka

Zdecydowanym faworytem spotkania w Sosnowcu byli przyjezdni, co udowodnili miażdżąc swoich rywali w premierowej odsłonie. Od drugiej tercji sytuacja na lodzie zmieniła się. - W pierwszej tercji zaprezentowaliśmy się z dobrej strony, strzeliliśmy dwie bramki. Myślę, że za bardzo uspokoiło to naszych hokeistów, którym wydawało się, że jest już po meczu - wyjaśnił drugi trener GKS-u Dominik Salamon.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Ligowa tabela okazała się wyrocznią. GKS Tychy, sklasyfikowany na drugim miejscu, pokonał walczące o miejsce w play-off Zagłębie Sosnowiec. Jednak śląscy hokeiści nie zmietli swoich rywali z lodu, wyłączając premierową odsłonę, podczas której sosnowiczanie spędzili w swojej tercji zdecydowaną większość czasu.

- Ten mecz rozpoczęliśmy dobrze. W pierwszej tercji zaprezentowaliśmy się z dobrej strony, strzeliliśmy dwie bramki. Myślę, że za bardzo uspokoiło to naszych hokeistów, którym wydawało się, że jest już po meczu. Jednak jeden niepotrzebny błąd, po którym straciliśmy gola wywołał nerwową grę - wyjaśnił Dominik Salamon, drugi trener GKS-u.

W drugiej tercji sytuacja na lodzie zmieniła się. Za sprawą pierwszego zdobytego gola Zagłębiacy zaczęli walczyć. Do dobrej dyspozycji między słupkami Tomasza Dzwonka dołożyli atak. - Mieliśmy dużo sytuacji bramkowych, ale bardzo dobrze dysponowany był Tomasz Dzwonek. Naprawdę kieruję do niego słowa uznania, bo pokazał, że Zagłębie może na niego liczyć. Chyba to właśnie on sprawiał nam największe problemy - podkreślił Salamon.

Rozstrzygającego gola zdobył Łukasz Sokół. Jednak padł on po pechowej interwencji Dzwonka, który podjął decyzję o wycofaniu się do bramki, sądząc, że Sokół poda do środka. Ten jednak zdecydował się na mierzony strzał, który uderzył w słupek przelatując między ręką a parkanem. W tym golu było tyle samo szczęścia tyszanina, co złej decyzji sosnowieckiego bramkarza. Jednak szkoleniowiec GKS-u znajduje wytłumaczenie na takie, a nie inne zachowanie Tomasza Dzwonka.

- Może właśnie dlatego tego gola zdobył Łukasz Sokół, bo tylko on mógł widzieć tę lukę. Nieraz tak jest w meczu, że bramkarz wybrania sytuacje, w których powinien polec, a puszcza taki zaskakujący strzał. Może na Dzwonka wpłynęło zmęczenie poprzednimi interwencjami, ale taki jest już hokej - niekiedy jeden strzał decyduje o wyniku. Mimo wszystko należy pochwalić sosnowiczan za ambitną grę, a my ostatnio jesteśmy po prostu w nie najlepszej dyspozycji - zakończył Salamon.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×