Toro Rosso szuka kierowców. Długa lista chętnych

Red Bull awansował Pierre'a Gasly'ego do głównego zespołu, a to oznacza, że w Toro Rosso powstał wakat. Skorzystać na tym może Brendon Hartley, bo ekipa z Faenzy potrzebuje doświadczonego kierowcy. Chętnych do jazdy w Toro Rosso jest jednak więcej.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Brendon Hartley w pit-lane Materiały prasowe / Toro Rosso / Na zdjęciu: Brendon Hartley w pit-lane
Gdy zaczynała się przerwa wakacyjna w F1, temat składu Toro Rosso na kolejny sezon wydawał się dość oczywisty. Szefowie Red Bull Racing zakładali, że kierowcą numer jeden tej ekipy zostanie Pierre Gasly. Czarne chmury zbierały się za to nad Brendonem Hartleyem.

Wszystko zmieniło się w momencie, gdy Daniel Ricciardo postanowił opuścić szeregi ekipy z Milton Keynes. Wywołało to efekt domina, który poskutkował transferem Gasly'ego do Red Bulla.

Dlatego też Franz Tost ma twardy orzech do zgryzienia. Dotychczasowe wyniki Hartleya nie przekonują, ale też trudno w sezonie 2019 postawić na dwóch niedoświadczonych kierowców. Na biurku szefa Toro Rosso znajdują się jednak kandydatury kilku zawodników.

Brendon Hartley  

Nowozelandczyk może być największym wygranym ostatnich tygodni. Jeszcze przed rozpoczęciem wakacji wydawało się, że jego dalsza kariera w F1 wisi na włosku. Na koncie 28-latka znajdują się bowiem tylko 2 punkty, podczas gdy Gasly zgromadził ich do tej pory 26.

Wszystko zmieniło się wraz z odejściem Daniela Ricciardo z Red Bulla. Notowania Hartleya urosły, bo Toro Rosso chce w swoich szeregach doświadczonego kierowcy. Nowozelandczyk spełnia ten warunek i ma doświadczenia związane z rozwojem obecnego samochodu. - Jestem pewny siebie i czuję się mocniejszy niż na początku roku - podkreśla kierowca z Nowej Zelandii.

Lando Norris 

Brytyjczyk znajduje się na celowniku Toro Rosso od początku sezonu. Świetnie wpisuje się w politykę Red Bulla, bo jest młody (18 lat) i osiąga świetne wyniki w Formule 2. Mógłby podążać ścieżką wytyczoną przez Vettela, Ricciardo czy Verstappena, którzy poprzez Toro Rosso dochodzili do startów w głównej ekipie Red Bulla i walczyli o zwycięstwa w F1.

Jest jednak jeden problem. Norris jest kierowcą rezerwowym McLarena, a stajnia z Woking nie chce stracić swojej perełki. Dlatego też Brytyjczycy sami rozważają czy nie zaproponować mu miejsca w zespole w sezonie 2019. W tym celu Norris zostanie poddany testowi podczas pierwszego treningu przed Grand Prix Belgii, kiedy to za kierownicą McLarena zastąpi Fernando Alonso.

18-latek może jednak trafić do Toro Rosso w ramach rozliczenia za... dyrektora technicznego. McLaren ogłosił niedawno, że zatrudnił w tym charakterze Jamesa Keya. Brytyjczyk jest jednak związany kontraktem z ekipą z Faenzy aż do 2020 roku, a Toro Rosso już zapowiedziało, że nie zgodzi się na wcześniejsze odejście swojego pracownika.

Jean-Éric Vergne 

Red Bull zrezygnował z Vergne'a po sezonie 2014 ze względu na brak postępów w jego jeździe. Francuz udowodnił jednak w innych seriach wyścigowych, że drzemią w nim spore umiejętności. Niedawno zdobył tytuł mistrzowski w Formule E.

W jednym z wywiadów Vergne zdradził ostatnio, że otrzymał ofertę startów w F1. W środowisku od razu zaczęto spekulować, że chodzi o Toro Rosso, bo zespół potrzebuje doświadczonego kierowcy. - Mam pewne niezakończone sprawy w F1 i jestem gotowy na to wyzwanie - powiedział 28-latek, który z chęcią wróciłby do królowej motorsportu.

Vergne może być dla Toro Rosso alternatywą na wypadek, gdyby w drugiej fazie sezonu nie poprawiły się wyniki Hartleya.

Dan Ticktum 

Kolejny przedstawiciel młodego pokolenia. Problem Ticktuma polega na tym, że nie ma on odpowiedniej liczby punktów, by zdobyć superlicencję uprawniającą do startów w F1. Z tego powodu nie zobaczyliśmy go podczas testów na węgierskim Hungaroringu na początku sierpnia.

Obecnie 19-latek z powodzeniem ściga się w F3. Jeśli zdobędzie tytuł mistrzowski w tej serii, to zdobędzie tyle punktów do swojej licencji, że będzie mógł odbyć jazdy testowe na zakończenie sezonu w Abu Zabi. Wydaje się jednak, że będzie to dla niego za późno. Szefowie Red Bulla podkreślają bowiem, że chcieliby uporządkować temat kierowców Toro Rosso jeszcze przed Grand Prix Włoch, które odbędzie się na przełomie sierpnia i września.

Wyjściem dla Ticktuma w sezonie 2019 mogą być starty w japońskiej Super Formule. Podobną drogę przed rokiem przeszedł Gasly, gdy zabrakło dla niego miejsca w F1. Dzięki startom w Azji można zdobyć nie tylko cenne doświadczenie, ale kolejne punkty do superlicencji.

Inni kandydaci

Polscy kibice z chęcią umieściliby Roberta Kubicę w Toro Rosso, ale to mało prawdopodobne. Polak był już łączony z satelicką ekipą Red Bulla kilkukrotnie. Jesienią ubiegłego roku, gdy zespół szukał zastępstwa na jeden wyścig w Stanach Zjednoczonych, a następnie w tym sezonie, gdy kolejne słabe występy notował Hartley. - To plotka - komentował doniesienia o rozmowach z Toro Rosso polski kierowca.

Red Bull lubi stawiać na młode talenty, więc wiek Kubicy działa na jego niekorzyść. 33-latek nigdy wcześniej nie był też związany ze stajnią Red Bulla. Co więcej, ostatnio zaczął promować na polskim rynku napój energetyczny Dynamic, co związane jest ze sponsoringiem Grupy Lotos.

Niepewny przyszłości jest też Esteban Ocon, który być może będzie musiał zmienić pracodawcę w związku ze zmianą właściciela Force India. O ile Francuz uważany jest za przyszłą gwiazdę F1 i ma tylko 21 lat, to od dawna jest związany z Mercedesem. Niemcy widzą w nim następcę Lewisa Hamiltona i nie wypuszczą go do konkurencyjnej ekipy. Również Red Bull nie zwykł promować i szkolić kierowców pochodzących z akademii talentów innych ekip.

ZOBACZ WIDEO: Wstrząsające statystyki na K2. Janusz Gołąb: Boję się, że ta góra podzieli los Everestu
Który z kierowców będzie startować w Toro Rosso w sezonie 2019?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×