Sześć tygodni z dala od domów? Personel F1 nie chce o tym słyszeć
GP Turcji stoi pod znakiem zapytania, po tym jak kraj ze stolicą w Ankarze został umieszczony na czarnej liście przez Brytyjczyków. Jedno z rozwiązań to lot z Turcji do Francji, gdzie później ma się odbyć kolejny wyścig F1.
Wielka Brytania wymaga od osób wracających z Turcji odbycia dwutygodniowej kwarantanny w hotelu. To problem dla F1, bo połowę padoku tworzą Brytyjczycy. Siedziby na Wyspach ma aż siedem ekip, a i sama królowa motorsportu posiada swoje biura w Londynie.
Aby uniknąć kwarantanny hotelowej, personel F1 mógłby polecieć bezpośrednio do Francji, gdzie odbędzie się kolejny wyścig (27 czerwca). Po GP Francji od razu zaplanowano z kolei GP Austrii (4 lipca). Dlatego pracownicy królowej motorsportu i zespołów spędziliby aż sześć tygodni poza domami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa- Istnieje granica tego, o co można prosić naszych ludzi. Musimy im okazywać szacunek. Jeśli zdecydujemy się na coś takiego, to przez sześć tygodni będą poza domem. To niesprawiedliwe - powiedział motorsport.com Gunther Steiner, szef Haasa.
- Już w zeszłym roku momentami było nam ciężko. Pod koniec sezonu 2021 też będzie trudno, biorąc pod uwagę, ile mamy wyścigów poza Europą i w jakich terminach. Nie możemy zatem przesadzać. Nie sądzę zatem, aby bezpośredni lot z Turcji do Francji był opcją - dodał szef Haasa.
Sceptycznie ws. przyszłości GP Turcji wypowiedział się też Toto Wolff. - Poddanie się kwarantannie i spędzenie dwóch tygodni w hotelu nie jest przyjemne, niezależnie od miejsca na świecie. Dlatego zakładam, że Stefano Domenicali (szef F1 - dop. aut.) przyjrzy się kalendarzowi i pomyśli, jak to rozwiązać - stwierdził szef Mercedesa.
Zgodnie z najnowszymi spekulacjami, F1 bierze pod uwagę zastąpienie GP Turcji innym wyścigiem w Europie. W grę wchodzi włoskie Mugello albo niemiecki Nurburgring.
Czytaj także:
Robert Kubica nie jest mózgiem zespołu
Carlos Reutemann w stanie krytycznym