Nie będzie nowych ekip w F1? Pojawiła się poważna przeszkoda

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1 o GP Sao Paulo
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do wyścigu F1 o GP Sao Paulo
zdjęcie autora artykułu

Od kilku lat można usłyszeć opinie, iż Formuła 1 jest zbyt mała, by pomieścić wszystkich chętnych kierowców. Nadzieją mogłoby być rozszerzenie stawki o nowe zespoły. Jednak o takim ruchu nie chce słyszeć Mercedes.

Formuła 1 stała się atrakcyjna dla nowych podmiotów. Zmniejszono budżety zespołów poprzez limit kosztów i równocześnie wyrównano wysokość premii finansowych. To sprawiło, że chęć rywalizacji w F1 zgłaszają kolejni gracze. Michael Andretti już wysłał do FIA wniosek i ma nadzieję na dołączenie do stawki w roku 2024, podobne plany ma Panthera Team Asia.

Tyle że obecne zespoły przewidziały rosnące zainteresowanie F1. W treści Porozumienia Concorde, które obowiązuje w latach 2021-2025, pojawiła się wzmianka o wpisowym w wysokości 200 mln dolarów. Na ten regulaminowy zapis wpadło kierownictwo Mercedesa, tłumacząc to obniżeniem wysokości premii finansowych po dołączeniu do stawki F1 nowej ekipy.

W zamyśle 200 mln dolarów miało być kwotą odstraszającą nowe zespoły, bo Toto Wolff przewidywał, iż żadnego z biznesmenów nie będzie stać na to, by na starcie wyłożyć taką kwotę. Austriak się jednak przeliczył. Czy to oznacza, że Formuła 1 rozszerzy się o nowe teamy? Niekoniecznie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: syn gwiazdy NBA skradł show!

- Dziesięć zespołów w F1 to wystarczająca liczba. Więcej ekip zmniejszałoby tylko dochody - powiedział w rozmowie z "Auto Motor und Sport" szef Mercedesa.

Pojawienie się w stawce zespołu F1 należącego do Andrettiego mogłoby jednak pomóc dyscyplinie w zyskiwaniu nowych kibiców w USA, bo wówczas Amerykanin najpewniej jedno z miejsc oddałby kierowcy z tego państwa - w tym kontekście wymienia się Coltona Hertę. Jednak na kontynencie północnoamerykańskim nikogo nie dziwi to, że Mercedes próbuje blokować rozszerzenie F1.

- Mogę sobie wyobrazić, że jeśli jesteś jednym z już istniejących zespołów, to nie jesteś zbyt podekscytowany wizją posiadania kolejnego rywala i dzielenia się z nim nagrodami finansowymi - powiedziało anonimowe źródło gazecie "Indianapolis Star".

Zdaniem Wolffa, wyjątek można by zrobić jedynie w przypadku, gdyby do F1 chciał zapukać jeden z producentów motoryzacyjnych, tworząc przy tym zespół fabryczny. - Która z ekip obecnie zasługuje na to, by brać udział w najwyższej kategorii sportów motorowych? Gdyby pojawił się jakiś producent, to można by porozmawiać. Jednak na razie nie widzę, by jakikolwiek wiarygodny kandydat pukał do drzwi F1 - podsumował szef Mercedesa.

Czytaj także: Ferrari ma za sobą ważne rozmowy. Czy na torze posypią się iskry? Sezon prawdy Fernando Alonso. To jego ostatnia szansa

Źródło artykułu: