W polskiej lidze gra się w szachy - rozmowa z Jackiem Szopińskim, trenerem hokeistów MMKS-u Podhale Nowy Targ

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Mimo odejścia kilkunastu zawodników z Podhala Nowy Targ, hokej w tym mieście ciągle istnieje, a zawodnicy z Ekstraklasy potrafią walczyć z każdym. O sytuacji nowotarskiego hokeja rozmawialiśmy z trenerem MMKS-u Podhale, Jackiem Szopińskim.

Michał Gałęzewski: W Nowym Targu nastąpiły ogromne zmiany. Odeszło wielu zawodników, mimo wszystko pański zespół ciągle jest groźny dla rywali...

Jacek Szopiński: Zgadza się. W Nowym Targu jest dość duży potencjał zawodników i mimo ubytków z zespołu, który zdobył Mistrzostwo Polski, ciągle mamy drużynę. Może nie gra ona jeszcze z takim samym skutkiem, ale w zeszłym sezonie drużyna Podhala też nie wygrywała wszystkich meczów i walczyliśmy do końca o szóstkę. Mistrzostwo Polski rozstrzygnęło się w play-offach. Uważam, że czas pracuje na korzyść tej drużyny i tych zawodników. Będziemy nabierać niezbędnego doświadczenia i z każdym meczem zespół będzie lepszy.

Z jednej strony czas, a z drugiej bardzo młode organizmy. Wiadomo, że młody zespół za rok w tym samym zestawieniu będzie o wiele silniejszy, jednak czy tak też będzie pod koniec sezonu, kiedy ci zawodnicy zostawią na lodzie tyle potu, co nigdy przedtem?

- Myślę, że pod tym względem powinno być dobrze. Ci chłopcy są zaangażowani w trening, dobrze przepracowali lato. Z takim materiałem jest troszkę łatwiej wprowadzić system gry oparty na agresywnej walce i grze ciałem. W nowoczesnym hokeju na tym opiera się gra, a w polskiej lidze gra się w szachy. Jest cwaniactwo, oszczędzanie kości i tym sposobem nie dojdziemy do poziomu zbliżonego do Grupy A.

Kibice również lubią ostrą, szybką grę...

- I tak musi być, bo dzięki takiej grze zawodnicy powinni podnosić swój poziom, a przy okazji mecze są bardziej widowiskowe dla kibiców. Przy okazji jest szansa, żeby podniósł się ogólny poziom polskiego hokeja. Musiałyby jednak w tą grę zaangażować się wszystkie polskie kluby tak, jak wygląda to w innych, bardziej zamożnych ligach, gdzie jest po prostu walka o każdy centymetr lodu i nikt nikomu nie odpuści. Tak to musi wyglądać. W meczu w Gdańsku trochę tego zabrakło. Nie było z naszej strony takiej determinacji, jak w meczach z Sanokiem, Jastrzębiem, Sosnowcem, a nawet z Cracovią. Tam po prostu zapłaciliśmy frycowe.

Jak by pan ocenił sytuację z karą meczu dla Władysława Bryniczki?

- Na pewno było tam wejście z tyłu, ale nie wiem czy kwalifikowało się to akurat na karę 5+ kara meczu. Jak ja miałbym to kwalifikować, to zakwalifikowałbym jako karę 4+10.

Może sędzia chciał trochę ukrócić poczynania zawodników? Chwilę wcześniej było wejście w bramkarza pańskiego zawodnika i bójka na lodzie...

- To, że zawodnicy się troszkę poszarpią, to też element gry w hokeja. Nikt żadnej krzywdy sobie nie zrobił.

W ostatnich dniach odszedł z pańskiego zespołu kolejny zawodnik, Tomasz Malasiński. Rozumie pan jego decyzję?

- Tomek Malasiński był jednym z liderów tej drużyny. Był to jego wybór i za bardzo nie chcę jego komentować. Tak zadecydował, a szkoda bo był potrzebny tej drużynie. Na pewno dużo by jej pomógł. Poszedł do Sanoka i tam powinien odgrywać pierwszoplanowe role. Jak się wszystko dalej potoczy, czas pokaże.

Aktualnie szkoli młodzież kilka klubów, które nie mają jeszcze seniorskiej drużyny. Dzieje się tak między innymi w Dębicy, Malborku, czy w Rudzie Śląskiej. Czy w realiach, w których wszędzie słychać, że hokeiści nie mają na nic pieniędzy będzie mogło powstać więcej klubów i nakłonić więcej osób do uprawiania tego sportu?

- Dobrze by było, jak powstałoby jak najwięcej ośrodków. Nie wiadomo gdzie rodzą się jakiekolwiek talenty, a w Polsce wiele ich przepada, bo mamy naprawdę mało ośrodków hokejowych. Wielu potencjalnie utalentowanych do hokeja zawodników nie ma okazji spróbować tego sportu. Byłoby dobrze, gdyby polski hokej stanął na nogi i nie było takiej sytuacji w klubach, jaka jest. To również może zniechęcić młodych adeptów, chociaż ci najmłodsi na to nie patrzą. Jak ktoś to lubi, to będzie to robił.

Z Nowego Targu odeszło tak wielu zawodników, a mimo to wasze rezerwy potrafią pewnie wygrywać w I lidze...

- Tak, to prawda. W pierwszej drużynie mamy dziesięciu juniorów, ale mamy też jeszcze młodszych chłopców z roczników 1992-94 i grają w I lidze, a także w rozgrywkach młodzieżowych. Dobrze, że ci zawodnicy są i mają gdzie grać na w miarę wyrównanym poziomie. Wiadomo, że inny klub po takich stratach by się nie podniósł i miałby problem, żeby wystawić choćby jedną drużynę grającą w Ekstraklasie. My mamy zawodników, którzy mogą grać bez kompleksów na takim poziomie.

Ostatnio doszedł do was Kelly Czuy i w pierwszych trzech meczach zdobył już pięć punktów do klasyfikacji kanadyjskiej. Co pan o nim sądzi?

- Na pewno jest to wzmocnienie. W Gdańsku może nie zagrał super spotkania, ale zdobył dwie bramki. Liczę, że zawodnik ten pomoże wprowadzić do naszego zespołu agresywny styl gry. Potrafi świetnie grać ciałem, ma bardzo dobry strzał, ale nie wszystko jest ukierunkowane na strzelenie bramki, stara się grać po europejsku, żeby dograć krążek partnerom. Jest to ktoś inny, niż zawodnicy zza wschodniej i zza południowej granicy, ma inne podejście do hokeja i liczę, że będzie to duże wzmocnienie.

Niektóre drużyny z Ekstraklasy, w tym Nowy Targ mają zespoły rezerw w I lidze. Na mecze drugich zespołów nie chodzą zazwyczaj kibice, tylko rodziny i znajomi zawodników. Nie byłoby dobrym pomysłem wysyłanie tych hokeistów do innych miast, aby w ten sposób poprzez tworzenie klubów filialnych zainteresować hokejem kibiców w miastach, w których aktualnie tego sportu nie ma?

- Myślę, że miałoby to sens, ale trzeba byłoby znaleźć na to pieniądze. Te miasta musiałyby to chcieć, a samorządy miast różnie podchodzą do hokeja na lodzie. Często nie chcą czegoś nowego, bo są to dodatkowe koszty dla miasta.

W Nowym Targu nie ma zbyt wielkiego wyboru jeśli chodzi o sport i może dlatego hokej jest aż tak popularny...

- Niby nie ma, ale jednak jest choćby unihokej, gdzie praktycznie dwie drużyny z Nowego Targu co roku występują w finale Mistrzostw Polski, jest koszykówka kobiet. Są różne inne możliwości. Kwestia wyboru.


Hokeiści MMKS-u Podhale mimo sporych ubytków kadrowych, walczą w lidze jak równi z równym.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)