GP Belgii: Vettel wściekły na Pirelli. "Mogłem mieć p*****"

Sebastian Vettel powiedział, że wybuch opony w jego bolidzie podczas wyścigu w Spa, który zatrzymał go przed zdobyciem podium, jest "nieakceptowalny" z punktu widzenia bezpieczeństwa kierowców.

Rafał Lichowicz
Rafał Lichowicz
Zespół Ferrari zdecydował się na przyjęcie niezwykle ryzykownej strategii jednego pit stopu podczas wyścigu o GP Belgii. Oznaczało to, że w końcówce wyścigu Sebastian Vettel musiał zmagać się z bardzo zużytymi oponami.

Czterokrotny mistrz F1 zaciekle bronił trzeciej pozycji, aby w samej końcówce odpaść z rywalizacji po wybuchu tylnej opony w samochodzie. Wściekły Vettel przyznał, że miał mnóstwo szczęścia, iż do zdarzenia doszło w wolniejszej sekcji toru.

- Takie coś nie ma prawa się wydarzyć - powiedział BBC. - Gdyby stało się to 200 metrów wcześniej, to nie stałbym tu z wami, tylko utknął na Eau Rouge.

- To niezwykle frustrujące. Jedno, że straciliśmy dobre wynik na który w pełni zasłużyliśmy, a drugie to właśnie fakt, że gdyby doszło do tego wcześniej... .Temat z oponami ciągle wraca, ale to jest nieakceptowalne - dodał.

W piątek podczas treningów chwile grozy przeżył także Nico Rosberg, w którego bolidzie również doszło do wybuchu opony. Niemiec pędził wówczas z prędkością sięgającą 300 km/h. Pirelli tłumaczyło wówczas, że całe zdarzenie miało miejsce z powodu przecięcia gumy, a nie błędów w konstrukcji.

- Jaka była ich odpowiedź? Taka jak zawsze: "tak, doszło do przecięcia, były nieczystości na torze, problem z podwoziem, kierowca wyjechał poza tor" - irytował się Vettel.

- Jeśli Nico powiedział, że nie opuścił toru, to tak było. Dlaczego miałby kłamać? Ze mną było podobnie. Opona eksplodowała sama. Gdyby stało się to wcześniej, to miałbym p***** - podsumował Niemiec.

GP Belgii: Wygrana Lewisa Hamiltona, ogromny pech Sebastiana Vettela!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×