Słowa "nie możesz" nie istnieją. Alessandro Nannini przykładem dla Roberta Kubicy

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Dogadany kontrakt w Ferrari. Jak w przypadku Kubicy

Gdy doszło do wypadku śmigłowca, Nannini miał już być po słowie z Ferrari. Do stajni z Maranello miał dołączyć w 1991 roku. Kontuzja ręki sprawiła, że Włoch musiał zapomnieć o realizacji swojego życiowego marzenia. To też budzi skojarzenia z Kubicą, bo Polak gdy rozbił się rajdówką we Włoszech, też miał już w kieszeni umowę z włoskim zespołem. Miał tam zastąpić po sezonie zawodzącego Felipe Massę.

Nanniniemu do F1 nie udało się już powrócić, ale nie zrezygnował ze ścigania. Dwa lata po wypadku pojawił się na Monzy, by rywalizować w wyścigach samochodów turystycznych. I ponownie stanął na najwyższym stopniu podium, mając do dyspozycji świetnie przygotowaną Alfę Romeo 155 GTA.

Ręka przeszkodą w życiu codziennym, nie na torze

Nannini nie ukrywa, że kontuzjowana prawa ręka sprawia mu więcej problemów w życiu codziennym niż za kierownicą samochodu. Stał się leworęczny, niczym Kubica. Filiżankę ulubionego espresso chwyta lewą ręką, w niej trzyma też zapalonego papierosa. Gdy tylko może, chowa ją jednak za siebie. Stara się jej nie eksponować. Podobnie czyni Kubica, który przez wiele lat robił wszystko, by w sieci nie pojawiło się zdjęcie jego zmasakrowanego ramienia.

- Nie można sobie wyobrazić emocji, jakie były wewnątrz mnie, gdy wracałem do ścigania. Przed startem wyścigu serce pulsowało jak szalone. Czułem się jak za młodu, gdy startowałem w pierwszych zawodach. To wszystko zniknęło, gdy wyścig ruszył. Zanim przyszło nam hamować w pierwszym zakręcie, to już zaciskałem zęby i "zamykałem drzwi" rywalom, którzy próbowali mnie wyprzedzać. To było jak pobudka z długiego snu. Znów czułem się jak kierowca wyścigowy. Czułem się tak, jakbym nigdy nie opuścił tego świata - wspominał Nannini.

Nie można powiedzieć, że w wyścigach turystycznych Nannini mierzył się ze słabymi rywalami. W tamtych czasach we włoskiej serii ścigali się kierowcy aspirujący do F1, albo tacy, którzy świeżo co z niej wypadli. Rywalami Włocha byli m. in. Giancarlo Fisichella, Keke Rosberg, Gabriele Tarquini czy Alex Wurz. Pomimo tak wyborowej stawki, udało mu się wygrać aż 13 wyścigów.

Nannini zadowolony ze swojego życia po wypadku

- Były momenty, gdy się nie układało. Przytrafiały mi się myśli, w których zastanawiałem się, co robię w wyścigach, skoro nie jestem w stanie wygrywać. Czy nie byłoby lepiej zrezygnować? Jeśli jesteś przyzwyczajony do zwycięstw, do walki o nie, a później jesteś tego pozbawiony, to czegoś ci brakuje - stwierdził Nannini.

Kierowca z Sieny wie jednak, że nie może narzekać na swój los. Może nie sięgnął po upragniony tytuł mistrzowski w F1. Nie odjechał ani jednego wyścigu w barwach Ferrari, co dla wielu Włochów jest marzeniem z lat dzieciństwa. Przeżył jednak fatalny wypadek, po którym mimo wszystko mógł robić to, co kochał.

- Nie mogę powiedzieć, że jestem niezadowolony, bo to niemal cud, że jestem tutaj i nadal mogę myśleć o ściganiu, choć może nie na tym poziomie, na którym bym chciał. Jednak to chyba normalne, że człowiek ciągle myśli o dążeniu do maksimum - podsumował swoje dotychczasowe życie Nannini.

Kubica przepowiedział przyszłość?

Gdy "Motorsport Retro" zajmował się tematem Kubicy w 2013 roku, cytował jego najświeższy wywiad z "Autosportu". Polak już wtedy nie wykluczał powrotu do F1. - Nie mogę sobie wyobrazić tego, że nie wrócę do F1. Wręcz przeciwnie. Jestem przekonany, że kiedyś ponownie stanę na starcie. Gdyby chodziło tylko o siłę w ręce, to mógłbym to nadrobić w siłowni. Chodzi jednak o nerwy i mięśnie. Jednak gdyby kokpit samochodu F1 stał się o 20 cm szerszy... - mówił przed czterema laty Kubica.

Mamy rok 2017. W F1 doszło do małej rewolucji w przepisach, samochody stały się nie tylko potężniejsze, ale i szersze. Kubica dotrzymał słowa. Podjął próbę powrotu. Nie poddał się. Tak jak przed laty Nannini. Polak najpierw był testowany przez Renault, później przez Williamsa. Teraz ma spore szanse na kontrakt w zespole z Grove. Kluczowe dla 32-latka mogą się okazać posezonowe testy F1 w Abu Zabi. Tam najprawdopodobniej zobaczymy Kubicę za kierownicą tegorocznego modelu FW40.

Kubica, podobnie jak Nannini, ma jednak świadomość, że jedno zwycięstwo w swoim życiu już odniósł. - Po wypadku zdałem sobie sprawę, że jestem szczęśliwy, że żyję. Kiedy idziesz do szpitala i widzisz ludzi, którzy nie mają przed sobą żadnych szans, inaczej odbierasz życie. Często nie doceniamy tego, co mamy. Kiedy wszystko idzie dobrze, potrafimy narzekać na złą pogodę. Kiedy jesteś przywiązany do łóżka szpitalnego i nie możesz wstać, nawet cię nie obchodzi czy na zewnątrz pada deszcz. W takich momentach doceniasz to co masz, nawet jeśli o tym nie marzyłeś - mówił Polak w 2013 roku.

Czy Robert Kubica powróci do regularnych startów w F1 w przyszłym roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×