Gorąco po wyścigu na Silverstone. Mercedes oskarża Ferrari
Toto Wolff nie przebierał w słowach po zakończeniu wyścigu o Grand Prix Wielkiej Brytanii. Szef Mercedesa zasugerował, że na pierwszym okrążeniu Kimi Raikkonen celowo wjechał w Lewisa Hamiltona.
- Incydent wyścigowy. Dość niefortunny. We Francji też zostaliśmy wywiezieni z toru przez Ferrari w pierwszym zakręcie, teraz to się powtarza. Straciliśmy przez to sporo punktów do klasyfikacji konstruktorów. Czy to było celowa zagrywka czy też brak umiejętności? Zapytał mnie o to nasz dyrektor techniczny, James Allison. Pozostawiam wam to do oceny - powiedział Toto Wolff, szef Mercedesa.
Podobnie incydent z początku wyścigu ocenił Hamilton. - Nasz zespół wykonał niesamowitą pracę w ten weekend. Otrzymaliśmy mnóstwo wsparcia, choć ciążyła na nas ogromna presja. Ferrari zastosowało ciekawą taktykę, ale zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby z nimi walczyć. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak walczyć w kolejnych wyścigach - stwierdził lider Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. "Prosto z mistrzostw": Zmęczeni Chorwaci, przeciętna Anglia i szacunek dla Rosjan (odc. 31) (odc.24)Nieco inaczej wydarzenia z pierwszego okrążenia ocenił Niki Lauda. Jeden z dyrektorów Mercedesa jest zdania, że gdyby do kontaktu między Raikkonenem a Hamiltonem nie doszło, to Brytyjczyk zatriumfowałby na Silverstone. - Hamilton wygrałby ten wyścig, gdyby nie to trafienie Raikkonena. Dobrze, że chociaż sędziowie zwiększyli kary i tym razem doliczono mu 10 s. - ocenił Austriak.
Z decyzją sędziów pogodziło się za to kierownictwo Ferrari. - Myślę, że kara dla Kimiego była sprawiedliwa. Nie mamy pretensji - podsumował Maurizio Arrivabene, szef stajni z Maranello.