F1. GP Toskanii. Dwanaście ostrzeżeń po wyścigu. Valtteri Bottas nie jest winnym karambolu
GP Toskanii w F1 obfitowało w wypadki, w efekcie sędziowie mieli pełne ręce roboty po zakończeniu wyścigu, który dwukrotnie był przerywany czerwoną flagą. Skończyło się to wydaniem ostrzeżeń aż dla dwunastu kierowców.
Wskutek tego karambolu Antonio Giovinazzi, Kevin Magnussen, Carlos Sainz i Nicholas Latifi musieli wycofać się z dalszej rywalizacji.
Po zakończeniu wyścigu sędziowie zaprosili do siebie Magnussena i Latifiego, czyli tych kierowców, którzy jako pierwsi gwałtownie zahamowali na prostej startowej widząc to, co dzieje się na przodzie. Do pokoju sędziowskiego wezwany został też Daniił Kwiat, który również był zamieszany w całą sytuację.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewałaOstatecznie sędziowie przekazali ostrzeżenia dwunastu kierowcom. Oprócz Magnussena, Kwiata, Latifiego, Sainza i Giovinazzi, są to też Alexander Albon, Lance Stroll, Daniel Ricciardo, Sergio Perez, Lando Norris i George Russell.
"Stewardzi uznali, że główną przyczyną tego incydentu było naprzemienne naciskanie pedałów gazu i hamulca przez powyższych kierowców w ostatnim zakręcie i na prostej startowej" - czytamy w oświadczeniu sędziów.
"Ten incydent wskazuje też na potrzebę zachowania ostrożności w sytuacji restartu i należy zauważyć, że doszło tutaj do ekstremalnego efektu domina, który dramatycznie nasilił się na końcu stawki. Sędziowie uważają, że niektórzy kierowcy mogliby uniknąć kolizji, gdyby nie podążali bezpośrednio za pojazdem z przodu. W ten sposób skutecznie zablokowali sobie widoczność do przodu" - napisano w decyzji stewardów.
Ostrzeżenie to część systemu kar w Formule 1, ale nie ma żadnego większego wpływu na sytuację kierowców. Co innego punkty karne. Zgromadzenie 12 karnych "oczek" powoduje bowiem automatyczną pauzę w kolejnym wyścigu F1.
Równocześnie sędziowie stwierdzili, że Valtteri Bottas nie ponosi odpowiedzialności za karambol z GP Toskanii, bo jako lider "zgodnie z przepisami miał prawo dyktować tempo".
Czytaj także:
Aston Martin kusi Adriana Neweya
Lewis Hamilton znów szokuje. "Aresztujcie ich"