F1: Grand Prix Azerbejdżanu. Wygrani i przegrani. Mercedes zapisał się w historii. Williams musi zapomnieć o Baku

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Mercedes na czele wyścigu F1
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Mercedes na czele wyścigu F1
zdjęcie autora artykułu

Grand Prix Azerbejdżanu przyzwyczaiło do tego, że sporo się w nim dzieje. Tym razem w wyścigu zabrakło większych emocji. Bohaterem weekendu został Valtteri Bottas, największym przegranym - Williams.

Wygrany: Valtteri Bottas 

Fin pokazał się z dobrej strony w Grand Prix Azerbejdżanu. W sobotę zgarnął pole position, a w niedzielę odparł atak Lewisa Hamiltona. Na dystansie wyścigu nie popełnił ani jednego błędu, co dało mu drugą w tym sezonie wygraną i odzyskanie pozycji lidera klasyfikacji generalnej mistrzostw świata.

Dla Bottasa była to osobista vendetta za wydarzenia sprzed roku, kiedy to przed samą metą w jego samochodzie eksplodowała opona. Wówczas kierowca Mercedesa znajdował się na czele stawki, a na jego pechu skorzystał Hamilton.

Przegrany: Charles Leclerc 

Monakijczyk miał narzędzia, by przerwać dominację Mercedesa w tym sezonie, wygrać debiutancki wyścig w karierze i zapewnić Ferrari pierwszy sukces w roku 2019. Treningi i początek kwalifikacji pokazały bowiem, że Leclerc jest najszybszym kierowcą w Baku.

Tyle że w drugiej fazie kwalifikacji 21-latek zapłacił frycowe. Na oponach z pośredniej mieszanki pojechał tak, jakby miał założony komplet miękkiego ogumienia. Rozbił się o bandy w ósmym zakręcie i w tej chwili jego marzenia o wywiezieniu zwycięstwa z Baku prysły jak bańka mydlana.

Czytaj także: Kluczowy moment sezonu dla Ferrari 

Wygrany: Mercedes 

Niemcy właśnie przeszli do historii Formuły 1. Zostali pierwszą ekipą, która na otwarcie sezonu zgarnęła cztery dublety z rzędu. Poprawili przy tym wyczyn Williamsa, który rok 1992 zaczął od trzech podwójnych zwycięstw. Już na tak wczesnym etapie sezonu przewaga Mercedesa nad resztą stawki jest miażdżąca.

Najgorszą wiadomością dla konkurencji jest to, że Mercedes wcale nie znajduje się w wybitnej formie. Potrafi jednak uniknąć błędów, wszystko w zespole funkcjonuje jak w szwajcarskim zegarku i ma szczęście. A ono podobno sprzyja lepszym.

ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!

Przegrany: Williams

Trudno wyobrazić sobie gorszy weekend. Podczas gdy niektórzy liczyli, że wskutek chaosu jaki zwykle towarzyszy wyścigowi w Baku, Williams chociaż dojedzie do mety i zbliży się do punktów, to właśnie brytyjska ekipa wywołała zamieszanie w Grand Prix Azerbejdżanu.

W piątek George Russell rozbił swój samochód o studzienkę kanalizacyjną, w sobotę Robert Kubica zakończył kwalifikacje w bandzie w ósmym zakręcie. Mechanicy spędzili dwie noce z rzędu na odbudowywaniu maszyn. Stracili nie tylko kilka godzin snu, ale też mnóstwo pieniędzy.

Czytaj także: O ręce Kubicy głośno, o formie Williamsa cicho 

Wygrany: Carlos Sainz 

- W końcu! - mógł wykrzyczeć Hiszpan po przejechaniu mety w Grand Prix Azerbejdżanu. Sainz zdobył bowiem pierwsze punkty w barwach McLarena. Zakończył tym samym fatalną serię, kiedy to problemy z samochodem i błędy rywali pozbawiały go szans na czołową dziesiątkę.

Dobry wynik McLarena sprawił, że zespół z Woking awansował na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej konstruktorów. Jeszcze rok temu Brytyjczycy byli obok Williamsa czerwoną latarnią w F1.

Przegrany: Daniel Ricciardo

To nie był najlepszy weekend w wykonaniu Australijczyka. Błąd jaki popełnił przy próbie wyprzedzenia Daniiła Kwiata był niedopuszczalny. Jak słusznie zauważył Rosjanin, jego rywal wcale nie musiał przeprowadzać manewru w trzecim zakręcie. Chwilę później na prostej i tak pewnie uporałby się z kierowcą Toro Rosso.

Pośpiech Ricciardo sprawił, że wspólnie z Kwiatem znaleźli się na poboczu, a chwilę później Australijczyk nie popisał się, gdy zaczął cofać i trafił w maszynę rywala. Kara przesunięcia o trzy pozycje na starcie do Grand Prix Hiszpanii całkowicie zasłużona.

Wygrany: Kimi Raikkonen 

Po raz drugi z rzędu kierowca startujący z pit-lane dojeżdża do mety w czołowej dziesiątce. W Chinach dokonał tego Alexander Albon, w Azerbejdżanie Kimi Raikkonen. Dla 39-latka nie był to łatwy weekend, bo wskutek błędu własnego zespołu został wykluczony z wyników kwalifikacji i zmarnowano jego wysiłek w sobotniej czasówce.

Warto też zwrócić uwagę na to, że Raikkonen popisał się niebywałą dbałością o stan opon. Na jednym komplecie ogumienia kierowca Alfy Romeo przejechał aż 44 okrążenia. Nikt inny nie zaliczył w niedzielę tak długiego przejazdu.

Przegrany: Pierre Gasly

Gasly towarzyszył Raikkonenowi podczas startu z pit-lane. Francuz był na dobrej drodze do tego, by stać się jednym z bohaterów weekendu, bo gładko wyprzedzał kolejnych rywali i znajdował się w czołówce wyścigu. Wtedy w jego samochodzie doszło jednak do problemów z wałem napędowym, a to oznaczało dla niego koniec rywalizacji.

Minus należy się też 23-latkowi za incydent z piątkowego treningu, gdy zignorował wezwanie na obowiązkowe ważenie maszyny. Gdyby nie to, nie musiałby startować z alei serwisowej.

Źródło artykułu: