Prezydent FIA ma dość spekulacji w sprawie wypadku Bianchiego
Jean Todt wezwał do cierpliwości w obliczu tragicznego wypadku Julesa Bianchiego podczas Grand Prix Japonii. Francuz po uderzeniu w dźwig doznał poważnych obrażeń głowy i jest w stanie krytycznym.
Dwa tygodnie po fatalnym wypadku Julesa Bianchiego na torze Suzuka nie ustają spekulacje na temat odpowiedzialności za tragiczny wypadek zawodnika Marussia F1 Team.
Krytyka spadła m.in. na FIA, która nie zdecydowała się wcześniej przerwać wyścigu czy na rosyjski zespół, który miał rzekomo namawiać Bianchiego, by ten w trudnych warunkach starał się jechać szybciej.Specjalna komisja badająca sprawę wypadku Bianchiego powstała właśnie z inicjatywy francuskiego szefa federacji, który domagał się jak najszybszego wyjaśnienia okoliczności tego, co wydarzyło się na torze Suzuka.
- Z perspektywy czasu niektóre rzeczy wydają się oczywiste, ale los zawsze może doprowadzić do dramatycznych konsekwencji - stwierdził Jean Todt.
- Od lat oglądamy straszne wypadki, których finał był zawsze szczęśliwy. Taka sytuacja nie była normalna. To był cud. Nigdy nie wolno nam brać czegoś za pewnik i siedzieć spokojnie, jeśli chodzi bezpieczeństwo - podkreślił szef FIA.