F1. Łukasz Kuczera: Płać kierowco, płać. Jak Williams wyciąga pieniądze nawet od członków akademii (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: George Russell przed Robertem Kubicą
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: George Russell przed Robertem Kubicą
zdjęcie autora artykułu

Williams chce przenieść zjawisko płacenia za starty w F1 na wyższy poziom. Może się okazać, że w roku 2020 pieniądze do budżetu będą wnosić Nicholas Latifi, rezerwowy kierowca oraz członkowie akademii. Ku uciesze Claire Williams.

Gdy w świecie polityki ktoś złamie ustalenia koalicyjne albo przejdzie na drugą stronę barykady dla wyraźnych korzyści materialnych, mówi się o politycznej korupcji lub czasem nawet prostytucji. To ostre słowa, ale pytanie, czy podobnymi nie należałoby określić ostatniej postawy Williamsa.

Brytyjczycy właśnie zaoferowali miejsce w swojej akademii 19-letniemu Luisowi Leedsowi. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że decyzję uzależniają od wniesienia przez niego funduszy do budżetu zespołu F1. Leeds już zgłosił się do rządu Indonezji, by wsparł go finansowo, bo stoi przed życiową szansą (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Czytaj także: Red Bull rozmawia z Verstappenem o nowym kontrakcie

Pytanie, czy akademie przy zespołach F1 powstały po to, by kupować sobie w nich miejsce? Czy Ferrari oczekiwało, że Charles Leclerc w zamian za możliwość szkolenia w Maranello będzie przynosić pieniądze? Czy Mercedes pobierał opłaty od Estebana Ocona czy George'a Russella po przyłączeniu ich do programu juniorskiego? Oczywiście, że nie.

ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"

Programy juniorskie powstały po to, by zespoły F1 już w najmniejszych kategoriach wyłapywały największe talenty i szykowały je sobie do startów na najwyższym poziomie. Miały pomagać utalentowanej młodzieży, która mogłaby przepaść ze względu na brak środków na dalszą karierę. Nie każdy bowiem posiada kilkaset tysięcy euro, by na pewnym etapie rywalizować w F2 czy F3. Dość powiedzieć, że bez tego być może nigdy nie zobaczylibyśmy w F1 Ocona, który od lat nie posiada żadnego sponsora za swoimi plecami.

Przykłady Leclerca, Russella czy też kierowców wywodzących się z otoczenia Red Bulla (Max Verstappen, Pierre Gasly czy Alexander Albon) pokazują słuszność tej drogi. Jeszcze nigdy F1 nie była nasycona tak wieloma młodymi i niezwykle utalentowanymi kierowcami.

Tyle że Williams, w swoim zwyczaju, idzie pod prąd. Brytyjczycy wyszli z założenie, że pozwolenie młodemu kierowcy na odwiedzanie fabryki czy też ćwiczenie w symulatorze jest taką nobilitacją, że trzeba za to płacić. Stajnia z Grove nie dostrzegła w 19-letnim Leedsie talentu, ale możliwość zarobienia. Trudno powiedzieć ile, ale w obecnej sytuacji Williamsa przyda się każdy grosz.

Nie oszukujmy się. Gdyby Leeds był wielkim talentem, nie znalazłby się na celowniku Williamsa, bo już dawno byłby w szeregach innej akademii. W roku 2016 należał zresztą do programu juniorskiego Red Bulla i został z niego usunięty po ledwie jednym sezonie. Nieprzypadkowo po występach w Europie w brytyjskiej Formule 4 i Formule Renault wrócił do Australii.

Pisząc brutalnie, Williamsowi nie tyle zależy na jego rozwoju, co na jego pieniądzach. To tylko pokazuje jak krucho musi być z budżetem brytyjskiej stajni, skoro decyduje się ona na takie ruchy. Leeds zapłaci (lub nie), spędzi tam dwa lata i świat o nim zapomni. I też nie ma się co dziwić młodemu Australijczykowi, którego matka wywodzi się z Indonezji, że mimo wszystko chce spróbować. W końcu pewnie po to zaczynał karierę, by któregoś dnia zapukać do F1. Nieważne w jaki sposób.

Czytaj także: Dla Raikkonena dzieci są ważniejsze niż Formuła 1

Williams już nawet nie próbuje udawać na czym mu najbardziej zależy. To oczywiście pieniądze. W roku 2020 możemy być świadkami kuriozalnej sytuacji, gdy gotówkę do budżetu ekipy wnosić będą podstawowy kierowca (najpewniej Nicholas Latifi), rezerwowy (nazwisko poznamy na przełomie roku) oraz członkowie akademii. Skoro bowiem Leeds otrzymał ofertę "nie do odrzucenia", to należy oczekiwać, że maile z propozycjami wysłano też do innych. Tylko nie każdy pobiegnie z tym do mediów.

W takiej sytuacji Williams nie ma prawa normalnie i zdrowo funkcjonować. Tak długo jak cyferki na kontach bankowych będą dla pracowników firmy ważniejsze od tych pokazywanych na stoperze, tak długo przełomu w Grove nie będzie. Z drugiej strony, bez pieniędzy nie da się opracować szybkiego samochodu i zatrudnić zdolnych inżynierów. I w ten sposób Williams zjada własny ogon.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu:
Czy obawiasz się o przyszłość Williamsa w F1?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (14)
avatar
Rower Kibica
27.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
kaczura, to taki kubica SF. To co robi jest kaleczne i żenujące i jeszcze na tym zarabia, myśląc, że jest dobry, że jeden ,,artykuł" jest lepszy od drugiego. A my barany wchodząc tu i czyt Czytaj całość
avatar
pirez
25.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
de facto bezsensem jest by istniały zespoły które nie mają zaplecza producenta samochodowego. Taki zespół ściga się tylko dla kasy, kasy z reklam. Zespół fabryczny to poligon doświadczalny dla Czytaj całość
avatar
Pat Kam
25.11.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
W zeszłym sezonie sięgnęli dna, nie było możliwe, aby upaść niżej. Jednak eClerce się to udało. Jeżeli ktoś nie uczy się na błędach z kilkudziesięciu miesięcy kompromitacji to nie nauczy się ni Czytaj całość
avatar
Seba Jacko
25.11.2019
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Panie Kuczera, to jest prywatna firma i żeby w ogóle istnieć, musi przynosić zyski. jeśli nie ma innego sposobu żeby nie upaść, to mogą mieć i płatną akademię. Nikt nikogo nie zmusza do uczestn Czytaj całość
avatar
de-jacek
25.11.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
czyli najlepsze co może spotkać tą utytułowaną stajnię to sprzedaż w jakieś bogate łapska, może jakiegoś szejka albo bogatego tatusia w rodzaju Strola