Czas na Soczi, ale Formuła 1 myślami z Julesem Bianchim
Zaledwie kilka dni po tragicznym wypadku Julesa Bianchiego w Japonii, kierowcy F1 będą ścigać się na torze Soczi w Grand Prix Rosji. Cały świat Formuły 1 czeka jednak na nowe informacje ze szpitala.
Kibice są jednak pełni nadziei, ponieważ do Japonii na prośbę Ferrari udał się profesor Gerard Saillant. - On nic dla niego nie zrobi - oznajmił Hartstein. - Saillant od lat nie wykonywał operacji, a jego specjalizacją są uszkodzenia kręgosłupa. Myślę, że jest tam dla wsparcia, podobnie jak to było w roku 2010, kiedy to Bianchi miał wypadek na Węgrzech w serii GP2 - dodał.
Sytuacja z Bianchim wywołała również spekulacje co do bezpieczeństwa w Formule 1. Pojawiły się pomysły nowych przepisów oraz wróciła propozycja zakrytych kokpitów bolidów. - To, że Bianchi żyje po takim wypadku pokazuje, że F1 jest obecnie bezpieczna. Osiągnęliśmy bardzo wysoki poziom. Wiadomo, zawsze można jednak coś poprawić - zakończył były lekarz F1.
W sezonie 1995 Mika Hakkinen prawie zginął na torze w Adelajdzie. Kierowca McLarena doznał wtedy pęknięcia czaszki po uderzeniu bolidem o bandę. Fin jest zdania, że zakryte kokpity to dobry pomysł. - Jeśli to zmniejszy ryzyko, powinno być wprowadzone. Musimy rozejrzeć się za wszystkimi opcjami - powiedział dwukrotny mistrz świata.
Pojawiły się również plotki, że sprzęt Marussi pozostał w Japonii. Jednak wszystko wskazuje na to, że zespół pojawi się w GP Rosji.